czwartek, 29 września 2011

Sleek Au Naturel mimo, że wszystko już zostało powiedziane+mały makijaż

Jak wspomniałam w poprzednim poście po kolejnym nieudanym podejściu do Sleeka (Molten Metal) obawiałam się nowej paletki Au Naturel mimo, że są to moje kolory. Jednak paletka kupiona więc należało dla przyzwoitości ją przetestowac nawet gdyby później miała wylądowac wśród produktów do wymianki.


Moje wrażenia?
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
Spodziewałam się mega osypywania - nic takiego się nie dzieje.
Oczekiwałam trudności w blendowaniu - trzeba użyc delikatnego "blendera" np. Inglota 6SS bo Mac 217 niestety jest za twardy i jest OK.


Pigmentacja jak zwykle w porządku, trwałośc na bazie do kilku godzin.


Jeden podstawowy minus to to, że po zintensyfikowaniu kolorów nieco zaczęły mnie piec oczy. Jest jednak jakiś składnik w tych paletkach, który wybitnie mi nie służy.








Czy będę używac? Pewnie tak dopóki nie wypróbuję mojego nowego nabytku - Naked Palette Urban Decay :)

Do makijażu użyłam

Moss, Regal, Honey Comb
oraz pędzelków





Kto kupił Au Naturel ręka do góry ? :)
Czytaj dalej ...

środa, 28 września 2011

Sleek Molten Metal – kremowy niewypał+makijaż (no, powiedzmy :)


Jakiś czas temu opętana sleekowirusem kupiłam paletkę Paraguaya, z której nie jestem zadowolona (recenzja TU) oraz kremowe cienie Molten Metal, z których jestem mega niezadowolona.



Molten Metal to dwa kremowe metaliczne cienie w złotej tonacji Gold Leaf i Pewter. Skusiłam się na nie po pochlebnych opiniach w Internecie i na YT ale niestety nie był to udany zakup. Pozwolicie więc, że zacznę od wad.

po lewej: Pewter, po prawej: Gold Leaf
WADY:
- tłusta, oleista konsystencja,
- po 30 min. od nałożenia rolują się i zbierają w załamaniach,
- bardzo ciężko otworzyć kasetkę, w której się znajdują,
- przeraziły mnie dwa składniki : methylparaben i propylparaben (oba ponoć powodują zapalenie spojówek, łzawienie i uczucie mrowienia a u niektórych nawet tzw. wyprysk kontaktowy).





Pewter
Gold Leaf
ZALETY:
- łatwo się nakładają (palcem),
- piękne opalizujące, wcale nie mocne kolory,
- można zastosować na całą powiekę lub do rozświetlenia w wewnętrznych kącikach

Mnie co prawda na szczęście nie zrobiły krzywdy ale może tylko dlatego, ze nałożyłam je słownie dwa razy. Miałam ochotę wystąpić w nich na niedawnej biznesowej imprezie u męża w pracy ale dobrze, że zrobiłam najpierw próbę domową, bo dopiero najadłabym się wstydu jakby mi się zrolowały przy ludziach.
Ot i takie moje doświadczenia ze Sleekiem. A mogło byc tak pięknie, bo cienie mają cudne złote barwy.
I pomyśleć, że kupiłam ostatnio Au Naturel – aż boję się jej dotknąć.

Cena na allegro: aktualnie ok. 30zł ( ja zapłaciłam 45)  
Czytaj dalej ...

sobota, 24 września 2011

Kolejne kuszenie z Catrice – czyli nowe cienie Absolute Eye Colour Mono


Wszyscy prezentują na blogach nowe cienie z Catrice a głównie C’mon Chameleon! (sama go ostatnio przedstawiałam) i My First Copperware Party porównując je do Club i Trax z Mac.
Ja oprócz C’mon Chameleon!, który nabyłam w celach „naukowych” tzn., żeby porównać go z Clubem skusiłam się na dwa inne z tej nowej jesiennej kolekcji Catrice.
Pierwszy to 340 Ooops…Nude Did It Again – przyjemny perłowy różo-ecru fajny do rozświetlenia jesiennego makijażu i drugi 350 Starlight Expresso – matowa kawka z niewielkim mleczkiem jak dla mnie idealny właśnie na jesień.


