czwartek, 31 maja 2012

MAC Beth Ditto przed premierą - mały haul i swatche

Jak na razie, z kolekcji MAC Beth Ditto, skusiłam się na poniższe produkty:








I jeszcze swatche wszystkich szminek Pro Longwear z tej kolekcji i jednej konturówki.
Dla porównania z Booyah!!! zeswatchowałam również Morange ze stałej kolekcji (wykończenie amplified)


Moje wrażenia na gorąco z kolekcji Beth Ditto:
- wśród szminek znalazłam tylko dwa kolory dla siebie, te które kupiłam,
- konturówki są nieco twarde ale dobrze rysują, nie rozmazują się,
- Smoke&Shade Shadow/Liner to, jak dla mnie, porażka,cień jest toporny w nakładaniu (aż mnie powieka rozbolała od aplikacji) a liner za gruby jak na tego typu produkt - widzę raczej jego zastosowanie jako bazy pod inne cienie ale też trzeba się napracowac.

Kolekcja Beth Ditto będzie dostępna w sprzedaży od czerwca

Czytaj dalej ...

wtorek, 29 maja 2012

MAC Beth Ditto Smoke & Shade Shadow/Liner - dylemat ;)

Smoke&Shade Shadow/Liner MAC z kolekcji Beth Ditto 
to dwustronna kredka do oczu spełniająca rolę cienia i eye linera w jednym.

Który z produktów byście wybrały?


źródło: asoftblackstar.blogspot.com

Czytaj dalej ...

poniedziałek, 28 maja 2012

Essie Braziliant

Essie Braziliant pochodzi w ubiegłorocznej letniej kolekcji o tej samej nazwie. Jest to intensywny, soczysty pomarańcz z delikatnym "migotkiem (czyt. shimmerem). Podoba mi się :)

Lakiery Essie mają bardzo wygodny, szeroki pędzelek, dobrze się nakładają, ten wymaga dwóch warstw do pełnego krycia, z Seche Vite wytrzymuje do 5 dni, potem nieco matowieje. Nie odpryskuje, nie tworzy smug. Podoba mi się w nim to, że w każdym oświetleniu wygląda nieco inaczej.





Czytaj dalej ...

niedziela, 27 maja 2012

Spotkanie Olay i Pantene z blogerkami jeszcze raz :)


Od razu na wstępie chcę zaznaczyć, że nie jest to post sponsorowany, nie współpracuję z żadną z niżej wymienionych marek a zaznaczam to dlatego, że post będzie utrzymany w duchu zachwytów i peanów.

Jak już miałyście zapewne możliwość przeczytać u innych bloggerek m.in. u Obsession i Dezemki, 25 maja odbyło się w moim mieście (a co, jestem lokalną patriotką) czyli w Warszawie spotkanie 10 blogerek z markami Pantene i Olay oraz z ich ambasadorkami, aktorkami Martą Żmudą-Trzebiatowska i Julią Pietruchą. 


Spotkanie zostało przygotowane przez agencję PR Partner Of Promotion.  
Jakimś cudem udało mi się być wśród zaproszonych blogerek.  

Przyznam szczerze, że szłam na nie głównie z zamiarem spotkania się z koleżankami blogerkami, ponieważ znając nasze polskie realia i podejście społeczne ale też i medialne do blogów podeszłam do niego ze sceptycyzmem – „pewnie potrzeba im publiczności do jakiegoś zorganizowanego dla mediów eventu”.
Jakież było moje zdziwienie, gdy po przekroczeniu progu siedziby Welli, gdzie odbywało się spotkanie okazało się, że jest ono zorganizowane TYLKO i WYŁĄCZNIE dla nas i że jest tak kameralne. Mój  zachwyt postępował z każdym kolejnym etapem spotkania. Pierwsza część odbywała się z udziałem ambasadorek Olay i Pantene Julii Pietruchy i Marty Żmudy-Trzebiatowskiej i poświęcona była na prezentację multimedialną opatrzoną bardzo profesjonalnymi komentarzami głównego kosmetologa Olay Pani Aleksandry Artiuch oraz Pani Agnieszki Płusy-Balcarek, stylistki fryzur, eksperta Welli.
Cennych i czasami zabawnych porad oraz komentarzy  dostarczyły również ambasadorki marek Julia Pietrucha i Marta Żmuda-Trzebiatowska. 

dzięki Obsession :)
Po prezentacji zostałyśmy zaproszone na pyszny zimny i ciepły poczęstunek. 

