niedziela, 6 maja 2012

Czym się różni wróbelek...


…wszyscy wiedzą – tym, że ma jedną nóżkę bardziej. A czym się różni jakość produktów zagranicznych wytwarzanych w PL czy też sprowadzanych do nas oraz asortyment zagranicznych marek u nas handlujących? Według moich obserwacji z ostatnich lat różnica między wieloma artykułami za granicą i u nas jest znaczna.

Ostatnio na blogu saurii80 w komentarzach pod postem o lakierze Rimmel autorka stwierdziła, że miała kilka lakierów z opisywanej serii przywiezionych z UK i jakość była lepsza. Czym jest to spowodowane?  Jakość towarów danej marki, które produkowane są w kilku krajach jest często dość łatwo wytłumaczalna – chociażby słynny smak Coca Coli zależny od wody, która jest stosowana do produkcji, jednak dla mnie jasne jest to tylko w przypadku artykułów spożywczych (inne mleko, inna woda, inne zboże itp., itd.). Dlaczego inna jest jakość środków czystości czy papieru toaletowego? Technologia jest technologią i niezależnie czy Silan produkowany jest w Niemczech czy w Polsce powinien pachnieć i zmiękczać tak samo a niestety tak nie jest. Nie wydziwiam. Widzicie czasami zapewne przy drogach krajowych stragany z środkami czystości z Niemiec sprzedawanymi w 2-3 krotnie wyższej cenie niż u naszych sąsiadów? Jest zapotrzebowanie, bo po prostu jakość polskiego produktu jest gorsza.

Jeśli chodzi o przypadek opisany przez Saurię, czyli generalizując kosmetyki sprowadzane do nas i te sprzedawane za granica trudno mi się odnieść, ponieważ osobiście nie spotkałam się  z takimi różnicami, ale skoro została stwierdzona przez Saurię to zapewne coś jest na rzeczy. Może dotyczy to daty produkcji? Może do nas trafiają produkty „drugiej” świeżości?

Co do kosmetyków, odzieży, butów to na pewno jest tak, że asortyment oferowany m.in przez sieciówki jest inny. Poszukiwane eyelinery Maybelline Eyestudio Lasting Drama Gel Eyeliner w występują bodajże tylko w kolorze czarnym, podczas gdy w innych krajach, w tym niedaleko, bo w DE kolory są przynajmniej 4. Mniejsza siła nabywcza? Być może, ale nie do końca to wytłumaczenie do mnie trafia obserwując tłumy objuczonych torbami  ludzi w centrach handlowych, nawet w tygodniu.

Z mojego podwórka czyli artykułów dla dzieci. Deichmann oferuje buty firmy Elefanten, które w Niemczech występują w kilku szerokościach – u nas nawet rozmiarówka jest niepełna a co dopiero marzyć o różnej tęgości. To samo jest w Clarksie, firmie, której buty uwielbiam wprost. Mam bardzo szczupłą stopę w rozmiarze 38,5 i naprawdę mam mega trudności z zakupem obuwia dla siebie w PL. Clarks, który w UK ma mój rozmiar i moja tęgość dostępną praktycznie bez problemu w PL niestety to bida z nędzą pomijając już kosmiczne ceny . W H&M w Londynie obkupiłam dzieciaki w tanie, dobre jakościowo i ładne rzeczy a w sklepach w PL ich w ogóle nie widziałam. Nie mówiąc już o tym, że co sezon wyciągane są te same ciuchy, które nie zeszły w poprzednim roku. Kontroluję to, naprawdę :)

Mam wrażenie, że rzeczy, które produkowane są w Chinach czy Korei a trafiają na rynek zagraniczny są innej jakości niż te same wydawałoby się kierowane na nasz rynek. Generalnie większość chińskiej produkcji jest dla mnie jakościowo nie do przyjęcia może oprócz AGD i RTV ale też dyskutowałabym. Ubrania dla dzieci, które sprowadzam z USA (Gymboree, Old Navy) i które również, jak wszystko teraz, produkowane są w Chinach są nieporównywalnie lepszej jakości niż „chińskie” ubrania z Zary czy H&M w PL.
Ten post nie wynika z mojego ślepego zafascynowania zachodem ale wkurza mnie traktowanie polskiego klienta jak „czarną murzynę” – nie obrażając Murzynów.

Dlatego właśnie zamawiam wiele rzeczy w zagranicznych sklepach, jeżdżę na zakupy za granicę, bo nawet wliczając koszty podróży bardziej opłaca mi się zrobić je TAM niż błąkać się z wściekłością po sklepach TU.

Ot takie niedzielne przemyślenie :)

A na zakończenie moje Clarksowe butki z UK (mój niespotykany rozmiar), które kupiłam za £49. W PL w ogóle ich nie widziałam :)

 
 

60 komentarzy:

  1. A może by tak po prostu kupować produkty polskich producentów? Ja wiem, że nie wszystko pewnie da się w ten sposób zastąpić i u nas po prostu wybór może nie jest tak ogromny, ale jest to jakieś wyjście z sytuacji. Skoro zagraniczne marki wysyłają do nas towar gorszej jakości, to ja serdecznie dziękuję za takie "dobra".

    OdpowiedzUsuń
  2. też nie lubię kupować produktów w moim mieście, nic nie ma a jak jest to drogie i badziewne -.-

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie tak samo jest z moimi ukochanymi słodyczami - te zza granicy są o niebo lepsze i ciężko to wyjaśnić innym. Na szczęście moja rodzina przekonała się o tym, że są różnice między tymi samymi produktami z różnych krajów i regularnie moje słodyczowe zapotrzebowania są zaspokajane ^^ Mama natomiast czeka z niecierpliwością na kawy i płyny/proszki. Ach ta Polska.

    OdpowiedzUsuń
  4. masz szczera racje... na studiach nawet uzywamy niemieckiego proszku do prania ktory wyszedl taniej niz polskie odpowiedniki a jest gestszy i znakomieice pierze.

    bedac w UK rok temu przez 2,5 miesiaca nie raz zal mi sciskal serducho w sklepach zarowno odziezowych jak i spozywczych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja spedziłam we Francji ponad 2 lata i do tej pory żal mi d...ściska :)

      Usuń
  5. Kraje Europy Wschodniej są traktowane po macoszemu. Oglądałam kiedyś program o proszkach do prania, w którym mówiono, że do Polski idą wersje mniej skoncentrowane niż do np. Niemiec. Dlaczego? Ano dlatego, że Polak (nie każdy, trochę uprościłam sprawę) jest tak nauczony, że i tak wsypie więcej niż jest to zalecane.
    Sama widzę różnicę np. kupując Lenor w niemieckim sklepie w Goerlitz i w położonym w sąsiednim Zgorzelcu markecie- Lenor z Niemiec pachnie dużo dłużej, niż te popłuczyny z naszych sklepów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dałaś mi Krzyklo do myślenia :) Coś jest ewidentnie na rzeczy! Odbiegając od spraw kosmetycznych jako konsument również czuję, że jesteśmy trochę traktowani po macoszemu. Od dawna nie mogę kupić sobie nic fajnego w sieciówkach, bo albo rzeczy są nie na moją kieszeń, albo są słabej jakości. Mam też wrażenie, że to co rzucają nam do sklepów to jakieś odpady, które się u naszych sąsiadów po prostu nie sprzedały. Metka niestety to nie wszystko a coraz więcej sobie za nią liczą!

    P.S. Silan kupuję na bazarku od faceta, który sprowadza towar z DE. Jest bardziej skoncentrowany i zapach dłużej się utrzymuje :) Kilka zł drożej, ale warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja na przykład przerzuciłam się na Lenor niemiecki bo (uwaga, uwaga) jest bardziej wodnisty! polski potrafił zapchać tą szufladkę w pralce, a ten tego nie robi.
      Nie wiem co oni robią, dlaczego to robią, ale mają nas w serdecznym poważaniu. Kiedyś, kiedy płaciło się za coś sporo to znak, że faktycznie było tyle warte, a teraz nie dość, że płacimy krocie to jeszcze możemy mieć prawie pewność, że się w przeciągu 3-5 lat rozsypie.
      Szkoda, bo tą "tandetą" w "przyjaznej cenie" wykańczamy nasz polski przemysł. strzał w kolano...

      Usuń
  7. To samo stwierdzila moja mama po tym calotygodniowym lataniu ze mna po sklepach. Jak weszla do niemieckiego H&M to byla w sporym szoku... i tak jest pozostalo, bez wzgledu na to w jakim kolejnym sklepie bylysmy... bez wzgledu na to czy to byl ciuchowy, kosmetyczny czy spozywczy...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie widzę w tym nic dziwnego, sprowadza się tylko to, na co jest zapotrzebowanie, duże zapotrzebowanie. Przecież to się musi producentom opłacać. Inaczej, jest tak jak w przypadku odzieży marek takich jak Tommy Hilfiger oraz Polo RL, u nas koszulka polo kosztuje kilkadziesiąt złotych, a w USA 45$. No ale nic w tym dziwnego, bo wciąż mało osób w Polsce zainteresowanych jest kupowaniem koszulek polo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Inny przykład - szampon L'Oreal kupiony w Hiszpanii i Polsce. Niby taki sam, a jednak po hiszpańskim miałam piękne, gładkie włosy...Po polskim - no cóż, takie jak zawsze. A to tylko szampon! Inny przykład - podkład Lancome Teint Idole. Sprowadzony z USA ze względu na bogatszą w tamtym kraju kolorówkę. Konsystencja, zapach, efekt na skórze zupełnie inny,niż w przypadku podkładu kupionego w polskiej Sephorze.
    I ostatni nabytek. Podkład L'Oreal Lumi Magique zakupiony w Niemczech, ze względu na dostępność odcienia N1. Inny zapach (w porównaniu do polskiego" odcienia c2), inne wykończenie na skórze, inne krycie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze gadasz! Coś w tym jest, ja też zauważyłam różnice...
    A butki śliczne, takie zgrabne i dość uniwersalne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No niestety dla zachodnich korporacji wszystko na wschód od Odry to już Azja. Że coś jest nie tak zauważyłam gdy zaczęłam kupować w lumpeksach. Ciuch marki ZARA lub H&M zakupiony w second handzie z angielską lub skandynawską odzieżą po kilku praniach nadal jest jak nowy zaś ta sama rzecz kupiona w galerii: szmata, która często rozpada się w rękach jeszcze w sklepie. Słodycze i chemia to samo, w niektórych sklepach internetowych Polskę znajdziemy w kategorii ''reszta świata'' Nie mam porównania jeśli chodzi o kosmetyki ale wierzę że w przypadku wielu firm również nie jesteśmy traktowani na równi z zachodnimi konsumentami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pierwsze moje spostrzeżenia pojawiły się gdy kupiłam sobie parę nowych ciuchów z sieciówek a tymi kupionymi w sh. Cóż sweter który kupiłam z trzy może cztery lata temu nadal jest jak nowy, a bluzkę zakupioną zeszłego lata tej samej firmy zdążyła się rozciągnąć i wypłukać z koloru i teraz nadaję się tylko do podłogi.

      Usuń
  12. Niestety nasz polski rynek jest zapychany byle czym i w byle jakiej jakości za dużą kasę, gdzie za połowę tych pieniędzy na zachodzie można kupić rzeczy o wiele lepszej jakości. O proszkach czy płynach do prania produkowanych na nasz rynek słyszałam już dawno, do tego dochodzą takie produkty jak kawa czy zwykły nawet redbull. Kiedyś nawet jedna z firm zajmujących się porównywaniem życia w krajach europejskich podsumowała że jako jedyni jesteśmy oszukiwanie przez wielkie korporacje bo do nas trafiają tzw odpady i resztki z zachodu a do tego maja na nas niezły biznes bo płacimy za to większą kasę niż na zachodzie. Ot tak nas oszukują ale co się dziwić po tych wszystkich urzędach pilnujących jakości produktów czy praw konsumentów i sanepidów gdy dostarcza się nam sól przemysłową w czystej postaci w jedzeniu. I zgodzę się z Tobą w zupełności robi się z nas białych murzynów zapieprz...ych za gówniane pieniądze i płacących dużą kasę za życie w tej naszej Polsce bez prawa do porządnej opieki medycznej czy wywalczania swoich praw.
    Ale to od nas będzie zależało czy się zmieni w sprawie praw konsumenckich.
    Fajnie że poruszyłaś taką kwestie,
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby dało się na blogspocie polubić komentarze to dostałabyś ode mnie kciuka w góre. Zgadzam się z tym co napisałaś. Mimo że się o tym zazwyczaj nie mówi to jednak prawda jest taka że większość towarów u nas dostępnych jest tragicznej jakości a kosztuje ogromne pieniądze :|

      Usuń
  13. Z proszkami do prania to sie napewno zgodze,ale powiem Ci,ze te we Francji tez nie sa jakies super jakosci i umywaja sie od tych niemieckich.Kawa Jacobs ta w Pl i we DE to inna bajka.A co do jakosci ubran,to wiesz co ja zauwazylam,ze kazda firma(sieciowka) spadla z jakoscia,ostatnio kupilam spodnie w zarze i w dniu zakupu mi pekly...

    OdpowiedzUsuń
  14. Co do tzw. 'chińskiego badziewia' nie zgodzę się, nie wszystko co z Chin trzeba wrzucać do jednego worka jeśli chodzi o odzież i obuwie. Zakupiłam rok temu na ebay'u koturny chińskiej marki i wysyłka była właśnie z Hong Kong'u, na dzień dzisiejszy są w stanie idealnym a chodze w nich bardzo często. Cena też była "chińska" - całe 10$ z wysyłką. Porównując lakiery rimmela lasting finish zakupione w UK z tymi z PL to rzeczywiście nie ma porównania, trwałość w ogóle nie ta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz Hongkong to jednak niezupełnie Chiny. Przynajmniej przez wiele lat Brytole tam umysły pozmieniały :)

      Usuń
  15. Też mnie to irytuje. Jesteśmy w końcu nie jakimś tam kraikiem, ale dużym rynkiem konsumenckim. Zgadzam się też co do oferty sieciowych odzieżówek. Jak widzę szaro-buro-stylonową ofertę na wieszakach, która kurzy się od kilku sezonów mam ochotę wykrzyknąć jak ten zajączek od śledziowego tortu: "No to jestem ciekawy: KTO TO kupi?!"

    OdpowiedzUsuń
  16. Coś w tym jest. Perfumy, które siostra przywiozła mi z Anglii (Hugo Boss Deep Red)pachną dużo mocniej i dłużej niż dokładnie takie same pojemnościowo perfumy kupione w Sephorze.

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudne buty!!! :)
    http://magdaikosmetyki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. też zauważyłam, że H&M ma taką smutną przypadłość by ładować i mieszać poprzednie kolekcje z tymi aktualnymi, czyli uważa nas, klientki za debili ;/ nie bójmy się tego powiedzieć głośno

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedyś w moje raczki wpadł szampon wash&go o zapachu cytryna/mieta wyprodukowany w UK i muszę przyznać ze był zaj... włosy mięciutkie, lśniące i pachnące!!! Po powrocie do Grecji (tam wtedy mieszkałam) po długich poszukiwaniach w końcu go znalazłam, ale nawet w połowie nie dorównywał swojemu angielskiemu bliźniakowi. Ani włosy po mim nie pachniały (no może jakieś 2 godziny po myciu) ani z moimi włosami żadnej rewelacji nie robiły. Jak widać nie tylko w Polsce dochodzi do takich sytuacji... choć naprawdę nie wiem czym to jest spowodowane :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Grecja to też dla "Europy" trzeci świat. Niestety w UE są równi i równiejsi.

      Usuń
  20. każdy kij ma dwa końce

    OK, buty w UK występują w szerszej rozmiarówce, można też dobrać szerokość buta, ale ciuchy wcale nie są lepszej jakości niż w Polsce (w H&M w Polsce i UK na dziale kobiecym jest dokładnie to samo) - za to w Niemczech ciuchy w sieciówkach są lepszej jakości

    jeśli zaś chodzi o kosmetyki pielęgnacyjne, w UK w zwykłych drogeriach jest bardzo źle; większość kosmetyków wypchana jest niedziałającą chemią, balsamy nie nawilżają, szampony są tak napchane silikonami, że niemiłosiernie obciążają włosy, oliwki do ciała to sam olej mineralny... lista jest dłuuuga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas to dobrze jest w drogeriach??? Co z tego, że może "naturalne" składy jak większośc nie działa, placebo i tyle :(

      Usuń
    2. u nas jest dużo lepiej, niektóre polskie marki oferują naprawdę fajne kosmetyki (chociażby Joanna, Radical, Ava, FlosLek)

      poza tym jest dużo łatwiejszy dostęp do półproduktów (BU, ZSK, Mazidła) i są one dużo tańsze niż chociażby w UK

      Usuń
    3. dlatego ja 95% kosmetyków pielęgnacyjnych kupuję w Pl lub sprowadzam z Pl...

      Usuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Co do rzeczy z Azji.
    Gdy oglądam blogi Azjatek to nie widać u nich badziewia tylko pełnowartościowe produkty. A ceny wcale nie są takie wysokie. Co prawda w naszych chińczykach od czasu do czasu też się znajdzie perełkę. Ale sprzęt mają tam o wiele lepszy.
    Co do proszków itp. to miałam okazję testować produkty z Niemiec i są o niebo lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo one noszą firmowe europejskie ciuchy, galanterię, bizuterię ;)

      Usuń
  23. Jeśli chodzi o kosmetyki i wszelką chemię, to ja widzę ogromną różnicę: moja mama pracuje za zachodnią granicą, więc często przywozi różne tego typu rzeczy. I jak kiedyś porównałam - bagatela - płyn do prania Lenor polski i niemiecki, stwierdziłam, że faktycznie warto przywlec ze sobą zapas z Niemiec.

    OdpowiedzUsuń
  24. Płakać się chce czytając to co napisałaś, bo niestety masz rację. Starsznie mnie wkurza traktowanie polskiego klienta jak debila.
    Co do Clarksa, moja przyjaciółka w zeszłe lato kupiła sobie sandałki na koturnie w UK, po czym przyleciała do Polski i tu te same buty na 'promocji' wychodziły drożej cenowo..
    A buty mogłabyś pokazać 'na żywo', śliczne są!

    OdpowiedzUsuń
  25. A co do chemii niemieckiej, moja mama też 'sprowadza' płyn do płukania Lenor od zachodnich sąsiadów, bo jest po prostu lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wydziwiasz, moja wspollokatorka ma wszystko niemieckie: proszki, plyny do zmiekszania tkanin,
    najwieksza roznice widze w plynach, ktore pachna o wiele mocniej niż moje nawet najdroższe z supermarketow, czasem pierzmy razem (wiem, wiem :D), i potem wszystko mi pachnie az do nastepnego prania,
    a najlepsza różnica jest w srodkach czystosci, psikne taką pianką na kuchenkę gazową, przetrę i wszystko schodzi, nawet zeschnięte sosy, a cifem sie męczę i szoruję, podobnie z plynem do mycia naczyn...

    OdpowiedzUsuń
  27. taraz mieszkam w niemczech to nie wiem jaka jakosc w Polsce ..
    ale wczesniej jak kupilam torebke w h&m niemieckim na wyprzedazy to w Polsce dopiero w nastepnym roku byla w kolekcji ...
    super buciki , takie obcasy sa cholernie wygodne - uwielbiam takie (chociaz rzadko chodze na obcasach - mam 176 wzrostu)..

    OdpowiedzUsuń
  28. Niestety raczej nie mam dostępu do zagranicznych produktów. Ale jakość ciuchów w polskich sklepach powoduje, że nawet nie mam ochoty na zakupy, bo po co mi kolejna bluzka która rozpadnie się przy piątym praniu.

    Co do rozmiarówek butów, to ja muszę mieć szpilki i baleriny w rozmiarze 35, ich znalezienie graniczy z cudem...i nawet w takim rozmiarze po prostu mi spadają, bo nadal są za duże ;/ "Normalne" buty noszę w rozmiarze 36...

    OdpowiedzUsuń
  29. No i niestety muszę się zgodzić ze wszystkim. Zauważyłam na wielu blogach osób z zagranicy przedstawiających outfity i jak mają jakieś urania z h&m czy z innego sklepu to nie widać tych ubrań w PL

    OdpowiedzUsuń
  30. To prawda. MOja mama np. kupuje plyn do plukania sprowadzany z niemiec i jak wypierze ubrania to tym plynem pachnie caly dom gdzie uzywajac polskich plynow nie ma takiej opcji. To zapewne sprawka roznych substancji ale np. w proszkach do prania tez jest roznica.
    Ja z wlasnego doswiadczenia moge co nieco powiedziec np. o odzywkch do wlosow. Nie wiem co z nimi robia (choc sklady z polskich i angielskich etykiet nie roznia sie niczym) ale np. po nalozeniu odzywki x angielskiej wlosy sa- napakowane silikonami, mieciutkie, delikatne itp... a po polskiej odzywce x nawet czasami wlosy rozczesac sie nie chca;/

    OdpowiedzUsuń
  31. a ja się zawsze zastanawiałam o co chodzi z tymi straganami z proszkami i płynami z Niemiec :P

    OdpowiedzUsuń
  32. Masz 100% racji, tak jest ze neistety my w Polsce dostajemy rzczy 2giej kategorii. Jest to smutne bo nie dosc ze zazwyczaj jest dorzsze niz zagranica to jeszcze jest gorsze:(

    OdpowiedzUsuń
  33. Uwielbiam buty z Clarksa:) Po kwietniowej wycieczce do brata do Englandowa wróciłam bogatsza o 4 pary:)a ceny bez porównania-oczywiście w Polsce są o wiele droższe a i wybór bez szału:-(

    OdpowiedzUsuń
  34. osobiście sama nigdy jakiejś diametralnej różnicy między produktami nie zauważyłam jednak mój Tato zawsze chciał aby mu z UK nożyki do Gilleta przywozić bo twierdził że znaczenie dłużej mu służą i są znacznie ostrzejsze do naszych i to jest przykre jednak jesteśmy ogłupiani i też ze względu na to że łatwiej jest kupić w sklepie nie bawimy się w zakupy internetowe wszystkich produktów - a botki cudne

    OdpowiedzUsuń
  35. Święta słowa siostra przywozi mi czasami ubrania z H&M a mieszka w Monachium i ma niektóre naprawdę długo a te zakupione tu czasami rozsypują się po jednym sezonie. I nie zawsze w naszym pięknym kraju są wszystkie kolekcje. Normalnie tragedia trzeci świta. Pozdrawiam śwież blogowiczka, mam nadzieje że nikogo rym wpisem nie uraźiłam

    OdpowiedzUsuń
  36. Twoje przemyślenia potwierdzają ludowe mądrości mojej mamy, która - gdy tylko dowiedziała się, że tata ma delegację do Niemiec - kazała mu kupić zapas proszków do prania, bo twierdziła, że niemieckie są lepsze. Kupuje też różne antyperspiranty, żele pod prysznic czy lakiery do włosów na stoisku od pewnej pani, która sprowadza te rzeczy z Niemiec czy UK. Jeszcze do niedawna dziwiłam się jej, po co płaci 10zł za kulkowiec, który w Rossmanie kosztuje 7zł. Ale wypróbowałam, porównałam działanie i kurcze... rzeczywiście zagraniczne lepsze!
    Toż to chamstwo w państwie. Ja się czasem czuję, jakbym mieszkała w kraju trzeciego świata. Bo Polacy chyba są uważani przez resztę świata za idiotów, którzy wszystko kupią i różnicy w jakości nie zauważą.

    OdpowiedzUsuń
  37. Dokładnie! Zgadzam się.. My Polacy zawsze chyba musimy być poszkodowani :(

    OdpowiedzUsuń
  38. Obserwuję i mam nadzieję, że mogę liczyć na rewanż? :)

    OdpowiedzUsuń
  39. to prawda, ale ostatnio sparwdzajac kilka produktow z uk doszłam do wniosku,że... polskie jest lepsze:)
    Np. marka Vichy ma produkty tam nieco inne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vichy? nie sadze, przegladajac w Boots kosmetyki Vichy niezle sie usmialam widzac przede wszystki polskie opisy:D Namietnie kupuje micel i nie zauwazylam roznicy, podobnie jak sypki puder Dermablend.

      W kazdym polskie marki wypadaja w UK duzo lepiej niz na rodzimym rynku, swoja droga to fenomen;)

      Usuń
  40. Z butami to faktycznie jest tragedia, w ogóle nie widuję np. "połówek" numerów, a o różnej tęgości to u nas chyba nie słyszeli wcale;). Być może są gdzieś jakieś firmy, ktore mają lepszą rozmarówkę ale mi osobiście zależy żeby but oprócz tego ,że wygodny i dobrze dopasowany był też ładny i modny:)

    OdpowiedzUsuń
  41. MAJOWE ROZDANIE http://kobieta-po-30.blogspot.com/2012/05/majowe-rozdanie.html

    OdpowiedzUsuń
  42. Ze swojej strony dorzuce pare slow na temat polskich produktow, ktore kupowane w UK sa znacznie lepszej jakosci niz te, ktore sa dostepne w Polsce. Dziwne, nie? Sprawdzone na gamie produktow od zywnosci po kosmetyki.

    OdpowiedzUsuń
  43. najlepszy przykład jest też na słodyczach:) dlaczego zawsze wszyscy przywoża zza granicy słodycze?bo są lepsze?czekoalda aż w ustach się rozpływa! hm......co my jacyś gorsi niby jesteśmy? ;/

    OdpowiedzUsuń
  44. Ktos wspomnial o Vichy- i rzeczywiscie krem zakupiony w USA,ale z polskimi napisami byl o wiele lepszy o tego z USA,ale bez napisow (nie pamietam gdzie byl produkowany). Zupelnie inna konsystencja,inny zapach,nie mowiac juz o dzialaniu.
    Podejrzewam,ze moze to wynikac z innych standardow amerykanskiej FDA,a mianowicie chodzi mi o sklady kosmetykow. W USA dostepne sa skladniki,ktore w Europie wyszly z obiegu,co ma wplyw na jakosc danego kosmetyku.
    A w Europie dalej mozna zakupic produkty,ktore z USA zostaly wycofane.


    Co mnie osobiscie ZAWSZE zastanawia jak ogladam czy czytam Wasze recenzje to to,ze w Polsce sa strasznie ciemne podklady. Czy tylko ja mam takie wrazenie? dostalam kilka,wiekszosc z nich to odcien 2gi od najjasniejszego,a ja tam widze BEIGE czy jeszcze lepiej SAND i rzeczywiscie niezle "kakao" ;)


    No nic,ale dalej zazdroszcze do kosmetykow polskich marek,ktore mozna kupic za smieszne pieniadze,a coraz to wiecej ma "czyste" sklady- tego brakuje mi w amerykanskich sklepach drogeryjnych-tutaj jest tylko SYF z Garnier i typowe plyny do mycia szyb w samolocie!:(

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za wszystkie komentarze, nawet te negatywne. Proszę jednak aby były one kulturalne. W przeciwnym razie zastrzegam sobie prawo do ich usunięcia.

Blog template designed by SandDBlast