Muszę przyznać, że te nowe cienie z Catrice bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły zarówno przyjemną kremową konsystencją, kolorystyką, świetnym napigmentowaniem jak i trwałością.
Myślę, że niektóre z nich mogą konkurować nawet z Mac ;)


Skuszę się jeszcze zapewne na jakieś turkuso-niebieskości z tej nowej serii, bo strasznie podoba mi się smokey eyes Catrice w wersji blue. Jego wykonanie można obejrzeć na stronie Catrice czyli TU

A Wy macie jakieś cienie z serii Absolute Eye Colour Mono?
Czytaj dalej ...

czwartek, 22 września 2011

Wszyscy mają jakieś boxy - mam i ja ;)


No właśnie, ostatnio dziewczyny mieszkające za granicą pokazują swoje GlossyBoxy, BirchBoxy, Box of Beauty więc i ja postanowiłam pokazać swój. Różnica między tymi dziewczyn a moim jest taka, że sama go kupiłam ;)
Mój StrawberryBox przyszedł po 2 tygodniach oczekiwania, nie tak pięknie opakowany jak wspomniane wyżej ale jednak przewiązany fioletową wstążeczką i z zachwycającą zawartością.

A tak poważnie, to po raz pierwszy zrobiłam zakupy na Strawberry.net korzystając z kuponów Groupon w ofercie 60 za 30zł. 
Jestem dość ostrożna jeśli chodzi o zakupy w necie zwłaszcza, gdy firma mieści się gdzieś w Azji (pewnie dlatego dotąd nie kupiłam nic z azjatyckich kosmetyków na Ebay). Ta odległość jakoś mentalnie mnie przeraża i obawiam się, że przesyłka nigdy do mnie nie dotrze. Naczytałam się jednak tak wiele pozytywnych opinii o Truskawce, że postanowiłam zaryzykować zwłaszcza, że ceny kosmetyków mają faktycznie ciekawe a z tym kuponem Groupona wychodziło jeszcze taniej.
A oto zawartość mojego StrawberryBoxa ;)



Od dawna czaiłam się na Shiseido Benefiance AntiWrinkle Eye Cream ale cena 265 zł w Douglasie powstrzymywała mnie przed zakupem. Na Strawberry ze zniżką zapłaciłam 195 zł i jeszcze dostałam w prezencie szminkę CK – nawet fajny kolorek, cognac, jesienny.
Recenzje kremu zrobię osobno.

Mój następny StrawberryBox z kuponem Groupon będzie zawierał zestaw Bobbi Brown


2x Gel Eyeliner 3g (Black Ink, Sepia Ink) + pędzelek do eyelinera Mini Ultra Fine Eye Liner Brush. W sumie ze zniżką zapłaciłam 164 zł. zamiast 182 za eyelinery + cena pędzelka, której nie znam, bo w Douglasie jest tylko wersja normalna (111zł). Chyba się opłaciło ;)

A Wy skorzystałyście z tej oferty Groupon? Kupujecie w ogóle te kupony?
Czytaj dalej ...

poniedziałek, 19 września 2011

Mac Club eyeshadow kontra Catrice C'mon Chameleon!

Cienie kameleony, czy jak to nazywa Mac "duo chromy", są ostatnio w modzie. Ich cechą charakterystyczną jest wielobarwnośc w zależności od światła jakie na nie pada. Ja kocham duo chromy z Mac, bo dodatkowo zupełnie inaczej wyglądają na różnych bazach.
Jakież było moje zdziwienie, gdy na jednym z blogów zobaczyłam swatche kopii mojego ukochanego Cluba z Mac!
Ten cień-kopia znajduje się w nowościach Catrice i nazywa się C'mon Chameleon! (nie bardzo wiem z jakiego to języka, pachnie jakoś z francuska ale pisownia nie ma z nim nic wspólnego :)
Pognałam więc do Natury i nabyłam.
A oto i moje porównanie:




Czy komentarz jest potrzebny?
Jedyna ewidentna różnica jaką widzę to trwałośc - Mac nie schodzi przy użyciu ciepłej wody i mydła...a poza tym... nie musicie wydawac 49 zł na cień z Mac - jest Catrice!
Czy to nie pachnie trochę podróbką ?...


Czytaj dalej ...

sobota, 17 września 2011

Szminka Pago Pago NARS z jesiennej kolekcji 2011 - swatches


Pamiętacie moją prezentacje jesiennej kolekcji NARS? Można ją obejrzeć TU

Z tej kolekcji najbardziej przypadła mi do gustu szminka o nazwie Pago Pago (znając zamiłowanie do przedziwnych nazw François Narsa podejrzewam, że skojarzył jej kolor z Samoa).

Ta właśnie szminka (i nie tylko, ale o tym w innych postach) przyjechała do mnie z Irlandii dzięki ogromnej uprzejmości jednej z bloggerek. Jeszcze raz bardzo dziękuję :)



Producent określa Pago Pago jako Shimmering Pink (lśniący róż) i opisuje w następujący sposób:

A beautifully sheer formula infused with ingredients to improve the condition of the lips. Sheer, long lasting color pigments have been suspended in this translucent formula to provide a sophisticated shine.

Piękna przejrzysta formuła nasycona składnikami mającymi na celu poprawę stanu warg. Przejrzystość, trwałe pigmenty zostały zawarte w tej formule w celu zapewnia wyrafinowanego połysku.(tłumaczenie moje a znam angielski hmmm…jako tako więc w razie czego proszę o korektę)


A François Nars dodaje:

If you're afraid of red lipstick, then a sheer textured lipstick is the easiest to wear - you almost don't need a mirror to put it on. It gives the lips a very sexy effect, a transparency on the lips almost like a fruit stain, like you've been eating strawberries.

Jeśli obawiasz się czerwonych szminek, to szminka o przejrzystej strukturze jest najłatwiejsza do noszenia – właściwie nie potrzebujesz lusterka, żeby ją nałożyć. Daje na ustach efekt bardzo sexowny, naturalny prawie jak plama po owocach, jakbyś jadła  truskawki.(tłumaczenie j.w.)


Czy rzeczywiście taka jest Pago Pago?



Gdy wyjmowałam ją z tekturowego kartonika bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie opakowanie – matowe, przypominające w dotyku welur, takie „inne”. Natomiast widok samej szminki przeraził mnie ze względu na bardzo widoczne, jakby brokatowe drobinki. Przy nakładaniu na usta  kolejne przerażenie – „twarda” struktura (o moje biedne usta przywykłe do kremowych konsystencji Guerlain!) i te drobinki tak wyraźnie odczuwalne przy malowaniu, jakbym tarła usta jakimś pellingiem. A po chwili zaskoczenie – drobinki zupełnie „rozpuściły się” (może pod wpływem ciepła) a na ustach poczułam tak dobrze znany mi kremowy efekt :)


 

Mimo iż spodziewałam się szminki mniej błyszczącej, bardziej nude niż pink, w bardziej jesiennej kolorystyce, Pago Pago ładnie wygląda na ustach, jest trwała i faktycznie daje naturalny efekt, jak po zjedzeniu jakiegoś owocu – niekoniecznie truskawki ale jakiegoś egzotycznego na pewno, może czegoś z Samoa… ;)

Cena ok 86 zł. bez przesyłki ;)

A Wam jak się podoba?
Czytaj dalej ...

czwartek, 15 września 2011

OPI Touring America Collection for fall 2011+moje pazurki po raz pierwszy

Ostatnio naszło mnie na wyszukiwanie w necie jesiennych kolekcji modowo-urodowych i znalazłam bardzo fajną w OPI. Nie jestem bardzo "lakierowa", dośc rzadko maluje paznokcie, ze względu na nawał prac domowych i małe dziecko - z reguły po 3-4 dniach mój manicure jest w opłakanym stanie. Jakiś czas temu trafiłam na lakiery firmy OPI i od tamtej pory chętniej maluję paznokcie, bo OPI trwa na moich paznokciach zazwyczaj ok. dwóch tygodni w niezmienionym stanie mimo prób na jakie go wystawiam (patrz wyżej). Nie mam wielu kolorów, bo jednak stare przyzwyczajenia zostają, ale dzisiaj chcę Wam przedstawic mój ulubiony jesienny OPIk w kolorze Barefoot in Barcelona z kolekcji Espaňa oraz kolekcję tej firmy przygotowaną na nadchodzącą jesień TOURING AMERICA.


Jest w niej kilka kolorów, które bardzo mi pasują.
Swatche na pazurkach przedstawiam dzięki uprzejmości Aprill

W nazwie pierwszego lakieru od góry jest błąd, to French Quarter for Your Thougts

Więcej swatchy znajdziecie na blogu Aprill 
Mnie najbardziej przypadły do gustu A French Quarter..., A Taupe The Space Needle, Get In The Expresso Lane i I Brake For Manicure.

Poniżej przedstawiam mój 9-dniowy własnoręczny, więc proszę o wyrozumiałośc :), manicure wykonany OPI Barefoot In Barcelona.

Przepraszam za ten nieestetyczny odcisk na środkowym palcu - to od ściskania długopisu (taki zawód)
Tu na środkowym widac pierwsze po 9 dniach zużycie
Ten manicure przetrwał 13 dni bez utwardzacza, przy normalnych pracach domowych, zabawie z dziecmi itp. itd.
Polecacie jakiegoś rywala ;)

Czytaj dalej ...

środa, 14 września 2011

Too Faced for fall 2011 Midnight in the Garden of Glamour

Dzisiaj chcę Wam przedstawić jesienną kolekcję kanadyjskiej firmy Too Faced.
Dlaczego akurat tej mało u nas znanej ?
Otóż tytuł kolekcji Midnight in the Garden of Glamour jest parafrazą jednego z moich ulubionych filmów w reżyserii Clinta Eastwooda Midnight In the Garden of Good and Evil (Północ w Ogrodzie Dobra i Zła) według świetnej powieści Johna Berendta i dlatego przeglądając Internet w poszukiwaniu nowości na nadchodzącą jesień zwróciłam na nią uwagę. Drugi powód jest taki, że kolekcja nawiązuje nie tylko do tytułu filmu i książki ale również cała jest utrzymana, moim zdaniem, w niesamowitej mroczno-tejemniczej konwencji utworu. Jej twórcy świetnie wczuli się w atmosferę i wymowę filmu tworząc kolekcję przepełnioną zmysłowością, tajemniczością i przepychem – tak ja kolorystycznie właśnie widzę ten film.
Jeśli nie miałyście okazji obejrzeć filmu to szczerze polecam – albo od razu się zakochacie (jeśli lubicie Kevina Spacey to na pewno się zakochacie) albo nie zrobi na Was wrażenia tak jak i kolekcja Too Faced. Ja się zakochałam i żałuję, że nie jest u nas dostępna.


New Smokey EyeShadow
Exotic Color Intense Eye Shadow Single
Perfect Eyes Waterproof &Tearproof Eyeliners
Shadow Insurance Lemon Drop, Size Queen Mascara, Shadow Brushes Set
 


Jak Wam się podoba?
Czytaj dalej ...

wtorek, 13 września 2011

L’Biotica DERMOMASK Intensywne Nawilżenie


Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić moje odkrycie z ostatnich dni. Co roku moja twarz po letnim częstym eksponowaniu jej na słońcu wymaga sporo nawilżenia. Wraz z nadejściem jesieni sięgam wtedy po rozmaite maseczki. Zazwyczaj korzystam z saszetek, takich, które starczają na 2-3 razy. Nie jestem z tego „patentu” zadowolona, bo z reguły producenci nie zalecają stosowania masek dzień po dniu a jak tu nie wykorzystać w ten sposób otwartej saszetki? Jak ją zostawię otartą na 1 -2 dni to potem mam opory, żeby jej znowu użyć, bo wydaje mi się to mało higieniczne . I tak zazwyczaj saszetka z przeznaczenie ma 2-3 użycia po jednym ląduje w koszu. Niby 2-3 zł. ale w sumie się uzbiera tych wyrzuconych pieniędzy. Jak dotąd nie znalazłam natomiast takiej, która miałaby akurat taką pojemność i cenę (!), żebym skusiła się na zakup pełnowymiarowego opakowania. Aż do dnia, gdy kupiłam DERMOMASK L’Biotica :)

zdjęcie pochodzi z http://www.lbiotica.pl/
 
L’biotica zajmuje się produkcją dermokosmetyków i kosmeceutyków. Grupa L’biotica istnieje od kilku lat. Jesteśmy w Polsce wyłącznym i oficjalnym dystrybutorem produktów firmy Himalaya Herbals, Organix Cosmetix, Danielle Laroche, FETTE Pharma AG, Botoceutical, Planter's.
Preparaty L’biotica dostępne są wyłącznie w aptekach i sklepach zielarsko-medycznych. (dane ze strony http://www.lbiotica.pl/)

Na rynku polskim firma obecna jest od 2005 roku.

W ofercie L’Biotica DERMOMASK mamy 6 rodzajów masek więc naprawdę każda z nas znajdzie coś dla siebie.

AKTYWNY LIFTING
EFEKTYWNA REGENERACJA
GŁĘBOKIE OCZYSZCZENIE
INTENSYWNE NAWILŻENIE
POPĘKANE NACZYNKA
AFTER SUN

Informacja producenta:
Maseczka intensywnie nawilżająca z serii DERMOMASK zawiera 2% Cucumis sativus (wyciąg z ogórka) oraz 2% Vitis vinifera (wyciąg z winogron). Połączenie naturalnych składników pozwala na pełne odżywienie i odświeżenie skóry, dzięki czemu staje się ona gładka, elastyczna i zmiękczona.
Cucumis sativus dzięki dużej zawartości soli mineralnych i wody działa odżywczo, łagodzi podrażnienia i przywraca jej naturalną równowagę kwasową. Ma doskonałe działanie tonizujące.
Vitis vinifera zawiera bardzo dużo odmładzających polifenoli, fitohormonów, witamin i kwasów owocowych, dzięki czemu stymuluje produkcję kolagenu, elastyny i kwasu hialuronowego. Zwiększa również właściwości obronne skóry i chroni ją przed wolnymi rodnikami.

DERMOMASK intensywne nawilżenie


ZALETY:
- dobrze nawilża,
- znika uczucie ściągniętej skóry,
- twarz jest wypoczęta, nabiera świeżego i promiennego wyglądu
- świetnie się wchłania,
- nie podrażnia,
- po nałożeniu, mimo lekkiego, krótkotrwałego świecenia i wrażenia „tłustości” daje uczucie schłodzenia, ukojenia ( ja mam cerę naczynkową więc ten efekt jest dla mnie ważny)
- przystępna cena ok.17 zł za 50 ml.
- higieniczne opakowanie z pompką, dostępne są też saszetki po 10ml
- dość zwarta konsystencja, zastyga na twarzy, co ja akurat lubię w maseczkach, nie znoszę jak mi się „mażą” na twarzy,
- przyjemny zapach.

zwarta konsystencja
 
 
nieco tłustawa konsystencja, ale szybko się wchłania
WADY:
- nie znalazłam.

Producent zaleca pozostawienie maseczki na twarzy przez 20 minut i ten czas absolutnie wystarcza, żeby poczuć efekt już po pierwszym zastosowaniu.

KONKLUZJA:
Bardzo przypadła mi do gustu ta maska i zapewne kupię inne z tej serii. Koniec z naddartymi saszetkami ! :)

A Wy macie swoje ulubione maseczki? Jakie preferujecie, saszetki czy pełnowymiarowe opakowania?
Czytaj dalej ...

piątek, 9 września 2011

Szarości, szarości z Inglota i Mac + taki sobie makijaż :)

Wraz z nieuchronnym nadejściem jesieni robię zawsze małe zapsy na zimę - tak, jak zwierzątka obrastają w sadełko, aby przetrwac zimę, ja obrastam w kosmetyki, bo w zimie nie lubię "oburdana" w puchówkę, szalik i czapę plątac się po galeriach handlowych :)
Jak więc co roku tak i teraz zaczynam moje "gromadzenie sadełka kosmetycznego" ;).

Dzisiaj chciałam pokazac Wam moje nowe nabytki cieni z Inglota i Mac oraz makijaż (!) jaki nimi wykonałam na własnej osobie.
Cienie z Inglota to: 447 Pearl, 122 AMC Shine, 147 AMC Shine i 451 Pearl. Są to przepiękne moim zdaniem srebrne szarości.
Cienie z Mac to srebrno-szara Electra i duo chrome Vex. Cienie z Mac zupełanie inaczej wyglądają na bazie i bez niej - same ocenicie. Cieniowi Vex poświęcę chyba osobny post - nie jest to szary kolor, ale... :)
Jeśli chodzi o mój makijaż ( nazwijmy go tak) to użyłam:
- bazy Guerlain,
- w zewętrznym kąciku i do 1/3 ruchomej powieki cienia 147 Inglot,
- zewnętrzny kącik przyciemniłam dodatkowo cieniem 451 Inglot,
- na środku ruchomej powieki Electra z Mac,
- w wewnętrznym kąciku Vex z Mac
- do 1/3 dolnej powieki, na linii rzęs cień 451 Inglot,
- na środku dolnej powieki przy linii rzęs Vex
- tusz Opulash Optimum Black (docieramy się :)
Nie wiem czy dostatecznie fachowo określam te wszystkie miejsca nakładania cieni, ale obserwujące mój blog profesjonalistki na pewno skorygują i oczywiście ocenią makijaż. Jest rzecz jasna "taki sobie" :)



Vex to duo chrome   
Mam dla Was szybkie rozdanie - kupiłam omyłkowo 2 cienie Inglota 451. Ktoś reflektuje? :)
Zasady rozdania - wyraź chęc i napisz jakie są Twoje ulubione jesienne cienie.
Czytaj dalej ...

czwartek, 8 września 2011

I Love…Cosmetics - solidny konkurent TBS


Kilka dni temu w moim konkursie „Twój kosmetyk moja recenzja” wyłoniłam zwycięzcę One_LoVe, która wybrała do recenzji nową linię kosmetyków do pielęgnacji ciała i kąpieli angielskiej firmy I Love Cosmetics Ltd. Kosmetyki dostępne są w Polsce w perfumeriach Douglas
I Love… weszło na rynek w 2008 roku i kosmetyki są dostępne w drogeriach/perfumeriach w Europie, Australii, Kanadzie, a nawet Emiratach Arabskich. Firma planuje wejście m.in. na rynek amerykański.
W jej ofercie znajduje się kilka stałych i okazjonalnych  linii zapachowych (a może raczej smakowych ;)) a w każdej 6 produktów do pielęgnacji ciała: krem do rąk, żel pod prysznic i do kąpieli, peeling, masełko, balsam do ciała, balsam do ust. 

źródło www.ilovecosmetics.eu
W stałej ofercie znajdziemy następujące zapacho-smaki:

1. blueberry&smoothie
2. coconut&cream
3. mango&papaya
4. raspberry&blackberry
5. strawberries&milkshake
6. vanilla&ice cream

W polskich perfumeriach Douglas dostępne są, o ile dobrze pamiętam, kremy do rąk, żele, peelingi, masełka i balsamy .

I Love Cosmetics uważana jest za odpowiednik The Body Shop. Obie firmy posiadają podobny asortyment, obie bazują na  zapachu jako głównym elemencie przyciągającym klienta. Są to kosmetyki nie testowane na zwierzętach i ich skład ma być jak najbardziej przyjazny dla skóry.

Do mojej obiecanej recenzji kupiłam 3 produkty, każdy z innej linii zapachowej. Kiedyś miałam 1 czy 2 produkty tego typu z TBS ale nie zachwyciły mnie ani pod względem jakości ani tym bardziej ceny. Ich działanie na pewno jest lepsze niż  zwykłych produktów drogeryjnych czy supermarketowych ale najzwyczajniej w świecie trochę szkoda mi pieniędzy, bo ta różnica nie jest, moim zdaniem, ich warta. Kiedy od One_LoVe dowiedziałam się o istnieniu konkurenta TBS postanowiłam jednak sprawdzić ile te kosmetyki są warte.

Moje zakupy to I Love …lemons&limes żel pod prysznic i do kąpieli, I love…raspberry& blackberry peeling i I Love…strawberries&milkshake balsam do ciała.


I Love …lemons&limes żel pod prysznic i do kąpieli
ZALETY:
- piękny, wyrazisty zapach PRAWDZIWIE owocowy, aż ma się ochotę skosztować
- długo utrzymuje się na skórze,
- nie lepi się do skóry, ani do urządzeń sanitarnych ;-)
- już po kilku zastosowaniach można odczuć nawilżenie skóry,
- nie podrażnia,
- wystarczy zastosować naprawdę niewielką ilość, więc najprawdopodobniej będzie wydajny,
- przystępna cena 29 zł za 500ml
WADY:
- na razie nie widzę
fajny pomysł na ulotkę

I Love…raspberry&blackberry peeling:
ZALETY:
- przyjemny zapach, nie chemiczny,
- ma maleńkie drobinki a mimo to dobrze ściera,
- po spłukaniu nie pozostawia uczucia wysuszonej skóry,
- dużo skuteczniejszy niż podobne produkty drogeryjne (vide Alterra czy coś z supermarketu),
- cena 29zł za 200ml
WADY:
- na razie brak,

I Love…strawberries&milkshake balsam (250ml)

Tu mam mieszane uczucia, bo z jednej strony nic mu zarzucić nie można ale też nie daje jakiegoś wyjątkowego efektu. Zapach jest według mnie zbyt spożywczy jak na produkt, w którym… „kładziesz się spać”, chyba, że Twój towarzysz  życia jest wielbicielem truskawek ;). Zaletą jest na pewno cena 29zł. Jednak jeśli chodzi o balsamy i mleczka do ciała ja zostanę przy swoich sprawdzonych produktach aptecznych. Może skuszę się jeszcze kiedyś na jakieś masełko z I Love… 
  
skład balsamu do ciała
KONKLUZJA:

Sądzę, że I Love …to firma, która skutecznie może konkurować z TBS, ze względu na jakość,  a przede wszystkim na cenę. Za odpowiedniki w TBS trzeba zapłacić sporo więcej. Dotychczas stosowałam „jakieś tam” produkty ogólnodostępne, ponieważ TBS jest dla mnie w tej kategorii stanowczo za drogi. Po krótkim przetestowaniu I Love…stwierdzam, że jeśli mam wybór między supermarketowym „czymś tam”, TBS  i I Love…wybiorę I Love…, ponieważ jakość jest lepsza niż tych z supermarketu,  porównywalna do TBS a cena zdecydowanie do zaakceptowania i jednakowa dla wszystkich produktów.
Dla mnie ważny jest również napis - Manufactured in UK :)


Czytaj dalej ...
Blog template designed by SandDBlast