Niestety nie mogłam wziąć udziału w drugiej części spotkania poświęconej na indywidualne porady pielęgnacyjne i zabiegi kosmetyczne tym bardziej, że z informacji na blogach uczestniczek wiem, że mam czego żałować.

Na pożegnanie otrzymałam od Oli, koordynatorki całego eventu z ramienia  Partner Of Promotion dwie torby z przyjemną zawartością. Kremy Olay są mi mało znane więc chętnie wypróbuję. Produkty Pantene również wypróbuję z przyjemnością, ponieważ to zazwyczaj tego typu kosmetyki drogeryjne stosuję w pielęgnacji włosów. Niestety nie mam na tyle wiedzy i cierpliwości aby zgłębiać inne metody dbania o włosy a ponieważ stosowanie od lat produktów typu Pantene nie zaszkodziło dotychczas mojej czuprynie więc naprawdę ucieszyłam się z tego prezentu.



W spotkaniu oprócz mnie wzięły udział: Agata Ma Nosa, Anka, Dezemka, Ewalucja, KiziaMizia, Obsession, Sauria80, Siuoxie, Sweet&Punchy.
Dziękuję Wam dziewczyny za miłe spotkanie i mam nadzieję, że nie było ostatnie.

Czytaj dalej ...

środa, 23 maja 2012

Włóż nie różowy róż :)


Od razu na wstępie tego posta muszę się przyznać, że nie byłam nigdy wielką fanka różów.  Przyczyny były dwie. Kiedy byłam piękna i młoda (!) miałam zawsze naturalne rumieńce, które były moja zmorą przez wiele lat. Nawet jako dorosła już kobieta czerwieniłam się i nadal czasami mi się to zdarza pod wpływem silnych emocji – taka uroda. Drugi powód był związany z tym, że zazwyczaj róże kojarzyły mi się właśnie z różowym kolorem a nie chciałam podkreślać dodatkowo swoich i tak wystarczająco różowych polików.  Nie było również kiedyś (za króla Ćwieczka) specjalnego wyboru.

Kilka lat temu zaprzyjaźniłam się jednak z tym ważnym elementem makijażu i co więcej okiełznałam jako tako jego aplikację. Pozostałam jednak sceptyczna co do różowych odcieni. Na szczęście mamy teraz ogromny wybór kolorów, konsystencji więc nie jest trudno znaleźć odpowiedni produkt.

Chcę Wam zaprezentować mój niedawny nabytek, który dotarł do mnie dzięki uprzejmości Marti.

Róż Modern Mandarin pochodzi z wiosennej limitowane kolekcji MAC Très Cheek, która w Polsce nie była dostępna. Jest to dość intensywnie wyglądający, na pierwszy rzut oka, pomarańczowy kolor. Ma on jak większość tego typu produktów formę prasowaną a i konsystencja jest równie typowa czyli pudrowa. 


Pokochałam ten kolor od pierwszej aplikacji mimo, że przy mojej karnacji powinnam raczej używać delikatnych, rozświetlających, jaśniutkich różo-beżów lub w ostateczności fiołkowych. Jestem przekorna ale nie do końca. Modern Mandarin tylko w pudełeczku wygląda tak intensywnie. Po nałożeniu daje ciepły, brzoskwiniowy efekt buzi muśniętej słońcem tzw. „bonne mine” czyli zdrowego blasku.
Zresztą same oceńcie 

Czytaj dalej ...

