Po miesięcznej przerwie zapraszam na post o serum Hydra Beauty Chanel.
Zacznijmy od opakowania. Co mogę powiedzieć? Nic, bo to, co mogę powiedzieć widać. Prostota, minimalizm i ponadczasowa elegancja jak to Chanel. Kanciasta buteleczka wygląda na szklaną? Złudne, bo jest plastikowa, więc lekka, poręczna i nie muszą nam się trząść ręce przy każdym użyciu (bo tanie to nie jest, więc jakby upadło na terracotę to żal.pl). Produkt wydobywamy po naciśnięciu aplikatora – tyle ile trzeba a trzeba naprawdę niewiele (wydajność drogie Panie). Po wydobyciu i użyciu zamykamy kosmetyk elegancką czarną nasadką (? - zawsze mam problem z nazewnictwem :/) a więc kolejny plus – higiena.
Konsystencja Hydra Beauty jest lekka, żelowo-kremowa, aksamitna, czuje się w niej wodę. Zapach przyjemny, nieco kwiatowy, chociaż dość intensywny.
A teraz to, co najważniejsze, czyli działanie. Hmmm, przyznam, że produkt należy do moich ulubieńców, chociaż nie przez cały rok i nie z każdym kremem. W moim wieku stosuję serum raczej jako stały element pielęgnacji niż jako doraźną „kurację” i jako stały element sprawdza się bardzo dobrze…. przez większą część roku a czasem i jesienną-zimą jaką mamy aktualnie. Produkt dobrze nawilża mimo zawartości alkoholu, za co zbiera gromy. Zawiera wyciąg z kamelii, który podobno daje skórze długotrwałe nawilżenie. Po aplikacji nie mam uczucia ściągnięcia a wręcz przeciwnie i w sumie czasami mam ochotę nic więcej nie nakładać. Serum szybko się wchłania, nie pozostawia na skórze żadnego filmu, ale czuć, że skóra nie jest goła, jeśli rozumiecie, co mam na myśli. Taka kołderka. Po kilku miesiącach stosowania zauważyłam wygładzenie rysów twarzy (czyt.zmarch) i brak napięcia skóry przy mojej nadmiernej mimice.
Czy jest to panaceum na odwodnioną skórę twarzy? Nie, ale który kosmetyk jest ;) Moja skóra nie wygląda dobrze zimą, przy kaloryferach odpalonych na max (mąż lubi ciepełko). Przyzwyczaiłam się do tego i nie oczekuję od kosmetyku cudu. Jednak wiosną, gdy wyłażę z tego „ciepełka” na świat -uzbrojona w serum Chanel twarz szybko odzyskuje blask i jasność. No, czar jeszcze ;)
Serum dla suchej skóry nie dla PRZEsuszonej, według mnie.
Krzykla! Ale fajnie, że jesteś!
OdpowiedzUsuńZ doskoku ale jestem :)
UsuńSkacz częściej! :)
UsuńRównież jestem za! :)
UsuńJa tyż :)
UsuńOstatnio gdzieś się na niego w internetach natknęłam, i zastanawiałam się nad kupnem- teraz wiem,że warto:)
OdpowiedzUsuńJak za rozsądna cenę to warto ;)
UsuńMam zupełnie inne zapotrzebowanie. Nie zmienia to faktu, że opakowanie kosmetyku jest świetne. Do przesuszonej skóry to chyba tylko coś z apteki pomoże.
OdpowiedzUsuńno to ma dość dobre działanie:)
OdpowiedzUsuńSerum zapowiada sie bardzo ciekawie i na pewno w przyszlosci zwroce na nie uwage. Poki co jestem wierna Lancôme hydra zen :))) buziak !
OdpowiedzUsuńo wrocilas! super :) usciski
OdpowiedzUsuńWygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńJa narazie zachwycam się serum od Estee Lauder :)
Brzmi bardzo ciekawie...narazie mam fajne serum od Khiel´s
OdpowiedzUsuńCzekałam na posta:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńuwielbiam tą serię za żel pod oka, całe wakacje świetnie się spisywał, a to serum czeka w kolejce :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, nie znałam chanel od strony pielęgnacji, muszę się temu przyjrzeć dokładniej :)
OdpowiedzUsuńWitam po miesięcznej przerwie :)
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki górnopółkowe za to, że aplikują tyle produktu ile trzeba, bo nieraz zdarza mi się przedobrzyć i wtedy muszę wcierać owy specyfik w dłonie lub szyję albo nie daj boże chusteczką usuwać., a to mija się z celem :)
OdpowiedzUsuńHmm nie wiem może się skuszę , zainteresowało mnie bardzo działanie i konsystencja ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam ;)
Nigdy nie słyszałam ale zapowiada sie fajnie ;) zapraszam do siebie patyskaa.blogspot.be
OdpowiedzUsuńFajne to serum i marzy mi się od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się właśnie nad tym serum,ale chyba się na niego pokuszę,konsystencja mi się podoba,a i zapach pielęgnacji Chanel uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń