poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Korektor Clinique Airbrush kontra Bourjois Healthy Mix

Dzisiaj chcę porównać dwa korektory, w zbliżonych odcieniach, które stosuję od jakiegoś czasu.


Clinique Airbrush Concealer odcień 04 Neutral Fair

ZALETY:
- korektor w pędzelku, co umożliwia nałożenie żądanej ilości,
- lekka, delikatna konsystencja,
- dobrze wtapia się w skórę,
- rozświetla ,
- trwałość ok. 6-8 godzin
WADY:
- niestety nie maskuje moich zmarszczek,
- średnio przykrywa cienie
- ilość 1,5ml
- dość wysoka cena ok. 100zł

Bourjois Healthy Mix odcień 51

ZALETY:
- dobrze wtapia się w skórę, maskuje cienie lepiej niż Clinique,
- nieco cięższa konsystencja niż Clinique, ale nie ma efektu maski,
- rozświetla,
- można zastosować zamiast bazy na powiekę,
- trwałośc 6-8 godz.,
- cena ok. 30zł
- ilość 10ml
WADY:
- trudne dozowanie produktu – zawsze wycisnę więcej niż trzeba,
- nie maskuje zmarszczek pod oczami,
- średnio kryje cienie



WNIOSKI:
- Jeśli miałabym polecić jeden z tych dwóch wybieram Bourjois mimo kilku wad.
- Zdecydowanie potrzebuję mocniejszego krycia w tej partii twarzy. Zasadzam się na osławiony Magic Concealer HR na Truskawce.

Polecacie jakieś inne produkty?
Czytaj dalej ...

sobota, 27 sierpnia 2011

Avène Antirougeurs czyli demakijaż cery naczynkowej


Mam lekkiego fioła na punkcie swojej cery, która niestety zaczyna zdradzać objawy naczynkowej. Nie mam co prawda „pajączków” ale skóra na policzkach , czole i brodzie często bywa zaczerwieniona. Najprawdopodobniej jest to genetyczne, ale o ile moja babcia i mama nie stosowały środków zaradczych z braku dostępu do nich o tyle ja na szczęście żyję już w czasach gdy takich specyfików jest do wyboru do koloru.
Ostatnio nabyłam dwa : Avène „nibymleczko” do demakijażu i Redness Solutions Daily Relief Cream Clinique.       

Jestem dość konserwatywna jeśli chodzi o sposób demakijażu i produkty, jakich do tego celu używam. Od lat stosuję zestaw mleczko + tonik, który teraz zastąpiłam łagodniejszymi wodami micelarnymi. NIGDY nie zmywam tymi produktami oczu i staram się je omijać przy demakijażu. Wyznaję zasadę, że co do twarzy to do twarz a co do oczu to do oczu itd.,itp.
Avène Antirougeurs Dermo-nettoyant lacté (Anti-redness Dermo-cleansing milky fluid) nie jest typowym mleczkiem do demakijażu ani jeśli chodzi o konsystencję ani o działanie.

PLUSY:
- mleczko bardzo dobrze zmywa makijaż,
- dobrze się rozprowadza, ale aby je usunąć trzeba użyć mokrego wacika albo gąbeczki,
- pozostawia na twarzy wyczuwalną warstwę, ale nie zapycha,
- po zastosowaniu twarz jest „ukojona” i świeża,
- produkt przyjemnie pachnie,
- higieniczna aplikacja,

MINUSY:
- dość wysoka cena w porównaniu do szybkości zużycia,
- trzeba zastosować inny produkt np. wodę micelarną, czy termalną aby usunąć mleczko z twarzy, (dla mnie to nie problem, ale…)
- opakowanie, które uniemożliwia „wykończenie” produktu.

Stosuję ten produkt od 2 tygodni i zauważyłam, że moja twarz jest dobrze nawilżona, rumień jest „wyciszony” a skóra jasna. Lubię produkty apteczne do demakijażu więc pewnie po skończeniu tego opakowania kupię następne. Sprawdza się lepiej niż Vichy, który stosowałam dotychczas.

CECHY PRODUKTU:

Działanie w/g producenta – produkt zawiera 88% wody termalnej Avène, która ma właściwości kojące, redukuje uczucie gorąca spowodowane przez zaczerwienienia, przynosi ukojenie skórze podrażnionej działaniem czynników zewnętrznych, ułatwia cyrkulację krwi i wzmacnia ścinaki naczyń krwionośnych. 
Kolor – zielonkawy, jak większość produktów do cery naczynkowej (zielony pigment natychmiast przykrywa zaczerwienienia)
Konsystencja – gęsta, nietypowa jak na mleczko,
Zapach – wyczuwalny, ale przyjemny,
Opakowanie – 300ml
Cena – ok. 50zł


Czytaj dalej ...

sobota, 20 sierpnia 2011

MAC za drogi ? Wybierz INGLOTA lub KOBO

Dzisiaj rzecz będzie o cieniach KOBO i INGLOT. Wiem, że o tych cieniach pisze prawie każdy i prawie każdy posiada swoją kolekcję. Ja chciałam pokazać Wam moją i podzielić się opinią o tych cieniach.
Na wstępie muszę się przyznać, że jestem uzależniona od cieni do powiek.
Mój zbiór nie jest może bardzo imponujący, ze względu na kolory jakie noszę na powiekach, (przeważają brązy, beże, złoto, brzoskwinie, morele itp.) ale może ze względu na to kompletowany w sposób przemyślany i jestem z niego bardzo zadowolona.

Kobo i Inglot to dwie polskie firmy, które oferują moim zdaniem niedrogie a całkiem dobre jakościowo cienie. Nie chcę porównywać ich do tych z wyższej półki, bo to chyba nie ma sensu. Ile blogerek tyle opinii.
Kiedyś myślałam, że niska cena związana jest ze słabą jakością tych produktów. Teraz wiem, że jaka siła nabywcza w kraju taka cena. Sądzę, że obie firmy świetnie to rozumieją i stąd ich sukces na naszym rynku. Wystarczy spojrzeć na ceny Inglota w USA…

Za co cenię cienie KOBO i INGLOT ?
- dobrą jakość, świetne napigmentowanie (to co widzisz na ręku jest i na powiece J ),
- trwałość (na dobrej bazie utrzymują się tyle co MAC),
- bogatą gamę kolorystyczną,
- różnorodność wykończenia (perłowe, z większą lub mniejszą ilością drobinek, maty etc.),
- poręczne paletki (Freedom System to moim zdaniem hit na miarę światową),
- stosunek ceny do jakości,
- czerpanie wzorów od najlepszych (vide: MAC),
- ciągły rozwój, nowe kolory, pomysły,
- NIE UCZULAJĄ MNIE  :)

Wykończenia cieni INGLOT :
1-100 to AMC (matowe z drobinkami)
101- 150 to AMC SHINE (perłowe z drobinkami)
300-390 to MATTE (maty)
391- 455 to PEARL (perłowe)
456-504 to DOUBLE SPARKLE (tzw. „podwójna drobina” cienie matowe z dużą ilością drobinek)
Od 505 zaczynają się cienie i woski do brwi.
(Jeśli coś się nie zgadza – dajcie znać)

Wykończenie cieni KOBO (wkłady):
101 – 128 Mono (maty, niektóre mają śladowe ilości drobinki)
201 – 214 Fashion (metaliczne, perłowe, wet&dry)
Kobo Fashion mają bogatą formułę, są dość grubo „zmielone”, dlatego producent zaleca ich nakładanie przy pomocy twardej pacynki, ale ja robię to pędzlem i jest OK.

Przepraszam za pomyłki :). Paletka pochodzi stąd


1-szy rząd
2-gi rząd

3-ci rząd
4-ty rząd
KOBO w paletce INGLOTA
Ceny:
- wkłady kółka INGLOT 10 zł, razem z paletką Pro5 53zł, z paletką FS 57zł,
- wkłady KOBO 13,99 (teraz w promocji w Naturze po 11,99), paletka 9,99zł

Żałuję tylko, że KOBO nie posiada w swojej ofercie innych paletek niż czwórki. Na szczęście rozmiary kółek obu firm są identyczne więc paletki Inglota mają tu zastosowanie.
Ja co prawda i tak wybieram większe (patrz zdjęcie).
Czy posiadacie swoje zbiory INGLOTA i KOBO? Jak wrażenia?


Czytaj dalej ...

czwartek, 18 sierpnia 2011

WELEDA wildrosenöl - olejek wielofunkcyjny

Jakiś czas temu dostałam w prezencie olejek do ciała WELEDA i tak sobie stał i stał, bo nie jestem fanką takich produktów - mam wrażenie, że wszystkie olejki i oliwki wysuszają skórę. Ostatnio jednak postanowiłam go wypróbowac, zwłaszcza, że w planach mam (mimo przeciwności) wyjazd do Niemiec a WELEDA to niemiecka firma (no OK - Szwajcarska ;) i pomyślałam, że jeśli ten produkt się sprawdzi to może kupię coś jeszcze. Poza tym ostatnio zrobiłam się bardzo eko-pozytywna ;)

Oto co znalazłam w sieci na temat firmy WELEDA:

„Weleda to jedna z najstarszych (1921) i najbardziej znanych firm produkujących kosmetyki ekologiczne, naturalne, bez konserwantów. Filozofia firmy opiera się na przekonaniu, że produkty i ich składniki powinny pozostawać w harmonii z naturą. Składniki produktów pochodzą z upraw biodynamicznych, często z farm należących do samej Weledy.
Preparaty medyczne i produkty pielęgnacyjne są wytwarzane i rozwijane przy szerokim wsparciu lekarzy. Rozwój produktu jest konsultowany z lekarzami i farmaceutami.
Surowce - substancje naturalne; żadnych surowców na bazie olejów mineralnych.
Pochodzenie - surowce roślinne, jeśli to możliwe z upraw biologicznie-dynamicznych, kontrolowanych upraw ekologicznych i posiadających certyfikat zbiorów dziko rosnących roślin.
Wybór, przetwarzanie i kompozycja surowców według kompleksowych kryteriów, umożliwiających współdziałanie wszystkich substancji.
Niezmiennie wysoką jakość zapewniają: stała kontrola jakości surowców według wytycznych, które obowiązują przy wytwarzaniu środków leczniczych oraz bieżące kontrole podczas i po zakończeniu procesu produkcji.
Produkty WELEDA nie zawierają żadnych syntetycznych środków barwiących, zapachowych i konserwujących; emulgatory pozyskiwane są jedynie z roślinnych surowców wyjściowych.
Perfumowanie - wyłącznie naturalne olejki eteryczne.
Doświadczenia na zwierzętach - nie są ani przeprowadzane, ani zlecane.
Opakowania - stosuje się materiały zdatne do powtórnego przetworzenia; opakowania szklane i metalowe dla zapewnienia i zachowania jakości naturalnych produktów pielęgnacyjnych”.(źródło http://www.zdrowekosmetyki.com.pl)

Dlaczego uważam, że jest to produkt wielofunkcyjny? Użyłam go na suchą skórę, na mokrą, dodałam do kąpieli i zastosowałam jako aromat do pomieszczeń (gorąca woda w naczyniu + kilka kropel olejku). We wszystkich rolach sprawdził się zadziwiająco dobrze. A tak poważnie, to byłam zaskoczona, że nie wysuszył skóry i nie "wytłuścił" wanny.
Olejek bardzo przyjemnie pachnie, zostawia na skórze przyjemny "film", który pozostaje na ciele kilka godzin i działa kojąco na zmysły zwłaszcza przed snem. 
Podsumowując - fajny produkt, dla mnie miłe rozczarowanie, ale gdybym miała sama go kupic to pewnie szkoda byłoby mi tych 50 czy 60 zł. Dostępny jest w Polsce tylko on-line. Jedyny minus - mało poręczna szklana butelka, zwłaszcza gdy mamy dłonie całe w olejku :)



Czytaj dalej ...

wtorek, 16 sierpnia 2011

Zakupy w Berlinie

Kochane moje obserwatorki, jadę w przyszłym tygodniu do Berlina.
Przyjmuję zamówienia na kosmetyki, które są u nas niedostępne lub trudno dostępne :)
Zaintresowane proszę o kontakt mailowy.


Za radą Pauliny dodaję to co mogę przywieźc: np. z tych popularnych u nas LE Essence, LE Catrice ( te, których u nas nie będzie lub są trudno dostępne), Zoeva, p2, Balea, NYX, Lavera, Weleda, Hildegard Braukmann Kosmetik, ewentualnie wszystko co u nas jest byc może droższe.
Jeśli jesteście zainteresowane jakims kosmetykiem, który u nas jest za drogi podajcie jego cenę i cenę za jaką mogłybyście go kupic - na miejscu porównam i ewentualnie po konsultacji mailowej kupię. 
Rozliczenie po prowrocie :)
Czytaj dalej ...

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

TAG 30 pytań kosmetycznych - Uff...

Jakiś czas temu zostałam otagowana przez siouxie do odpowiedzi na 30 pytań kosmetycznych, przepraszam, że dopiero teraz, ale ilośc pytań nieco mnie przeraziła i musiałam złapac wenę :)

1. Ile razy dziennie myjesz swoją twarz?
dwa razy - rano i wieczorem, w lecie częściej.
2. Jaki masz typ cery?
mieszana
3. Co jest obecnie Twoim ulubionym produktem do mycia twarzy?
woda i mydło antybakteryjne Protex (!) - tak, tak, odkąd mam wodę z własnej studni dodatkowo uzdatnioną moja skóra i włosy odżyły, a do demakijażu tradycyjnie stosuję mleczko Vichy i wodę micelarna Caudalie
4. Czy używasz peelingów do twarzy? Jeśli tak, to jakich?
ostatnio mniej, Ziaja piling różany
5. Jakiego kremu do twarzy używasz?
Clarins Multi Active Jour
6. Używasz kremu pod oczy? Jeśli tak, to jakiego?
moim ideałem jest Sisley Sisleya Creme Contour des Yeux et des Levres, ale na razie trochę szkoda mi pieniędzy
7. Masz piegi? Jeżeli tak, to gdzie?
na policzkach po opalaniu
8. Jakiego podkładu używasz?
latem mineralne Bare Minerals lub EDM, zimą Diroskin Nude 21
9. Jakiego korektora używasz?
Bare Minerals Bisque lub Clinique Retouche Lumiere 04 
10. W jakiej tonacji jest Twoja cera?
jasna, trochę jak kośc słoniowa czyli z odcieniem żółci
11. Co sądzisz o sztucznych rzęsach?
 nie próbowałam, i jakoś mnie nie ciągnie
12. Jakiej mascary używasz?
od lat niezmiennie Dior DiorShow Backstage Black i Brown
13. Czego używasz do aplikacji makijażu?
podkład - pędzel lub paluchy - cienie - pędzelki
14. Używasz bazy pod makijaż?
tak, na zaczerwienienia Clinique Redness Solution
15. Używasz bazy pod cienie?
tak, Guerlain Ombre Eclat Base Paupieres
16. Ulubiony kolor cienia do powiek?
Club z Mac
17. Kredka do oczu czy eyeliner w płynie?
kredka lub ostatnio Cake Eyeliner Brown Kryolan
18. Ulubiona szminka?
Guerlain Divinora 286 - już nie produkują, ostatnio Guerlain Rouge G 13 Giny i 550 KissKiss
19. Ulubiony błyszczyk?
rzadko, nawet lubię Essence z serii XXL ale nawet nie wiem jaki to odcień, taki raczej nude
20. Ulubiony róż?
nie stosuję
21. Kupujesz kosmetyki za pośrednictwem Internetu (Allegro, eBay, sklepy internetowe)?
czasem Allegro, ale raczej obawiam się podróbek
22. Kupujesz kosmetyki od ulicznych sprzedawców/na bazarach?
NIGDY
23. Zbrodnia w makijażu, której nie możesz przeżyć?
lakier na krótkich paznokciach, bardzo cieniutkie brwi
24. Lubisz kolorowe makijaże?
u siebie nie, nie ten typ urody :)
25. Jeżeli miałabyś wyjść z domu używając tylko jednego produktu, co by to było?
tusz 
26. Wychodzisz z domu bez makijażu?
bez tuszu nigdy
27. Uważasz, że dobrze wyglądasz bez makijażu?
niezbyt
28. Chciałabyś chodzić na lekcje wizażu/make up'u?
taki jednorazowy, krótki kursik nic nie daje, nie można stac się wizażystką po kilku lekcjach tak jak nie staniesz się architektem po kursie ESKK
29. Która firma kosmetyczna jest według Ciebie najlepsza?
tusze - Dior, cienie - Mac, podkłady - Dior, producenci minerałów itd, itp.
30. Czy zdarza Ci się niezdarnie nałożyć makijaż?
nawet po tylu latach malowania się często nie jestem zadowolona z efektu - głównie chodzi o makijaż oka

Uff - przebrnęłam.

osoby, które taguję:
Marti
elka 

Zasady:
1. Napisz, kto Cię otagował.
2. Odpowiedz na 30 pytań.
3. Przekaż tag 10 innym blogerkom.
4. Poinformuj w komentarzach, że zostały przez Ciebie otagowane i umieść adresy ich blogów w odpowiedzi.
5. Po odpowiedzeniu na pytania poinformuj osobę, która Cię otagowała, na przykład pod jej najnowszą notką.
Czytaj dalej ...

niedziela, 14 sierpnia 2011

Ooh la Lift czyli nie śpimy i wyglądamy pięknie

Ooh La Lift Benefit* kupiłam korzystając z ostatnich promocji w Sephorze skuszona opisem kosmetyku, który ponoć redukuje cienie pod oczami. Moje nie są jakoś bardzo widoczne, ale wybierałam się na urlop, a wiadomo, że wtedy, nie chodzi się spać z kurami :). Natomiast z kurami się wstaje – u mnie, wakacje nie wakacje, pobudka o 6.30 (synek mój najdroższy :). Ooh la Lift wydał mi się must have na wyjazd.

Kosmetyk ten NIE JEST KOREKTOREM, zresztą producent wcale go tak nie określa, więc przyznam szczerze, że nie rozumiem rozczarowania w niektórych recenzjach jakie znalazłam w necie. Ma za zadanie momentalnie rozświetlić skórę pod oczami, a w dłuższej perspektywie, napiąć ją, wygładzić, tak aby cienie były jak najmniej widoczne – stąd nazwa „Lift”. Moim zdaniem spełnia swoją rolę. Nie wiem, czy na pewno daje efekt WOW! przedstawiony na dołączonym do opakowania zdjęciu, ale na niewielkie cienie działa idealnie.
Wszyscy przecież wiemy, że aby je zupełnie wyeliminować należy po prostu się wysypiać, a jeśli to nie pomaga, to należy udać się do lekarza, bo może to być objaw jakiejś choroby. Opakowanie jest bardzo poręczne, niewielkie, akurat na podróż. Przypomina błyszczyk – też ma aplikator zakończony gąbeczką, konsystencja jest lekka, ale nie płynna. Producent zaleca nałożenie produktu w ilości 3 punkcików i roztarcie, wklepanie. W moim przekonaniu wystarczy, aby rozświetlić. Pa nałożeniu daje on na skórze przyjemny jasny, odbijający światło efekt. Ponieważ nie jest to korektor, nie gromadzi się w zmarszczkach mimicznych.



3 punkciki po roztarciu - mam nadzieję, że widac rozświetlenie

Podsumowując polecam osobom z „niechorobowymi” cieniami pod oczami, które chcą uzyskać natychmiastowy i długotrwały efekt rozświetlenia.
Kupiłam Ooh la Lift w Sephorze z 40% zniżką. Za pełną kwotę pewnie też bym się skusiła :)

Cena : 95 zł bez zniżki

* dla White Praline :)
Czytaj dalej ...

sobota, 13 sierpnia 2011

SLEEKomania dopadła i mnie :)

Tak, tak, niestety albo "stety". Nie sądziłam, że poddam się trendowi i zdradzę moje Maczki ale stało się. Może dlatego, że nazwa jest francuska a wszystko co francuskie jest mi bardzo bliskie - "avoir la pêche" tj. czuc się dobrze, pełnym energii - dośc, że kupiłam na All paletkę Paraguaya. Ze wszystkich dostępnych ta najbardziej pasuje kolorystycznie do mojego typu urody,  no może nie w 100%, jak to zwykle bywa z gotowymi zestawami, ale jest najbliżej.
Kupiłam ją jakiś czas temu i moje pierwsze wrażenia były mieszane, jak wtedy gdy widzisz gdy Twoja teściowa spada w przepaśc Twoim nowym samochodem ;) .

1. Bardzo przypadło mi do gustu opakowanie i to tekturowe i paletka. Dobrze się zamyka, jest estetyczna, dośc przyzwoicie wykonana. Brudzi się równie jak ta z Mac więc OK ;)
2. Cienie przykryte są folią, na której znajdują się nazwy każdego z nich. Jest to fajny pomysł, bo można nakleic ją na lusterko (ja nigdy nie korzystam z lusterek w paletkach) i zawsze miec pod ręką ich nazwy.

3. Paletka posiada lusterko, co może byc przydatne np. na wyjeździe, gdy nie mamy ze sobą swojego ulubionego powiększającego, ponieważ jest przytwierdzone do ściany w łazience :)
4. Wielkośc cieni zaskoczyła mnie - "takie maleńkie". Sądziłam, że operowanie w nich pędzlem będzie niewygodne, ale tak nie jest.
5. Próby swatchowe na opuszkach palców i przegubie zachwyciły mnie - super pigmentacja i piękne kolory.

bez bazy
 
z bazą
bez bazy
z bazą
6. Przeraził mnie napis MADE IN CHINA.


Potem było mniej różowo. Cienie osypują się niemiłosiernie, moje dośc wystające kości policzkowe były pokryte barwnym pyłkiem. Nakładają się dośc prosto, ale z blendowaniem jest gorzej - trudno przejśc łagodnie z jednego cienia w drugi a jak już się to uda, robi się jakaś bezbarwna mieszanina i piękne kolory się zatracają. "Nie umiesz się kobieto malowac i tyle" powiedzą fanki Sleeka - cóż, robię to odkąd skończyłam 18 lat a to było dawno temu ;). Poza tym z cieniami np. z Mac nie mam najmniejszego problemu.
Jednym słowem moim zdaniem Sleek wymaga sporo nakładu pracy w wykonanie przyzwoitego makijażu - ja zazwyczaj mam na niego mało czasu i preferuję cienie, które ze mną współpracują. Sleek do nich nie należy niestety. Cienie z mojej paletki absolutnie nie mogą byc stosowane bez bazy - schodzą po godzinie. Sytuację ratuje ma très chère base paupières Guerlain. Z nią przetrwały ostatnio na moich powiekach całe 5 godzin.
Reasumując: przystępna cena lecz średnia jakośc. Kupię pewnie jeszcze Au Naturel z najbliższej kolekcji, bo lubię takie kolory, ale nic poza tym. Szkoda, bo już miałam nadzieję, że zaoszczędzę i wyleczę się z Mac  :) 

Czytaj dalej ...

środa, 10 sierpnia 2011

NARS kolekcja na jesień 2011

Kiedyś miałam okazję wypróbowac szminkę tej firmy i była bardzo trwała. Są to kosmetyki, moim zdaniem, godne uwagi chociaż niestety niedostępne u nas.
Francois Nars to światowej sławy makijażysta i fotograf. Urodził się w małym miasteczku na południowym zachodzie Francji. W 1984 roku wprowadził na rynek małą kolekcję szminek sygnowaną swoim nazwiskiem. Odniosła ona sukces i tak narodziła się marka NARS. Obecnie NARS należy do Shiseido.
"Wierzę, że prawdziwie nowoczesny makijaż nie powinien dominować, ani maskować, lecz podkreślać naturalne piękno...”  Francois Nars w książce Make up your Mind 
                                                           
                                                          A oto kolekcja na jesień 2011

źródło: www.narscosmetics.com
Delphes  $55

Grand Palais $38



Outremer $26
Oasis
Sparkling pink champagne $28
Pago Pago
Shimmering pink  $30
Mascate
Bold red $30

Montego Bay
Rose pink $30

Train Bleu
Deep Aubergine $30
We wrześniu przyjedzie do mnie z Kanady pomadka Pago Pago więc sprawdzę czy nadal szminki NARS tak dobrze trzymają się na ustach.
Produkty NARS można zamówic chociażby TU
A na co Wy miałybyście ochotę z tej kolekcji?
Czytaj dalej ...
Blog template designed by SandDBlast