piątek, 29 lipca 2011

TAG : Nigdy nie wychodzę z domu bez...

Chciałabym sie dowiedziec jakich kosmetyków używacie na co dzień wychodząc z domu, "do ludzi". Dlatego wymyśliłam taką małą zabawę - udział nieobowiązkowy ;)
TAG

Zasady zabawy:
1. Podaj 5 produktów kosmetycznych łącznie z nazwą firmy, które stosujesz wychodząc z domu, takie must have na wyjście (można dołączyc zdjęcia)
2. Utwórz osobny post na swoim blogu z kopią obrazka i informacją kto Cię otagował,
3. Przekaż zabawę i zasady 5 innym blogierkom

Moje kosmetyki to:
1. krem Clarins Multi Active Jour
2. korektor Bare Minerals Bisque
3. podkład Bare Minerals Fairly Light
4. kreska wykonana Cake Eyeliner Brown Kryolan
5. tusz Diorshow Backstage Brown
Taguję 
misz-maasz i na specjalne życzenie herself-and-i

Pozdrawiam wakacyjnie ;) 



Czytaj dalej ...

Paroles Perlage czyli wakcyjny sezon ogórkowy

Chciałam uskutecznic dzisiaj trochę "prywatnej prywaty" na własnym blogu (!) i podzielic się z Wami moją miłością do piosenki i kina  francuskiego.
Chyba wszyscy już mamy przesyt reklamą Cisowianki Perlage (dla Tych, którzy jakimś cudem nie widzieli video TU) - puszczają ją nawet na kanałach dziecięcych.  Trzeba jednak przyznac, że przynajmniej w moim przypadku strategia Cisowianki odniosła skutek - moja 6-letnia córka cały czas nuci melodię a do mnie powróciła moja stara miłośc - Dalida i moja ukochana jej piosenka, najpiękniejeszy z jej duetów ten z Alain Delonem.

Nagrali go w studio i o ile wiem nigdy nie wykonali wspólnie na scenie. Dalida w wieku 50 lat popełniła samobójstwo.
Delon wykonał ten utwór na scenie wiele lat później z Celine Dion - też pięknie...


A żeby było jednak trochę kosmetycznie to podobno ulubionymi perfumami Dalidy było Opium YSL, natomiast Alain Delon stworzył kilka linii EDT dla mężczyzn i jedną dla kobiet o nazwie Lyra.
Bardzo proste opakowanie, ale to co proste jest ponadczasowe ;)
P.S. A skoro jesteśmy przy tematach kulturalnych to wyczytałam ostatnio w jakimś babskim piśmie, że Małgorzata Kożuchowska nazwała swojego psa (UWAGA) Al Pacino (!). Tak sobie myślę, że jak kupię dzieciom żywego pupila nazwę go Małgorzata Kożuchowska...Może np. tchórzofretkę albo koszatniczkę... Nie jestem złośliwa - złośliwośc 0 ;)

Czytaj dalej ...

środa, 27 lipca 2011

Guerlain Ombre Eclat Base Paupieres- moja lista życzeń się skróciła ;)

Przedwczoraj miałam bardzo miły dzień. Z okazji imienin synka (każda okazja jest dobra ;) mój mąż sprezentował mi jeden z produktów, który znajduje się na mojej liście życzeń kosmetycznych - bazę pod cienie Guerlain Ombre Eclat Base Paupieres Fixateur Lissant czyli Eye Primer. Jako że od jakiegoś czasu poszukuję dobrego produktu tego typu (z innych nie byłam w 100% zadowolona) wciągnęłam ją na moją listę życzeń. Bazę wypróbowałam u koleżanki i zachwyciła mnie. Po wypróbowaniu jej w zaciszu domowym potwierdzam swój pierwotny zachwyt.
Baza znajduje się w kolekcji pojedynczych cieni Ombre Eclat, jest pięknie opakowana w metalowe grafitowe pudełeczko projektu Hervé Van der Straetena projektanta biżuterii, który pracuje głównie w złocie. Jak przystało na prawdziwy klejnot pudełeczko znajduję się dodatkowo w à la welurowym, czarnym etui. Zachęcające nieprawdaż?


Baza ma dośc zbitą konsystencję, ale jest to złudne, ponieważ zarówno palcem jaki i dołączonym pędzelkiem świetnie się rozprowadza. Można ją stosowac samą jako wygładzenie i ujednolicenie koloru powieki. Zawiera w swoim składzie krzem, który działa jak bibułka matująca - pochłania sebum i wilgoc. Ja mam bardzo przezroczystą skórę na powiekach i widoczne małe żyłki, których nie mogłam przykryc innymi bazami (m.in. słynną UD niestety) a często wychodząc z domu mam czas tylko na kreskę i tusz i te w/w niedoskonałości nie wyglądają fajnie. Baza Guerlain rozwiązała mój mały problem :)

Jeśli chodzi o podkreślenie intensywności cieni i przedłużenie ich trwałości to też sprawdza się świetnie. Co prawda ja używam głównie cieni Mac, które same w sobie długo utrzymują się na powiece, ale w porównaniu z innymi bazami Guerlain nadało im, moim zdaniem, szlachetności.


Jestem bardzo zadowolona z prezentu tym bardziej, że mogę w puste już miejsce na mojej liście życzeń wpisac coś nowego ;)
Cena - 130 zł w Sephorze w Douglasie online 133 zł
Pojemnośc - 2,5 ml, podobno bardzo wydajna
Czytaj dalej ...

wtorek, 26 lipca 2011

Pomadka 13 Giny Guerlain vs. 550 Beige Nude Guerlain

Dzisiaj porównanie dwóch nabytych drogą kupna ;) szminek Guerlain. Ciągle, niezmiennie i uparcie poszukuję mojego ideału jakim była pomadka Guerlain Divinora 286 (miałam ją na ślubie, może stąd mój sentyment) ale niestety w aktualnej ofercie Guerlain nie ma nic podobnego. Bardzo lubię szminki Guerlain i właściwie od lat  innych nie kupuję. Odpowiadają mi pod względem kolorystyki, konsystencji, trwałości.Właściwie w każdej kolekcji znajdę coś dla siebie.                             
złota - KissKiss, srebrna - Rouge G




















KissKiss 550 Beige Nude wyjątkowo kremowa konsystencja, bardzo dobrze nawilża, kolor trochę pada w róż. Rouge G 13 Giny to według mnie bardziej nude niż 550, ma błyszczące drobinki, na ustach daje aksamitny efekt.


Obie bardzo mi odpowiadają, nude to mój kolor, nie lubię jak szminka za bardzo rzuca się w oczy. Jedyne zastrzeżenie jakie mam to opakowanie Rouge G - niby nowatorskie ale ciężkie, nieporęczne, nie można postawic. Jedyną zaletą jest lusterko. Nie jestem gadgeciarą (czy też gadżeciarą) więc wolałabym coś prostszego i mniejszego. Pod tym względem 550 bardziej mi odpowiada.
opakowanie Rouge G


Czytaj dalej ...

poniedziałek, 25 lipca 2011

Terra abbronzante Collistar (puder brązujący)

Kocham słońce ale ono nie kocha mnie :( dlatego w lecie często korzystam z pudru brązującego Collistar, żeby nie wyróżniac się tak strasznie spośród tłumu opalonych po wakacjach ludzi. Wybrałam produkt, który w razie porażki przy nakładaniu mogę usunąc ze skóry, ponieważ do tej pory nie nauczyłam się nakładac samoopalaczy - zawsze jestem cała w plamach.     


od lewej dłoń bez terry i z terrą

Terrę Collistar kupiłam kilka lat temu we Włoszech, wówczas był chyba produkowany jeden odcień - jest to mat z delikatnymi złotymi drobinkami tzw. luce. Bardzo lubię ten produkt, ponieważ nadaje skórze efekt złotej opalenizny z przyjemnym, niepretensjonalnym rozświetleniem. Stosuję na twarz i dekolt, najlepiej rozprowadza się pędzlem do pudru typu sephora xl 49. Trzeba tylko dobrze przygotowac twarz, żeby uniknąc efektu plam.
Terra mimo upływu lat nadal zachowuje swoje właściwości i co najważniejsze nie warzy się na skórze pod wpływem ciepła.
Aktualnie nie jest już dostępna w tej, mojej formule, ale TU znalazłam jej następczynie.
A jak Wasze relacje ze słońcem? ;)
Czytaj dalej ...

niedziela, 24 lipca 2011

Clinique Redness Solution baza redukująca zaczerwienienia

Stosuje tę bazę pod makijaż od dłuższego czasu i jestem z niej bardzo zadowolona.
Została stworzona z myślą o cerze wrażliwej, naczynkowej, skłonnej do podrażnień i zaczerwienień. Jest bardzo wydajna, w moim przypadku naprawdę niewielka ilośc wystarczy na pokrycie policzków, nosa, brody - czyli miejsc najbardziej u mnie zaczerwienionych. Ma przyjemną lekką konsystencję, jakby musu, o zielonej barwie, która oczywiście po nałożeniu na twarz zanika. Bardzo dobrze i szybko wtapia się w skórę i właściwie po kilku chwilach możemy nakładac podkład. Świetnie sprawdza się z podkładami płynnymi jak i sypkimi mineralnymi. Posiada filtr SPF 15.

opakowanie - tubka 40 ml,
zapach - przyjemny, mało wyczuwalny,
konsystencja - mus,
kolor - zielonkawy,
cena - ok. 95zł w Douglasie
Czytaj dalej ...

piątek, 22 lipca 2011

Bare MInerals Get Started Complexion Kit


Moja pierwsza recenzja kosmetyków mineralnych będzie dotyczyła 4 produktów mineralnych Bare Minerals vs. Bare Escentuals.
Kosmetyki tej amerykańskiej firmy są tyleż popularne co kontrowersyjne. Popularne, ponieważ to chyba największa lub jedna z większych firm produkujących masowo kosmetyki mineralne, większość popularnych w Polsce firm „minerałowych” to raczej przydomowe manufaktury. Kontrowersyjne ze względu na stosowanie w składzie tlenochlorku bizmutu (bismuth oxychloride), który mimo szerokiego zastosowania w podkładach, pudrach, cieniach, szminkach u niektórych osób może wywoływać podrażnienia, zaczerwienienia skóry itp. Tlenochlorek bizmutu nie jest jednak trujący. Nadaje kosmetykowi perłowy efekt, jedwabistość, poprawia przyczepność makijażu, ma dobre właściwości kryjące, nie gromadzi się w zmarszczkach i załamaniach skóry, ułatwia rozprowadzanie. Nie chcę tu głosić hymnów pochwalnych na cześć tego pigmentu, ale sadzę, że ten składnik kosmetyków Bare Minerals nie powinien odstraszać definitywnie od ich zakupu. Mnie do zakupu przekonały dwa argumenty: produkty Bare Minerals są bardzo dobrej jakości i mają wszystkie niezbędne certyfikaty bezpieczeństwa (m.in. tzw. safety assessment, karty MSDS) dopuszczające je do dystrybucji w USA i Unii. Takiej certyfikacji nie posiada niestety większość pozostałych amerykańskich firm minerałowych, być może ze względu na fakt, że są małe i brakuje im funduszy, ale jednak ja wolę aby kosmetyk, który stosuję podlegał jakiejś kontroli, nadzorowi metod produkcji, składu itp.
Podczas ostatnich wyprzedaży w Sephorze skusiłam się  zestaw startowy Get Started Complexion Kit 8 pieces. 
Zestaw zawiera :
  1. podkład SPF 15 Fairly Light (dla jasnej cery, odcień neutralny)– 2g
  2. podkłąd SPF 15 Light (dla jasnej cery, odcień złotawy)– 2g
  3. puder Mineral Veil – 3g
  4. bronzer All Over Face Colour in Warmth – 2g
  5. korektor Multi-Tasking Minerals Bisque – 1.2g
  6. pędzel Full Flawless Face Brush
  7. pędzel Flawless Application Face Brush
  8. pędzel Maximum Coverage Concealer Brush oraz płytkę DVD Get Started
Podkłady:
od lewej light i fairly light
Zalety – bardzo wydajne, dobrze kryjące, w zależności od ilości nałożonego produktu, pozostawiają skórę gładką, efekt „no makeup”, nic się nie waży.
Wady – formuła z perłowym połyskiem nie bardzo mi odpowiada, zwłaszcza w strefie T, choć na lato i dla młodszych kobiet powinna się sprawdzić
Ja w lecie, gdy twarz jest już lekko muśnięta słońcem stosuję kolor Light, który delikatnie podkreśla opaleniznę. Perłowy efekt nadaje w lecie młodzieńczego wyglądu ;)
Puder:

Zalety – świetne wykończenie makijażu, delikatnie spłyca perłowy efekt, wyjątkowo miałka, kremowa konsystencja.
Wady – nie widzę ;)
Korektor

Zalety – nie zbiera się w moich licznych zmarszczkach mimicznych, dośc dobrze kryje cienie pod oczami i wygładza skórę.
Wady -  nie widzę
Bronzer
Zalety – bardzo wydajny, wystarczy  minimalna ilość by pięknie wykonturować twarz. Przy mocnej opaleniźnie można zastosować sam by ją podkreślić.
Wady – trzeba uważać by nie przesadzić, poza tym nie widzę.
Cena zestawu – w promocji zapłaciłam ok. 200 zł.
Cena pojedynczego produktu - ? - nie pytałam ;) ale pewnie white praline KLIK będzie wiedziała (pozdrawiam)
Moja ocena zestawu – jak dotychczas ulubione kosmetyki mineralne z perłowym połyskiem. Jest już formuła matowa więc pewnie niedługo znajdzie się w moim posiadaniu.
 
Czytaj dalej ...

czwartek, 21 lipca 2011

L'occitane masło shea do rąk i stóp

Szykuję się do wyjazdu na wakacje, na które zawsze zabieram małe opakowania różnych kosmetyków z racji wiecznego braku miejsca w bagażu. Oto więc mój wczorajszy zakup
krem do rąk 20% masełka shea i do stóp 15% masełka shea
Krem do rąk (poj. 30ml) to kombinacja Masła Shea (20%) oraz wyciągów z miodu i słodkiego migdała, zmieszanych z lekkimi aromatami jaśminu.Obecność anty-oksydacyjnej witaminy E zapewnia odżywienie.
Konsystencja - balsam, łatwo rozprowadza się na skórze.
Zapach -  przewaga migdała, przyjemny.
Opakowanie - plastykowa tubka wygląda jak metalowa (fajny pomysł)
Cena - 28zł.
Krem do stóp (pj. 30ml) zawiera antyseptyczny, oczyszczający eteryczny olejek lawendy (A.O.C.), wyciąg z arniki pozwalający redukować podrażnienia i zaczerwienienia. Odświeżająca mięta dodatkowo chłodzi stopy.
Konsystencja - lekka, łatwo rozprowadza się na skórze.
Zapach -  przyjemny ale lawenda mało wyczuwalna niestety ;(.
Opakowanie - j.w
Cena - 28zł.



Czytaj dalej ...

wtorek, 19 lipca 2011

Caudalie czyli winorośl w akcji


Produkty francuskiej firmy Caudalie KLIK zostały wprowadzone na polski rynek w ubiegłym roku. W naszych aptekach są nowością ale we Francji od ponad 15 lat są wiodącą marką.
Caudalie (wym. Kodali) to rodzinna firma założona przez małżeństwo Mathilde i Bertranda Thomas.  Rodzice Mathilde są włąścicielami winnic i producentami win. Jej ojciec Daniel Cathiard, były mistrz  narciarski,  jest założycielem sieci sklepów Go Sport. W 1995 Mathilde i Bertrand stworzyli Caudalie (po franc. to jednostka miary służąca do pomiaru trwałości aromatu wina w ustach; jedna sekunda trwałości=1 caudalie; im szlachetniejsze wino, tym większa liczba caudalie) i od tego czasu wraz z prof. Josephem Vercauteren, światowej sławy specjalistą badającym przeciwutleniające właściwości polifenoli występujących w winorośli i winogronach, pracują nad produktami przeciwdziałającymi oznakom starzenia.
Kosmetyki pielęgnacyjne zawierające antyoksydanty winogronowe mają udowodniony zbawienny wpływ na naszą skórę . Stosowanie kremów z ekstraktem z winogron zwiększa elastyczność skóry, czyli dłużej zachowuje ona  młody i zdrowy wygląd. Polifenole zawarte w  winogronach korzystnie wpływają na krążenie krwi (dlatego Francuzi, Włosi rzadziej zapadają na choroby układu krążenia – piją dużo wina ! ), uszczelniają naczynia krwionośne co pozwala zlikwidować tzw. pajączki, czy worki pod oczami.
Państwo Thomas, zachęceni sukcesem swoich kosmetyków, w 1999 stworzyli Spa Vinothérapie. Obecnie jest 6 takich ośrodków na świecie. W  Polsce porównywalne zabiegi można podobno znaleźć TU
(Informacje te opracowałam na podstawie artykułu, który można znaleźć  TU)
Produkty Caudalie oparte są 3 podstawowych opatentowanych składnikach:
  1. polifenolach zawartych w pestkach winogron,
  2. resweratrolu zawartym w młodych pędach winorośli (przywraca jędrnośc skórze),
  3. viniferinie zawartym/tej w sokach winorośli (likwiduje istniejące przebarwienia i zapobiega powstawaniu nowych). 
Nie zawierają składników pochodzenia zwierzęcego, parabenów, fenoksyetanolu, ftalanów, olejków mineralnych, syntetycznych barwników, lauretosiarczanu sodu.
Moje nabytki Caudalie
Nabytki bez opakowań ;)

Produkty Caudalie

Spośród bogatej gamy produktów Caudalie ja zdecydowałam się na Vinoperfect Serum na przebarwienia (Sérum éclat anti-taches), Vinoperfect Fluide Perfection Éclat SPF 15 i wodę micelarną. Serum zawierające viniferin ma likwidować istniejące przebarwienia i zapobiegać powstawaniu nowych. Zalecane jest jego stosowanie rano i wieczorem przed fluidem, kremami z gamy Vinoperfect lub przed kremem z ochroną przeciwsłoneczną. Ja kupiłam je głównie z myślą o wakacjach, przebywaniu na słońcu i zamierzam stosować przed nałożeniem kremu z filtrem przeciwsłonecznym. Najgorzej po wakacjach wygląda moja twarz  - nierówna opalenizna z piegami. Fuj! Liczę, że zgodnie z obietnicą Caudalie serum wraz z kremem z filtrem wyrówna te niedoskonałości. Pożyjemy, zobaczymy. Po wakacjach zdam relację czy serum warte było swojej ceny. Na razie stosuję wraz z fluidem Vinoperfect.
Konsystencja - po kilku aplikacjach mogę stwierdzić, że oba produkty mają bardzo przyjemną, lekko wodnistą konsystencję, a po nałożeniu na skórę jakby przyklejały się do niej.
Zapach - jest faktycznie winogronowy ale nie winny ;) – bardzo delikatny, ledwie wyczuwalny.
Kolor - fluid ma barwę kawy z mlekiem, ale oczywiście po nałożeniu nie daje takiego efektu.
Opakowanie – subtelne, eleganckie, daje wrażenie sterylności.
Jestem w fazie testowania więc rezultaty działania opiszę w osobnym wątku. Najprawdopodobniej po wakacjach.
Woda micelarna jest bardzo skuteczna i delikatna. Zmywam nią cały makijaż.

Czytaj dalej ...

sobota, 16 lipca 2011

Nominacja do One Lovely Blog Award

Nominację do nagrody (rodzaj TAGu) otrzymałam od SenseSensibility87 KLIK, której bardzo dziękuję za nominację mojego skromnego blodżka.

ZASADY ONE LOVELY BLOG AWARD
  1. W odpowiedzi na nominację wpisz podziękowania i link blogera, który przyznał Tobie tę nominację.
  2. Skopiuj i wklej logo na swoim blogu.
  3. Napisz 7 informacji o sobie.
  4. Nominuj 16 innych cudownych blogerów z wyłączeniem tego, który nominował Ciebie.
  5. Napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji :)
7 informacji o mnie:
  1. Zawsze lubiłam kosmetyki ale ostatnio stały się moją pasją
  2. Jestem miłośniczką kremów i kosmetyków aptecznych, może ze względu na wrażliwą skórę ;)
  3. Moją wielką miłością są moje dzieci, mąż i Prowansja (kolejnośc nieprzypadkowa)
  4. Uwielbiam filmy Clinta Eastwooda - reżysera
  5. W przydomowym ogrodzie uprawiam lawendę, suszę, pakuję w woreczki i obdarowuję znajomych
  6. Nie lubię uprawiac sportu i zdrowo się odżywiac - robię to bo taki jest wymóg cywilizacyjny i presja otoczenia ;)
  7. Miałam w życiu 3 psy i powiedziłam sobie NEVER AGAIN - rozstanie z każdym przeżyłam jak śmierc kogoś z rodziny
DO NAGRODY NOMINUJĘ (kolejnośc przypadkowa):
Czytaj dalej ...

piątek, 15 lipca 2011

Moje ulubione mgiełki, wody do ciała

Tym razem krótko, bo chodzi zaledwie o 3 produkty :
Benefit zaplątał się tu przez przypadek
Moją ulubioną wodą do ciała jest Eau Ressourcante Clarins - fajny bardzo świeży zapach, można stosowac jako dezodorant i spełnia się świetnie w tej roli.
Zamiennie stosuję Eau Pure Biotherm, która nie sprawdza się zupełnie w roli dezodorantu, za to super odświeża. Co prawda wolę wersję Eau
Vitaminée, ale niebieska też jest OK.
Kiedy stosuję? Głównie latem zamiast EDT, które są zbyt ciężkie, zwłaszcza, że lubię "konkretne" zapachy lub na wieczór wśród przyjaciół (duża ilośc osób na małej przestrzeni - jak to impreza w mieszkaniu ;) )


Czytaj dalej ...

Moje ukochane zapachy

Tak jak jestem maniaczką kremów tak też uwielbiam perfumy, czy ściślej wody perfumowane (EDP) lub toaletowe (EDT), bo na perfumy często mnie nie stac :(

"Powszechne w mowie potocznej stało się nazywanie różnych produktów perfumeryjnych perfumami. Jednak to, co potocznie nazywamy mianem „perfumy” to w rzeczywistości woda perfumowana, woda toaletowa, woda kolońska lub czyste perfumy.
Zasadniczą różnicą między tymi produktami tyczy się stężenia olejków zapachowych. I tak najbardziej wykwintne są oczywiście perfumy, które zawierają najwyższy stopień koncentracji olejków zapachowych. Dlatego cena perfum jest tak wysoka, a objętość jest niewielka, bo np. w przypadku perfum Chanel „zaledwie” 7,5 lub 15 ml. Jednak ta forma zapachu jest najbardziej długotrwała. Z uwagi na swój stopień stężenia perfumy mają bardzo intensywną barwę i stosuje je się w minimalnych ilościach. Ze względu na swoją moc stosuje się je głównie na wieczorne okazje.
Wśród zapachów damskich najbardziej chyba rozpowszechniona jest grupa wód perfumowanych. Ta grupa posiada stężenie olejków około 12%. Nadaje się doskonale do codziennych zastosowań, także wieczorowych" (źródło www.profumo.net.pl)

Od lewej:First, Acqua di Gio, Hiver, 24 Faubourg

Jestem raczej zwolenniczką mocnych zapachów, dlatego często podobają mi się męskie(!). Mój ulubiony to Fahrenheit Diora. 
Mimo, że jest tak naprawdę niewiele zapachów, których zdecydowanie nie lubię, mam kilka swoich ukochanych. Pierwszy to First Van Cleef&Arpels. Firma stworzyła go w 1976 (!). Ja używam od kilkunastu lat i modlę się, żeby nie zaprzestali produkcji.Używam najczęściej i dośc intensywnie co widac.
Nuta zapachowa to m.in.: mandarynka, czarna porzeczka, brzoskwinia, hiacynt, malina, róża turecka, narcyz, jaśmin, konwalia, goździk, orchidea, tuberoza, irys florentyński, fasola tonka, mech dębowy, drzewo sandałowe, miód.
Flakonik jest moim zdaniem przepiękny, prosty ale bardzo elegancki jak zresztą wszystko Van Cleef&Arpels (biżuteria, zegarki).
Kolejny zapach to ponadczasowa Acqua di Gio Armaniego, której chyba nie trzeba bliżej przedstawiac…:)
Kolejny to najdelikatniejsza ze wszystkich moich wód z kolekcji Les Saisons par Van Cleef&Arpels Hiver, czyli Zima, ale wbrew nazwie zapach nie jest mroźny a raczej świeży. Ja używam cały rok.
Nuta zapachowa to: linia głowy: limonka, linia serca: biały pieprz, kardamon, linia podstawy: piżmo, ale moim zdaniem ledwo wyczuwalne, bo nie przepadam za piżmem w perfumach.
I ostatni mocny akcent to 24,Faubourg Hermes. Zapach powstał w 1995. Flakonik kształtem przypomina jedną ze słynnych kwadratowych chust Hermès rozpostartych na wietrze, na tylnej ściance widnieje złoty roślinny ornament. Zapach jest dość kwiatowy, pudrowy, mocny, ale nie duszący. Kojarzy mi się z wykwintną elegancją francuskich wyższych sfer. Jestem mu wierna od dobrych kilku lat.
Nuta zapachowa: liście fiołka i mandarynki, bergamotka, brzoskwinia, hiacynt, gardenia, mimoza, kwiat pomarańczy, ylang-ylang, jaśmin, piżmo, ambra, biały pieprz, wanilia, paczula.


     
  
Czytaj dalej ...

czwartek, 14 lipca 2011

Avon - kolejna próba i niewypał :(

Purple Haze po lewej i Golden Splendor
Znowu mój zakupoholizm kosmetyczny wziął górę nad rozsądkiem i po raz któryś z kolei skusiłam się na specyfiki AVON. Piszę po raz kolejny, bo robiłam kilka podejśc do tej firmy (kremy, kolorówka) i za każdym razem rozczarowanie. Zachęcona opinia koleżanek kupiłam dwa zestawy cieni poczwórnych Purple Haze i Golden Splendor. Kolory piękne i na ręku wydają się nawet dobrze napigmentowane, ale w moim przypadku tylko na ręku. Po nałożeniu na powiekę wymagają kilkukrotnej aplikacji, żeby zaistniec ;) ale niestety nawet po tym zabiegu znikają w ciagu 2-3 godzin :(. A mogło byc tak pięknie...
Nie tracąc nadziei złapałam drugi nabytek, czy też nabytki AVON a mianowicie żelowe kredki do oczu SUPER SHOCK. Kredeczki polecane na youtube i różnych blogach więc postanowiłam i ja wypróbowac zwłaszcza, że nie były drogie (ok.8zł). Kupiłam 5 kolorów, chyba wszystkie dostępne.
Faktycznie same suną po powiece i nie trzeba byc mistrzem makijażu, żeby zrobic przyzwoitą kreskę. Niestety tu było dużo gorzej niż w przypadku cieni. POTWORNE podrażnienie. Oczy przestały mnie piec dopiero dwa dni później (!)
Żałuję, że dałam się ponieśc zakupoholizmowi a nie posłuchałam głosu rozsądku - kilka razy próbowałm różnych produktów Avon i próby te kończyły sie fiaskiem. Nie należało łudzic się, że kolejny raz będzie inny. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, że powiem filozoficznie ...;)
Konkluzja : oddam moje avonowe nabytki w inne ręce (lub raczej na inne, mniej wrażliwe powieki) - kredki nowe (srebrna i zielona raz przejechały po mojej powiece), cienie też raz użyte. Są chętne?

Notka: Avonki poszły do sensesensibility87 ;)
Czytaj dalej ...

piątek, 8 lipca 2011

Iwoniczanka - krem do zmęczonych stóp

Czas na testowanie kolejnego kremu. Tym razem do stóp. Chciałam coś "naturalnego", nie Scholl i wypatrzyłam w Rossmannie lawendowy krem do zmęczonych stóp Iwoniczanka.
Producentem jest Uzdrowisko w Iwoniczu. Na swojej stronie reklamuje się jako jedyne uzdrowisko z 430-letnim doświadczeniem produkujące kosmetyki naturalne. Krem wygląda zachęcająco: ładne opakowanie (może trochę przypomina Niveę ;), na wieczku znaczek, że otrzymał Złotą Pieczęc Natury 2009 za Najlepszy Kosmetyk Naturalny przyznawaną przez centrum Kosmetyki i Promocji Zdrowia KLIK ) oraz informacja, że zawiera leczniczą sól iwanicką, nano miedź (a więc ma redukowac nadmierną potliwość) i naturalne olejki eteryczne. Przyznam szczerze, że skusiłam sie na ten krem ze względu na olejki eteryczne (mam fijoła na punkcie zapachu kosmetyków) i na ukochną lawendę, która panoszy się w moim ogrodzie ;). Na spodzie pudełka skład jest już mniej "naturalny" niż to obiecuje wieczko ;(

ale co tam, wykosztowałam się (coś około 16 zł !) i już kilka dni testuję.
Krem jest dośc wydajny bo opakowanie ma 100ml i jak na razie przy codziennym wieczornym stosowaniu nie widac za bardzo ubytku. Ma lekką kosystencję przypominającą bardziej balsam, szybko się wchłania i dośc przyjemnie pachnie ale dla mnie za mało lawendowo. Stopy po nasmarowaniu są jakby schłodzone i tu zgadzam się z opisem producenta, że produkt działa kojąco po całodziennym zmęczeniu. Ogólnie, jak na razie, jestem zadowolona chociaż w tej cenie zapewne można znaleźc sporo innych porównywalnych produktów.
Czytaj dalej ...

czwartek, 7 lipca 2011

Nuxe kontynuacja

Zachęcona kremem do twarzy NUXE od tygodnia stosuję balsam do ciała Nuxe Body, krem do rąk i paznokci Reve de miel i balsam do ust tej firmy. Konsystencja balsamu do ciała i kremu do rąk jest podobna, bardzo lekka, ale dośc długo utrzymuje się na skórze. Oba mają bardzo przyjemeny, delikatny roślinno-miodowy zapach. Balsam do ciała w skali 1-10 oceniłabym na 6 pkt. - OK ale bez szczególnych rewelacji. Krem do rąk natomiast długo się utrzymuje na skórze nawet jeśli zmoczy się dłonie (bez mydła) i wytrze, co zdarza mi się często w ciągu dnia (takie tam domowe obowiązki ;). Co ważne, po kilkukrotnym nałożeniu w ciągu dnia, wieczorem mam wrażenie, że moje dłonie nie są tak suche jak dotąd więc chyba mimo kontaktu z wodą i mydłem coś z niego zostaje w skórze na dłużej. Moja ocena  to 8pkt.

Miodowy balsam do ust NUXE REVE DE MIEL

jest produktem z serii tych "co nigdy się nie kończą" jak zapewniała mnie pani w aptece. Chyba miała rację, bo niby 15ml ale mam wrażenie, że starczy mi na baaardzo długo. Balsam trudno nazwac balsamem, bo ma dośc zwartą konsystencję skrystalizowanego miodu, taki też ma kolor i gdyby nie zapach (o wiele przyjemniejszy niż skrystalizowany pszczeli produkt) to można by go nabrac na łyżeczkę i mniam. Na ustach zaraz po nałożeniu pozostawia powłoczkę z grudkami (konsystencja !), co może odstraszac ale już po chwili te "kryształki miodu" rozpuszczają się pod wpływem ciepła skóry i usta mają prawdziwą radochę ;) Tak myślę, bo naprawdę są świetnie natłuszczone ale nie mam  wrażenia żadnego ciężaru czy klejenia. Bardzo długo utrzymuje się na skórze. Ja stosuję go na noca i rano moje usta nigdy nie są spierzchnięte. Na dzień można go z powodzeniem użyc zamiast błyszczyka czy pomadki. I jeszcze jedna zaleta - jeden produkt dla całej rodziny (dzieci od 3 roku życia). Moim zdaniem 10/10.
Skład: miód akacjowy 5%, masło karite 13%, oleje roślinne 12,5%, wyciąg z grejpfruta 2,5%

 

 
Czytaj dalej ...

piątek, 1 lipca 2011

Kremy na zmarszczki - the best

Po wielu próbach, o których pisałam wcześniej znalazłam chyba moje ideały. Pierwszy to krem na dzień Clarins Multi-Active Jour czy jak kto woli Multi-Active Day którego podstawowym składnikiem jest ekstrakt z Ambiaty uzyskany z liści krzewu rosnącego na Madagaskarze. Podobno składnik ten redukuje pierwsze widoczne zmarszczki, stymuluje sprężystość skóry.

Mimo, że ja na ogół nie wczytuję się w składniki kosmetyków, bo po pierwsze nie znam się na tym kompletnie a po drugie ufam jedynie reakcji swojej skóry, to muszę przyznać, że cokolwiek ta ambiata w sobie ma to czyni cuda .
Krem ma wspaniałą aksamitną konsystencję, którą Francuzi określają velouté (określają też tak np. yogurty i sosy) i pięknie pachnie (lubię jak krem ładnie pachnie ;) ). W dodatku mimo, że jest dość gęsty nie obciąża skóry. Po 2 miesiącach stosowania widzę wyraźną zmianę na twarzy, jest gładsza, zmarszczki są dużo mniej widoczne i cera nabrała jakiegoś… świetlistego wyglądu. Poza tym krem jest super wydajny; mimo tych 2 miesięcy codziennego stosowania zużyłam zaledwie 1/3 50 ml. słoiczka.
Drugi krem na zmarszczki jest produktem aptecznym i jest to Nuxe Creme Merveillance Enrichie.

 Według producenta zawiera 72,8% składników pochodzenia naturalnego. Nowy system konserwacji NUXE nie wymaga użycia parabenów. Nie zawiera olejów mineralnych, barwników, składników pochodzenia zwierzęcego. Nie powoduje powstawania zaskórników. Krem jest przeciwieństwem Clarinsa, jest bardzo bagaty, tłusty i czuć go długo na skórze. Ja używam go na noc i rano jeszcze go czuję na twarzy. Mimo to uważam, że jest świetny. W nocy moja twarz zawsze potwornie wysychała zwłaszcza w okresie grzewczym, który jak wiadomo w Polsce trwa od września do maja (tyle czasu w tym roku działały u mnie kaloryfery!) a po tym kremie jest w końcu solidnie natłuszczona w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie polecam na dzień mimo, że ponoć jest uniwersalny, ze względu na świeceni się twarzy. Co do zapachu jest hmmm dość specyficzny, pewnie ze względu na składniki roślinne, ale akceptowalny. Czy wygładza zmarszczki? Cóż, stosuję go z Clarinsem więc trudno orzec, ale nawet jeśli sam takiego działania nie wykazuje to na pewno wzmacnia działanie tego pierwszego. Można na pewno go stosować z powodzeniem  na dzień zimą. Zachęcona tym kosmetykiem zakupiłam jeszcze balsam do ciała, peeling do ciała i balsam do ust Rêve de miel. Zrobię osobną recenzję jak tylko trochę popróbuję ;)
Czytaj dalej ...

Kremy na zmarszczki - wpadki

Od razu muszę się przyznać, że jestem niepoprawną zakupohliczką wszelkiej maści kremów. Smaruję co tylko się da: twarz, usta, oczy (tj. pod oczami), ręce, stopy.
Swego czasu stosowałam głównie Vichy albo nasze polskie Erisy ale z wiekiem (!) przychodzi ten moment, że odbicie w lustrze staje się mniej znajome i trzeba coś z tym zrobić.

słodkie zmarszczki ale tylko w tym wydaniu
Sięgnęłam więc na (po) wyższą półkę w nadziei, że te produkty pomogą mi choć trochę oszukać czas ;).
Kilka pierwszych prób było kompletnie nieudanych i już prawie zwątpiłam, ale ponieważ szczęśliwie opierałam się głównie na próbkach, o które nie jest wcale tak prosto (ale o tym i o moich spostrzeżeniach z pozyskiwania próbek w perfumeriach innym razem), nie zaprzestałam poszukiwań.    
Otóż jeśli chodzi o kremy na zmarszczki to nieudane okazały się m.in. Estée Lauder Lift Extrême, Lancôme Génifique, Guerlain Issima Happylogy Glowing Skin Treatment, Christian Dior Capture R60/80 ponieważ ….uczulały. Po wszystkich miałam opuchniętą twarz i/lub silne zaczerwienienia.
Co do kremów pod oczy to następujące okazały się niewypałami ze względu na podrażnienie: Shiseido Benefiance, Clinique All about eyes (brrr), Guerlain Issima succes eye tech i Lancôme Génifique Yeux.
Nie mam zdania co do Orlane Anagenese i Juvena Vital Eye bo co prawda mnie nie podrażniły ale też i miałam po jednej próbce więc stosowałam przez mniej niż tydzień. Orlane ma raczej zapobiegać zmianom wokół oczu bo jest przeznaczony dla osób po 25 roku życia więc może po prostu dla mnie był za słaby ;)
Czytaj dalej ...

Na początek

Zastanawiałam się od czego zacząć moją przygodę z blogowaniem i pomyślałam, że poopowiadam trochę o moich sprawdzonych kosmetykach, które stosuje od lat wielu (z racji wieku) lub kilku.
Na pierwszy ogień puder rozświetlający w kulkach METEORITES Guerlain. Mam je po mamie (!). Nie wiem, czy zdrowo jest tyle czasu używać kosmetyku, ale jak dotąd nie zaszkodziło to mojej skórze, która jest baaardzo wrażliwa. Jest to moim zdaniem pierwszy i najważniejszy argument ZA zakupem. Ten czas stosowania świadczy jak wydajny jest to kosmetyk i chociażby z tego względu wart jest swojej ceny. Meteory pięknie pachną i zostawiają na skórze taki blask, którego żaden rozświetlacz dotychczas mi nie dał. Naprawdę polecam.
Poniżej przedstawiam Meteorki mojej mamy sprzed prawie 20 lat :)


zużycie
Kolej na moją ulubioną szminkę też Guerlain. Niestety już umiera :( i nie kupię następczyni bo nie produkują. Jest nią Divinora w pięknym różowo-cielistym kolorze 286. Teraz mam KissKiss 550 i niby to beige nude ale już nie to, oj nie to.
umierająca Divinora
Czytaj dalej ...
Blog template designed by SandDBlast