wtorek, 22 maja 2012

Na pohybel Superpharm

Jestem bardzo niezadowolona, bo jak już wiecie w Superpharm pojawiła się szafa z lakierami ESSIE. Bardzo mnie to martwi, bo dojdą mi kolejne wydatki :P
Już doszły...
z lewej Braziliant, z prawej In Stitches
Na szczęście Superpharm nieco się zrehabilitował za to faux pas i dorzucił 2 szklane pilniczki






Pytanie do Was: Chadzacie do manicurzystki czy same malujecie pazurki? A jeśli chadzacie, to jakie lakiery dominują w takich gabinetach?
Czytaj dalej ...

niedziela, 20 maja 2012

Z życia MAComaniaczki czyli MAC Technique cz.2


W ostatni piątek tj. 18 maja byłam na drugich już w mojej krótkiej karierze MAComaniaczki warsztatach makijażowych z cyklu MAC Technique. Tym razem wybrałam opcję ukierunkowaną na twarz czyli pielęgnację i makijaż. O warsztatach z makijażu oka możecie poczytać TU.

Tym razem warsztaty odbyły się na specjalnie zbudowanej platformie-scenie w CH Galeria Mokotów w Warszawie. Wahałam się kilka dni czy w ogóle wziąć w nich udział, ponieważ trudno było w salonie uzyskać informację o sposobie ich organizacji a pomysł warsztatów na podium w otoczeniu tłumu kupujących przyjęłam z pewną dozą nieufności. Koniec końców, ponieważ uzależnienie wygrało wykupiłam voucher i  powędrowałam na warsztaty. 

Tak, jak się obawiałam siedziałyśmy (7 uczestniczek) na scenie, która nie była jakoś specjalnie osłonięta ale zapewne MAC miał w tym swój interes – po prostu promocja marki. Co prawda stanowiska do makijażu były ustawione tyłem do otoczenia ale i tak nie czułam się zbyt komfortowo zwłaszcza, że scena znajdowała się na głównym  „placu” na parterze a z galerii na piętrach gapie przystawali i przyglądali się nam. No cóż, ja niby z racji zawodu specjalnie wstydliwa nie jestem, bo od wielu lat „występuję” przed różnymi grupami studenckimi i nie jest to bynajmniej taniec na rurze (he, he, he) mimo to czułam się jednak nieswojo. Nikt chyba nie lubi pokazywać się tak zupełnie sauté czyli bez makijażu obcym ludziom. Na szczęście przeżyłam a poza tym czego to ja bym dla Was moje kochane czytelniczki nie zrobiła, żeby móc zaprezentować rzetelne sprawozdanie z wydarzenia.


Przy każdym stanowisku makijażowym leżał mały segregator na notatki ( o dość oryginalnym charakterze), zawierający firmowy ołówek i face charts. Każde stanowisko wyposażone było, jak podczas pierwszych warsztatów, w lusterko, zestaw pędzli MAC oraz pojemniczki na próbki. 

Makijaż według MAC, zaprezentowany na modelce, zaczynamy i kończymy spryskaniem twarzy preparatem o nazwie Fix+. Jest to nawilżająca mgiełka, która odświeża  ale i utrwala makijaż. Następnie nakładamy serum Prep+Prime. Serum zawiera czerwone algi i kofeinę, nadaje się do każdego rodzaju skóry. Później krem np. żel-krem Mineralize Charged Water Moisture Gel. Podobno bardzo lekki krem, ultra nawilżający, nadający skórze miękki rozjaśniony wygląd. Kolejny produkt to krem pod oczy Fast Response Eye zawierający kofeinę, która neutralizuje m.in. opuchliznę  oraz ekstrakt z jabłka optycznie rozjaśniający cienie. W prezentowanym makijażu zaproponowano również jedno z najmłodszych dzieci MAC - podkład Matchmaster. Jest to podkład teoretycznie do każdego rodzaju skóry, średnio kryjący, dający satynowo-matowe wykończenie. Kolejnym wykorzystanym produktem był korektor Pro Longwear dający matowy efekt od średniego do mocnego krycia. Następnie wizażystka użyła sypkiego, transparentnego, pudru wykończeniowego Prep+Prime Finishing Powder. Zawiera on mączkę kukurydzianą, daje efekt satynowej, gładkiej skóry, jest niewidoczny na twarzy, utrwala makijaż. Występuje również w wersji prasowanej. W roli brązera wizażystka użyła Mineralize Skinfinish Natural  w odcieniu Medium Deep. Jest to produkt stosowany zarówno jako rozświetlacz, puder wykończeniowy na całą twarz lub właśnie do delikatnego wykonturowania jako brązer. Na koniec oczywiście róż również mineralny. Jak wspomniałam na początku opisu wszystko zostało utrwalone mgiełką Fix+. Cały look został dopełniony oczywiście makijażem oka.


Po prezentacji na modelce nastąpiła część praktyczna czyli samodzielne wykonanie w/w makijażu twarzy pod okiem wizażysty. Przypadał jeden wizażysta na 2-3 osoby. Ze mną i dwiema innymi dziewczynami pracował Adam. Oczywiście zaprezentowany look i produkty użyte były tylko przykładowe i dopiero Adam, po krótkiej analizie skóry każdej z nas,  dobierał odpowiednie według niego produkty. Mnie zaproponował następujące: 
1. Complete Comfort Cream przeznaczony do natychmiastowego uspokojenia skóry podrażnionej, wrażliwej, naczynkowej, okrutnie śmierdzi
2. Mineralize Charged Water Moisture Eye Cream, krem redukujący cienie i rozświetlający,
3. Prep+Prime Skin Smoother, primer punktowy na bardzo przesuszone miejsca,
4. Prep+Prime Skin, baza wygładzająca, niwelująca zaczerwienienia ,
5. podkład sypki mineralny Mineralize SPF 15, podkład, którym można budować krycie, jak przy innych „tradycyjnych” mineralnych podkładach sypkich, dobrze przykrywa naczynka,
6. Brow Set w kolorze Beguile, żel do brwi w pięknym złoto-brązowym kolorze.

Muszę przyznać, że z tych warsztatów wyniosłam znacznie więcej niż z poprzednich. Dowiedziałam się jak szeroką gamę produktów do pielęgnacji posiada MAC, nie znam jej prawie w ogóle,właściwie każda skóra znajdzie tu coś dla siebie począwszy od standardowych produktów a kończąc na pielęgnacji specjalnej jak np. Skin Smoother.

Produkty, które przypadły mi do gustu i które na  pewno wypróbuję przy najbliższej okazji to krem CCC,  mineralny pod oczy, Skin Smoother (zapowiada się na rewelację), transparentny puder sypki lub prasowany Prep+Prime oraz korektor Pro Longwear, mgiełka Fix+ jako produkt uniwersalny (znam, dzięki wymiance z Malowajką)

Z ciekawostek, którymi podzielili się z nami wizażyści zapamiętam to, że:
- dobrze jest nakładać pielęgnację pędzlami, ponieważ wykonujemy wówczas przy okazji masaż i produkty lepiej wnikają w skórę,
- przy matowym wykończeniu podkładu nieodzowne jest użycie brązera i różu, w przeciwnym razie twarz staje się płaska,
- róż nakładamy zaczynając od przyciśnięcia pędzla do „jabłuszka” (tej najbardziej wydatnej części kości policzkowej) a następnie delikatnymi ruchami rozprowadzamy go na zewnątrz, ku górze, w stronę skroni,
- nie konturujemy zbyt wyraźnie brązerem kształtu twarzy, raczej rozcieramy go zaczynając od nasady kości policzkowej schodząc w dół, nie wchodzimy na policzek. Tym co zostanie na pędzlu omiatamy owal twarzy,
- do utrwalenia, wykończenia makijażu, czy do poprawek w ciągu dnia (eliminacja efektu świecenia) lepiej używać pudru transparentnego, ponieważ pudry kolorowe stosowane do poprawek pod koniec dnia dadzą nam efekt zważonej, wielokolorowej masy na twarzy,
- filtry nie łączą się ze sobą (to wiedziałam) i nie ma specjalnego znaczenia czy stosujemy krem z filtrem pod podkład, który też zawiera jakiś filtr, ponieważ i tak filtr z podkładu, czy innego produktu „wierzchniego” będzie spełniał swoją rolę a nie to, co pod spodem.

Nie przekonałam się natomiast do podkładów MAC, ponieważ aby uzyskać efekt jaki osiągam po nałożeniu kremu i Dior Capture Totale w przypadku kosmetyków MAC musiałabym zastosować przynajmniej 3 inne produkty pielęgnacyjne zanim nałożyłabym podkład. Nie lubię tak obciążać swojej twarzy i najnormalniej w świecie nie mam zazwyczaj na to czasu. Nie jestem  przekonana np. do Matchmastera dlatego, że promowany jest jako podkład dla każdego rodzaju skóry a według mnie coś co jest dla każdego jest dla nikogo.

Ogólnie jednak jestem pozytywnie zaskoczona, dużo bardziej zadowolona niż z warsztatów poświęconych makijażowi oka więc jeśli macie ochotę zaprzyjaźnić się z pielęgnacją MAC i nie boicie się publicznego ekshibicjonizmu to spieszcie na kolejne MAC Technique, które zapewne już niebawem.

Jednak niepotrzebnie Cię odwiodłam Agato od uczestnictwa (widać skruchę?) ale spróbuję odkupić winę kawą w piątek.


Czytaj dalej ...

czwartek, 17 maja 2012

Moje pierwsze publiczne zużycia


W ciągu ostatnich kilku miesięcy udało mi się zużyć to, co widzicie na zdjęciu, czyli:

1. Aroma Tonic Lancôme żel pod prysznic z serii, którą bardzo lubię. Był bardzo wydajny i pięknie pachniał, jak woda (mgiełka) i inne produkty z tej linii. Miał właściwości energetyzujące – dość silny herbaciano-ziołowo-cytrynowo zapach. Ogólnie dobry produkt, spełniający swoją rolę ale nie za tę cenę. Sama nie kupiłabym go, bo nie kupuję wysokopółkowych produktów do higieny ale był to prezent.

2. Caudalie Eau Démaquillante – bardzo lubię tę apteczną markę. Receptura kosmetyków Caudalie oparta jest na bazie wyciągu z pestek winogron a do produkcji kosmetyków używane są przede wszystkim składniki z winorośli. Płyn micelarny to już któraś z kolei moja butelka, teraz kupiłam 400ml ( a co, jak szaleć to szaleć – cena była atrakcyjna). Spełnia swoją rolę, dokładnie oczyszcza, nie podrażnia, nadaje się nawet do bardzo wrażliwej skóry, nie zawiera parabenów, olei mineralnych ani barwników, bardzo przyjemnie pachnie. Będę wracać do tego produktu wciąż i wciąż…

3. Nuxe krem do rąk Rêve de Miel – kolejna apteczna marka, którą lubię. Nie jest to żadna rewolucja w dziedzinie pielęgnacji dłoni ale bardzo przyzwoitej jakości produkt spełniający swoją rolę – nawilża, dobrze się wchłania, na zimę za słaby ale na wiosnę i lato jego lekka formuła dobrze pielęgnuje dłonie i paznokcie. Zawiera m.in. wyciąg z miodu i migdałów w związku z tym pięknie pachnie.

4. Avène Cold Cream krem do rąk – za marka generalnie nie przepadam ale do tego kremu wracam od lat w zimie, gdy moja skóra cierpi. Świetnie natłuszcza, pozostawiając dość długo tłustą warstwę na skórze więc albo do stosowania na noc albo dla tych, którzy kochają takie tłuściochy (jak ja). Chyba już jest wycofany a szkoda, wielka szkoda. Trudno mi będzie znaleźć zamiennik.

5. Iwostin woda termalna z Iwonicza Zdroju – otrzymałam jako gratis do jakiegoś innego produktu, była bardzo poręczna więc nosiłam zazwyczaj w torebce. Dobrze tonizowała, nie podrażniała, uspokajał skórę w przesuszonych kaloryferami pomieszczeniach. Ogólnie jestem na tak i pewnie w lecie też będę z niej korzystać, bo jest stosunkowo tania w porównaniu z Avène czy Vichy.

6. Clarins Multi-Active Jour (Day)opis

7. Clinique Redness Solutions Daily Relief Cream - opis
Czytaj dalej ...

środa, 16 maja 2012

Paczucha od Domi :)

Jak zapewne większośc z Was wie nasza blogowa koleżanka Dominika z Wyznań kosmetykoholiczki rozpoczęła niedawno własną działalnośc i w jednym z krakowskich CH prowadzi wyspę z kosmetykami Flormar. Naprawdę dzielna kobieta :)
Niedawno otrzymałam od niej paczuszkę z tą oto zawartością:

Od razu rzuciłam się na paletkę cieni



Bardzo ładne opakowanie, zaklejone (żeby nie było wątpliwości, że ktoś przed nami do niego zaglądał :) co cenię u producentów kosmetyków, posiada małe lusterko, dobrze się zamyka.
Cienie są bardzo dobrze napigmentowane, perłowe, kremowe w dotyku, łatwo nałożyc je pędzelkiem, dobrze się blendują i są dośc trwałe (na bazie nawet do 8 godzin). Ważną ich zaletą jest dla mnie fakt, że na oku prezentują się tak samo intensywnie jak na swatchu na dłoni co nie jest ewidentne w przypadku tanich kosmetyków oraz, że nie wyprodukowano ich w Chinach. "Na dniach" wrzucę jakiś makijaż tą paletką.

Dzięki Domi :)


Czy coś się ostatnio dzieje z ładowanie zdjęc? Nie udało mi się już dodac swatchy cieni :(

Czytaj dalej ...

poniedziałek, 14 maja 2012

Chciałabym...

...umiec zrobic chociaż jedną z tych kresek :(

źródło


Jutro zamierzam "zanabyc" jakikolwiek MACowy Superslick Eyeliner i do dzieła - może się uda ;)
Czytaj dalej ...

niedziela, 13 maja 2012

Skoro "matka" Obsession pokazuje się niekosmetycznie to ja też :)

;)
(czy znowu widac słuchawkę i komputer zamiast emotikona ??)


Moje Clarksy z LON-DY-NU - też bywam, a co ;)

Czytaj dalej ...

sobota, 12 maja 2012

A jednak...

Chyba jednak mimo jednorazowego niewypału z tuszem Guerlain zakupionym w Marionnaud najbardziej lubię właśnie tę perfumerię. Ma zdecydowanie najczęstsze i chyba najciekawsze zniżki, promocje.
Ostatnio otrzymałam pocztą 2 kupony zniżkowe na 35zł każdy oraz sms z informacją o 20% obniżce na cały asortyment w dniach 10-14.05. Okazało się, że mogę wszystko to połączyc i oto efekt:




Udałam się do pobliskiej Mario w celu nabycia bazy Guerlain L'Or a na miejscu okazał się, że większośc produktów Makeup Factory oraz lakierów MAVALA jest przeceniona o 50 i 30%. Lakiery ANNY zaś o 30%.

Za całe widoczne na zdjęciu zakupy zapłaciłam 264zł. Regularna cena samej baza Guerlain to 272zł (!).
Czytaj dalej ...

czwartek, 10 maja 2012

Zestaw do zadań specjalnych


Smoky evening eyes niedawno przedstawiła swój obowiązkowy, codzienny zestaw do makijażu wraz z akcesoriami. Chciałabym przedstawić Wam mój i zaproponować  abyście dokonały podobnej prezentacji na Waszych blogach. Ot, taki nieformalny TAG.


Jak widzicie na zdjęciu jest tego sporo i przyznam, że przygotowując  je przestraszyła  mnie ta ilość. Czy ja naprawdę w ciągu tych 15-20 minut (tyle zazwyczaj trwa mój pełny makijaż) korzystam aż z TYLU rzeczy (!?) Niestety lub stety tak.

0. Baza – nie ma jej na zdjęciu, ponieważ właśnie się skończyła a poza tym nie stosuję tego elementu makijażu codziennie. Mowa tu o Redness Solution Clinique. Bardzo przyzwoity produkt, który dobrze radzi sobie z moimi naczynkami. Ostatnio testuję jednak coś mocniej nawilżającego czyli MUFE HD Elixir.

1. Podkład – a raczej podkłady, ponieważ lubię co 2-3 dni zmienić nieco odcień twarzy dopasowując go do koloru pozostałych elementów makijażu. Aktualnie moimi ulubieńcami są Dior Capture Totale i Kanebo Fluid Finish.

2. Baza pod cienie – moją ukochaną Guerlain Ombre Eclat zastępuję ostatnio lżejszym Paintpotem MAC w kolorze Painterly (cielaczek, nudasek), który doskonale pokrywa drobniutkie żyłki na powiekach. Czasami nawet sam PP, kreska i tusz mi wystarcza za cały makijaż.

3. Cienie – na zdjęciu widzicie moją nieMACową paletę z MACową zawartością. Ostatnio dość mocno kombinuję z odcieniami i czasami nakładam kilka różnych kolorów zanim efekt uznam za zadowalający. Kiedyś może ją pokażę w z bliska. Zdradzę też, że nie jest to jedyna moja paletka cieni MAC.

4. Eyeliner – zazwyczaj jest to brązowy Eyeliner Gel Bobbi Brown

5. Tusz – niezmiennie wracam do DiorShow Backstage w czerni i brązie. Ot taka świecka tradycja.

6. Korektor – jedynie pod oczy. Od jakiegoś czasu jest to Clinique Airbrush. Wariacka cena jak za 1,5 ml. ale jest bardzo wydajny i bardzo dobrze dobrałam sobie kiedyś odcień i nie chce mi się już eksperymentować.

7. Puder wykończeniowy – nadal poszukuję ideału a w oczekiwaniu na znalezienie takowego stosuję Superpowder Double Face omiatając nim twarz pędzlem i traktując właśnie jako puder.

8. Róż – nie jestem specjalną miłośniczka róży u siebie, ponieważ niezależnie od ilości podkładu jaki nałożę na twarz wciąż mam wrażenie, że i tak moje naczynka są widoczne w związku z tym po diabła jeszcze je różem podkreślać. Od czasu do czasu używam jednak jakiegoś różu ale raczej nie w różowym odcieniu. Od kilku dni bardzo polubiłam się z Modern Mandarin z wiosennej kolekcji MAC Très Cheek. Jak sama nazwa wskazuje jest to pomarańczowo-mandarynkowy kolor, który w opakowaniu przeraża intensywnością a na buzi wygląda bardzo świeżo i ciepło.

9. Rozświetlacz – tak, tak, ostatnio stosuję również to cudo i nawet się sobie w nim podobam ( a to podstawa prawda?). Aktualnie jest to Superb z kolekcji Extra Dimension MAC. Okropny błystek w pudełeczku ale na twarzy daje cudny efekt.

10. Pędzle – sporo ich jak widać, ale to dlatego, że po pierwsze nie jestem profesjonalistką i  nie potrafię sprawnie wykonać makijażu oka 2-3 pędzlami a po drugie jestem maniaczką czystości i stosuje zasadę – jeden pędzel do jednego koloru. Do twarzy używam albo Beautyblendera, który świetnie rozprowadza rzadsze podkłady jak Kanebo albo skunksa MACa do podkładów kremowych jak ten Diora.

I to (aż) tyle „trzy grzdyle” jak mówi moja córa. 

Jeśli chcecie poznać bliżej jakiś produkt lub akcesorium piszcie.
Czytaj dalej ...
Blog template designed by SandDBlast