niedziela, 30 września 2012

MAC Scarlet Ibis Marylin Monroe collection

Wchodząca jutro do salonów MAC kolekcja inspirowana osobą Marylin Monroe od zapowiedzi wzbudzała moje żywe zainteresowanie. Po pierwsze dlatego, że bardzo lubię tę aktorkę a po drugie ze względu na zapowiadane kolory szminek, róży i cieni.



Cztery szminki z tej kolekcji utrzymane są w odcieniach czerwieni czyli takich, jakie tygrysy lubią najbardziej i takich, dzięki którym Marylin wzbudzała taki zachwyt.



W moje spragnione łapki wpadł najjaśniejszy odcień czerwieni a właściwie czerwień oranżowa.



Scarlet Ibis to szminka o matowym wykończeniu ale nie jest to typowy mat. Nie daje płaskiego efektu jak to się zdarza przy matach, nie wysusza, idealnie kryje już po pierwszym pociągnięciu. Jak na tak intensywny kolor nie "wylewa się" poza kontur ust więc nie ma potrzeby stosowania konturówki a ja lubię szminki, które nie wymagają pracochłonnej aplikacji pędzelkiem czy nieodzownego okiełznania kredką. Scarlet Ibis niełatwo zjeśc ale jest wymagająca jeśli chodzi o kondycję warg - podkreśla suche skórki.

Scarlet Ibis to kolor, który był już proponowany przez w MAC w zimie 2011, w kolekcji niedostępnej w Polsce sygnowanej przez Iris Apfel. Szminka rozeszła się jak świeże bułeczki dlatego też najprawdopodobniej MAC postanowił wypuścic ją ponownie. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ mimo,że mam w swojej kolekcji kilka szminek w podobnym odcieniu żadna nie jest matowa. Poza tym przecież nigdy nie znajdziemy dwóch identycznych odcieni tego samego koloru prawda ? ;) Przemawia przeze mnie MACohedonizm wiem :)






po lewej (Waszej ;) podkreślone suche skórki


Piękny jesienny kolor :)
Czytaj dalej ...

sobota, 29 września 2012

Bath&Body Works po raz kolejny ;)



Jak zapewne wiecie bloga prowadzę nieco ponad rok i mimo, że byłam już gościem kilku eventów kosmetycznych nadal nie mogę się nadziwić jak bardzo doceniają nas firmy je organizujące. Internet to potężna siła i nośnik reklamy, a blogi kosmetyczne są w tej chwili jednym z bardziej wiarygodnych źródeł informacji o nowościach. Bardzo mnie cieszy, że firmy kosmetyczne są tego coraz bardziej świadome.

27 września uczestniczyłam wraz z kilkunastoma innymi blogerkami w przedpremierowej prezentacji nowej w Polsce marki Bath&Body Works.


Firma pochodzi z Ohio, powstała w 1990 roku i właściwie od razu uwiodła Amerykanów zapachami. Posiada 1700 salonów w USA i na Bliskim Wschodzie. Jest częścią Limited Brands, Inc. posiadającej takie marki jak Victoria’s Secret, La Senza i C.O Apothecary. W Polsce są jak na razie dwa sklepy. Oba mieszczą się w Warszawie w centrach handlowych Złote Tarasy i Galeria Mokotów.


Bath&Body Works to kilka linii kosmetyków, z których  Polsce dostępne są:

·         Kolekcja Signature – 25 zapachów, spośród których każdy może skomponować swój zestaw składający się z balsamu, masła do ciała, żelu pod prysznic, peelingu, mgiełki zapachowej i wody toaletowej.


·         Kolekcja Antybakteryjna – nawilżające mydła i żele antybakteryjne dostępne także w formie miniaturek do torebki ubrane w fikuśne zawieszki, dzięki którym spacer z dzieckiem i upapranie rąk w piaskownicy nie jest już nam straszne :)

gumowa zawieszka i mini żel antybakteryjny

Żel w "ubranku" - bez obaw, są różne wzory ;)
 ·         Slatkin&Co. – zapachy do domów czyli świece, spray’e i zawieszki do samochodu lub do pomieszczenia.


zawieszki
·         Aromatherapy – kosmetyki, których działanie oparte jest na terapeutycznych właściwościach olejków i esencji zapachowych.
·         True Blue SPA – kosmetyki zawierające składniki o działaniu relaksującym oraz akcesoria do pielęgnacji ciała
·         C.O. Bigelow – to co zainteresowało mnie najbardziej przyznam szczerze, czyli produkty naturalne mające sprostać różnym problemom kosmetycznym. Marka rozpoczęła działalność w 1838 roku jako rodzinna firma produkująca produkty apteczne.


Spotkanie było imprezą zamkniętą tylko dla blogerek. Prowadził je przedstawiciel Bath&Body Works, który zapoznał nas z historią firmy i kolekcjami. Niektórym z nas zafundował peeling i masaż dłoni.

 

To co podobało mi się w tym nowo otwartym sklepie oprócz asortymentu to dbałość o wygodę klienta. Jest tam m.in. umywalka, element który powinien znaleźć się w każdym sklepie kosmetycznym, w którym klient może i chce wypróbować kosmetyk pielęgnacyjny, jednorazowe patyczki do nałożenia błyszczyków. Szczegóły? Dla mnie istotne, bo świadczą, że obsługę klienta firma ma dopracowaną w najmniejszych szczegółach. 

Na zakończenie spotkania każda z nas mogła w spokoju wszystko obejrzeć, dotknąć, wypróbować (jest po kilka testerów danego produktu w różnych miejscach sklepu) i oczywiście ponapawać się zapachami.

Jeśli zachęciłam Was do wypróbowania produktów Bath&Body Works to od najbliższego poniedziałku, 1 października br., na profilu marki na Facebooku uruchomiona zostanie specjalna aplikacja, dzięki której można będzie pozyskać zniżkę (nawet 20%) na produkty marki.



Jestem w swoim żywiole ;)
Czytaj dalej ...

piątek, 28 września 2012

I'm in heaven ...


.... and my heart beats so that I can hardly speak
 
Marylin w moim ukochanym filmie The Misfits


MAC Marylin Monroe Collection i nie tylko ;)







Reszta jutro bo muszę ochłonąc :)

Dobranoc :* i jeszcze raz dziękuję wszystkim życzliwym za życzenia.
Czytaj dalej ...

Essie A List

Dzięki jednej z moich ulubionych blogerek do mojej kolekcji Essie dołączyła ostatnio pierwsza czerwień z tej firmy.

A List to czerwień ciemna, krwista, kremowa. Po jednym nałożeniu daje nieco różowawy odcień ale przy drugim dobrze pokrywa płytkę i uzyskujemy taki kolor jak w butelce. Nie ma prześwitów co niestety czasem się zdarza przy ciemnych kolorach.


Czerwień jest ogólnie dośc trudna w nakładaniu. Przynajmniej mnie sprawia kłopot ;). Tym bardziej przy tym kolorze doceniam pędzelek Essie - uzyskałam pokrycie płytki dwoma pociągnięciami .







Już wiem, że będzie to jeden z  moich ulubionych kolorów tej jesieni.
Dzięki Magdo :)
Czytaj dalej ...

czwartek, 27 września 2012

Jak i do czego dobrać kolor lakieru do paznokci – standardy i moje smęcenie



No właśnie. Pytanie, na które odpowiedź wydawałaby się prosta ale chyba jednak nie zawsze wiemy czym się kierować malując paznokcie. Nie jestem jakąś wyjątkowo wyczuloną estetką ale czasami zastanawia mnie czym kierowała się dana kobieta przy wyborze lakieru. Sama również mam często dylemat jaki kolor wybrać i pod co. Czy pod typ urody, czy pod kolor stroju, dodatków, makijażu, okoliczności?

www.plurielles.fr

Wiadomo, że transparentne czy pastelowe i tzw. nude odcienie lakierów kojarzą nam się zazwyczaj z subtelnością, świeżością, zdrowym wyglądem. Pasują zazwyczaj każdemu i do każdego stylu czy typu urody. Takie kolory paznokci dobrze komponują się zarówno z klasyczną elegancją, jak i sportowym lookiem. Cieliste lakiery pasują do równie minimalistycznego, świeżego makijażu ale nie kłócą się też z bardziej odważnym.
Są dodatkowo dość bezpieczne, nie musimy mieć szczególnie dopracowanych paznokci bo i tak te kolory zleją się z ewentualnymi niedoskonałościami na płytce.  Nawet jeśli taki lakier odpryśnie, czy zetrą się końcówki nie ma wielkiego zmartwienia, bo po prostu nie widać ubytku. Poza tym gdy już przydarzy się nam taka katastrofa, neutralnym, cielistym, beżowym kolorem łatwo można wykonać szybkie poprawki. Można nosić takie kolorki nawet na krótkich paznokciach.

Klasyka gatunku czyli czerwony lakier do paznokci to z jednej strony czysty seksapil i kobiecość ale z drugiej ryzyko przerysowanego czy wręcz wyzywającego wyglądu . Czy pasuje do każdej kobiety, do każdego wieku i stroju? Moim zdaniem nie. Czerwień zwłaszcza strażacka, intensywna czy też głęboka kłóci się w moim prywatnym poczuciu estetyki z młodym wiekiem, ze sportowym strojem. Z wiekiem pokochałam ten kolor i uważam, że sam w sobie stanowi „ubranie” dlatego malując paznokcie na czerwono staram się nie przesadzać z innymi elementami zarówno w stroju jak i w makijażu. Czerwień na pazurkach świetnie współgra z czerwoną szminką, małą czarną lub po prostu eleganckim strojem. 

Czarny lakier natomiast dobrze wygląda u młodych osób, na krótkich paznokciach ale również powinnyśmy dopasować go do stroju. Dobrze współgra z czernią i rockowym stylem.

Kolory śliwkowy, bordowy, purpurowy pasują do mocno podkreślonych brwi i do smoky eye. Dobrze komponują się z ubraniami w odcieniach szarości i brązu. Paznokcie przy takich kolorach muszą byc zadbane, bo wszelkie niedoskonałości są bardzo widoczne.

Lakiery z brokatem, neonowe ładnie komponują się z opaloną, brzoskwiniową skórą i gołymi stopami. Zdecydowanie odświeżają wizerunek, dodając nam młodego wyglądu. Używać ich należy jednak tylko okazjonalnie. W biurze, w szkole z połyskującymi paznokciami można wyglądać niestosownie lub co gorsza tandetnie.

Wykończenie lakieru również ma duże znaczenie.

Matowe lakiery do paznokci są idealne na co dzień i do pracy. Maty są subtelne, nie rzucają się w oczy a nasza dłoń nabiera szlachetności i elegancji.

Błyszczące lakiery do paznokci najlepsze są chyba na wieczorne wyjścia. W punktowym świetle halogenowych żarówek potrafią pięknie się mienić.



Na zakończenie nie byłabym sobą gdybym powstrzymała się od moralizatorskiego smrodku. Z racji swojego zawodu przebywam wśród młodych ludzi i moje spostrzeżenia odnośnie ich wyglądu dotyczą również paznokci. Wierzcie mi, że strażackie, neonowe, czarne, żółte paznokcie czy kilometrowe tipsy, przezabawne naklejki nie sprawiają dobrego wrażenia na wykładowcy zarówno na zajęciach a tym bardziej na egzaminie. Pamiętajcie, że oczywiście najważniejsze jest to co macie w głowie ale to jak wyglądacie, zwłaszcza dla osoby sporo starszej od Was, która nie zna Waszej osobowości jest również istotne. Z własnego doświadczenia wiem, że zbyt oryginalny wygląd studenta rozprasza mnie a nawet drażni. Na uczelnię polecam jednak minimalizm w każdej zewnętrznej postaci oprócz zawartości szarych komórek ;)

Co sądzicie? Zastanawiacie się czasem nad doborem koloru lakieru? 


Czytaj dalej ...

środa, 26 września 2012

Benefit czyli firma na czasie :)

24 września uczestniczyłam w niesamowitej imprezie na prawdziwie światowym poziomie. Benefit Cosmetics Poland zorganizował w swojej siedzibie w Warszawie spotkanie dla blogerek. Wielka sprawa moim skromnym zdaniem, bo fakt, że event był TYLKO dla nas, jego rozmach, profesjonalne przygotowanie świadczy o tym jaką siłę stanowimy moje drogie. Benefit jest jedną z tych rozsądnych marek, które zdają sobie sprawę z oddziaływania blogów urodowych, szanują nas i naszą pracę. