wtorek, 27 listopada 2012

Dlaczego, ach dlaczego? ;)

Rok temu na Targach kosmetycznych kupiłam m.in. płyn do demakijażu oczu firmy Ziaja - Ziaja Med. Płyn zrobił na mnie na tyle dobre wrażenie swoją skutecznością i świetnym stosunkiem jakości do ceny, że po zużyciu zakupionych wówczas 3 butelek postanowiłam poszukać go w aptekach. Znalazłam i... Przez rok coś się stało. Otóż produkt w magiczny sposób przestał spełniać swoje zadanie. Zaznaczam, że skład kosmetyku nie zmienił się w ciągu tego roku.


Seria MED została wprowadzona na rynek w 2008 roku. W 2009 Ziaja uplasowała się na pierwszym miejscu biorąc pod uwagę obrót ilościowy (17,7% udział w rynku). W tym samym roku w rankingu wiodących producentów na rynku kosmetyków pielęgnacyjnych jeśli chodzi o sprzedaż ilościową uplasowała się na drugim miejscu zaraz za Nivea Polska. W 2011 roku sprzedaż produktów firmy Ziaja wzrosła o 7,5% w stosunku do roku 2010. Nie posiadam wiedzy jakie miejsce w całym tym obrazie zajmuje linia MED ale obserwując w/w liczby nasuwa się pytanie, czy przypadkiem płyn do demakijażu oczu Ziaja Med nie jest jednym z tych produktów, które stanowią niechlubny przykład pójścia w ilość a nie w jakość.


Podobny kosmetyczny przykład dotyczy lakierów Inglot. Miałam daaaawno temu przepiękną czerwień tej firmy. Niestety nie pamiętam jaka to była linia. Buteleczka przypominała tę od Diamond Top Coat, lakier był dodatkowo sprzedawany w eleganckim czarnym pudełeczku. Trwałość, aplikacja, kolor były autentycznie bez zarzutu. Po latach chciałam wrócić do lakierów tej firmy i nawet znalazłam podobną, piękną, intensywną czerwień ale niestety tu również spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Nie to :( . Czyżby znowu wraz z wysypem "wysp" Inglotowych, ekspansją na rynki światowe gdzieś zagubiło się to co najważniejsze, czyli jakość właśnie?

Moje spostrzeżenia dotyczą nie tylko kosmetyków. W nowo otwartej piekarni pieczywo jest smaczne jedynie przez kilka miesięcy, potem jakby mniej a i ilość towaru po godzinie 16.00 drastycznie spada bo "przecież nic nie może się zmarnować". W ulubionej dotychczas restauracji posiłki mniej smaczne, porcje jakby mniejsze od jakiegoś czasu i menu okrojone. Nawet kolekcje limitowane w perfumeriach mocno reglamentowane i trzeba polować ;) Żart oczywiście ale fakt pozostaje faktem, że zasady jakimi rządzi się handel pozostaną dla mnie chyba na zawsze wielką zagadką i nie chodzi tu bynajmniej o wpływ kryzysu, który podobno Polska odczuwa właśnie teraz...

Ciekawa jestem Waszego zdania. Zaobserwowałyście pogorszenie jakości produktów, które znacie, stosujecie od lat? A może przeciwnie, macie przykłady spektakularnej poprawy?
Czytaj dalej ...

piątek, 23 listopada 2012

MACowo koktajlowo ;)



Zestaw błyszczyków Cocktail Coral Lip Gloss pochodzi ze świątecznej kolekcji MAC, z części o nazwie Guilty Passion. Składa się, jak sama nazwa wskazuje, z 4 błyszczyków o różnym wykończeniu.


Cremesheen Glass - mają nieco żelową konsystencję. Nie kleją się. Pachną wanilią, nie są zbyt nawilżające ale nie o to tu chodzi ;).  Wyposażone są w „poduszeczkowy” aplikator, co lubię. 
Kolor Geo Pink określiłabym jako nieco ceglasty róż, z delikatnym shimmerem a On The Scene to uniwersalny nudziak do dziennego użytku.



Out For Glamour Dazzleglass – to błyszczyk z drobinkami dający na ustach ładne, niejarmarczne rozświetlenie. Aplikator ma postać pędzelka, co nie jest według mnie zbyt wygodne ale nakładanie nie jest trudne, bo produkt ma zwartą,  gęstą konsystencję . Dzięki  niej błyszczyk nie wylewa się poza kontur ust. Drobinki sa wyraźnie widoczne ale nie wędrują po twarzy. Zapach jest piękny, słodki, waniliowy. Kolor Out Of Glamour to cukierkowy róż, błyszczący, iście świątecznie. 


Sublime Shine Dazzleglass creme – mniej drobinkowa wersja dazzleglass, daje bardziej płaski efekt na ustach, nieco trudniejsza w nakładaniu przez swą kremowość. Również posiada pędzelek. Kolor Sublime Shine to coś pomiędzy nudziako-różo-złotkiem. Mimo drobinek daje delikatny, wręcz dziewczęcy efekt.

 
Generalnie zestaw jest dość udany. Jednak ja zdecydowanie wolę bezdrobinkowe wersje błyszczyków MAC o konsystencji Lipglassów.
Czytaj dalej ...

wtorek, 20 listopada 2012

MAC Easy Manner blush



Róż MAC Easy Manner pochodzi ze świątecznej kolekcji, z jej części zwanej Glamour Daze. 

Kolor określony została jako „light dirty peach”, chociaż ja nie widzę w nim nic brudnego. Brzoskwini też nie ma w nim za wiele moim zdaniem – chyba że w opakowaniu. 


To po prostu dość wyraźny róż z delikatnymi drobinkami, które dają ładny, naturalny efekt i delikatne rozświetlenie.  Jest dużo ciemniejszy na skórze niż by na to wskazywał kolor w opakowaniu. 


Easy Manner ma satynowe wykończenie, dobrze się nakłada, drobinki są tak mikroskopijne, że nie wędrują po twarzy a kosmetyk trzyma się na buzi nieźle bo do od świtu do zmierzchu.


Posiadacie jakieś róże MAC w swojej kolekcji? Lubicie róże?
Czytaj dalej ...

piątek, 16 listopada 2012

MAC Luxurious Pink Lip Look Bag



Luxurious Pink Lip Look Bag pochodzi ze świątecznej kolekcji MAC z części Primped Out Fabulousness.


Zestaw składa się z kosmetyczki, szminki, błyszczyka i mini konturówki.


Szminka w kolorze Lickable ma wykończenie Cremesheen i jest dostępna w stałej ofercie MAC. Jest to jasna fuksja, ładnie kryje i daje lekki połysk. Wykończenie cremesheen należy do moich ulubionych obok Frost i Mattene. Szminka nie „wylewa się” poza zarys warg, dobrze się nakłada, jest dość  trwała, nie wysusza.  Jeśli nie stawiamy jej ekstremalnych wyzwań typu biesiadowanie, czy paplanie bez umiaru trwa na ustach do  4 godzin. 


Trwałość możemy przedłużyć nakładając na szminkę dodatkowo błyszczyk z tego zestawu Call Me Gorgeous. Możemy również nałożyć najpierw kredkę Great Catch na całe usta i wówczas  „konstrukcja”  jest nie do zdarcia.


Błyszczyk Call Me Gorgeous to landrynkowy róż, który na ustach wygląda naturalnie, nienachlanie a jednocześnie nadaje im objętości. Oczywiście nie jest to efekt glonojada (przepraszam - tak mawia mój mąż o kobietach po zabiegach chirurgicznego powiększania ust) ;) Trwałość jak na błyszczyk cremesheen jest średnia powiem szczerze, dość szybko znika nawet bez jedzenia i picia.


Kredka Great Catch to fuksja o matowym wykończeniu, niezbyt miękka co pozwala na dokładne obrysowane konturu, nie ślizga się po skórze. 


Jestem zadowolona z Luxurious Pink Lip Look Bag i mimo, że fuksja nie kojarzy mi się do końca ze świąteczną atmosferą doceniam ten zestaw, bo mamy tu świetnie dopasowane produkty do kompletnego makijażu ust; zamknięte w efektownej kosmetyczce stanowią dodatkowo elegancki element wyposażenia torebki. 


Czytaj dalej ...

czwartek, 15 listopada 2012

Jesienne przemyślenia, czyli pogaduchy do poduchy :)



Jesień nie nastraja mnie pozytywnie ani do testowania kosmetyków, ani do szalonych zakupów kosmetycznych dlatego zapewne mało mnie ostatnio na moim własnym blogu.

Jesień skłania mnie natomiast do rozmyślań, przemyśleń, egzystencjalnych rozterek.

Jedno z takich przemyśleń dotyczy blogosfery.  Mimo, że pogoda nie nastraja optymistycznie post będzie ciepły i uśmiechnięty.

źródło: http://fr.dreamstime.com

Spotkałam w blogosferze osoby bardzo przyjazne, niespotykanie bezinteresowne, które podzieliły się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem kosmetycznym, swoimi umiejętnościami technicznego ogarnięcia bloggera, znajomościami i kontaktami  w Wielkim Kosmetycznym Świecie, a nawet współpracami. To, co jednak dla mnie najważniejsze, to czas, jaki te moje dobre duchy poświęcają mi na pogaduchy o rzeczach ważnych i błahych. Dzięki Wam, określenie „samotność i anonimowość w sieci”  przestaje być aktualne. Czasy są takie, że realni przyjaciele nie zawsze są pod ręką, kiedy ich potrzebuję, nie zawsze mogę z nimi porozmawiać o swojej pasji, nie wszyscy ją rozumieją. Moje dobre blogowe duchy są praktycznie zawsze na posterunku :)

Nie wszystkie te relacje, znajomości internetowe były/są łatwe. Z niektórymi dobrymi duchami było nam czasem/często nie po drodze ale czy to nie jest tak, jak w realu w sumie, że góry i doliny wzmacniają więzi?

Moje dobre duchy to też moi wierni komentatorzy, czyli tacy którzy zostawiają inteligentne, przemyślane, czasem zabawne, twórcze komentarze, czasem spierają się ze mną a czasem wstawiają tylko buźkę. Każdy komentarz, nawet ten najbardziej zdawkowy, bardzo mnie cieszy. Dzięki Wam wciąż wierzę w słowo pisane i mam ochotę pisać, chociażby taką błahostkę jak ten blog.

Ciekawa jestem, czy Wy też macie swoje dobre duchy w blogosferze/internecie?  
 
Czytaj dalej ...

wtorek, 13 listopada 2012

Popiół z kominka od Givenchy :)

Lakier Vernis Please! Enchanted Mat Grey pochodzi z zimowej kolekcji Givenchy Les Contes de Noël.


Zasadzałam się pierwotnie na czerń z drobinkami od Diora z kolekcji Le Grand Bal ale koniec końców wybór padł na Givenchy, bo, ponieważ, że Dior wymaga u mnie 3 warstw :( a Givenchy już po jednej wygląda OK.


przepraszam za skórki ... bleee :/

Enchanted Mat Grey to matowy grafit z mikrodrobinkami. Pojemnośc jest malutka (5,5ml), ale lakier ma gęstą konsystencję więc już po pierwszej warstwie dobrze kryje i tym samym zapowiada się na taki z gatunku bez dna ;).
Pędzelek jest "normalny", czyli dośc wąski ale aplikacja nie jest trudna.

Najbardziej urzekło mnie, jak lakier zmienia się po nałożeniu. Na początku nic nie zapowiada matowego wykończenia - przez kilka dobrych chwil lakier pięknie się błyszczy aby po całkowitym wyschnięciu i po kilku minutach osiagnąc głęboki matowy efekt.

Kolor określiłabym jako grafitowy karbon ;) - taki srebrny popiół z kominka - idealny na jesienne wieczory przy kominku właśnie :)

tak wygląda zaraz po aplikacji

kilka minut po nałożeniu (usunęłam skórki ;)
ogień w kominku - szyba brudna więc słabo widac ;)
 Podoba Wam się ten grafitowy mat?





Czytaj dalej ...
Blog template designed by SandDBlast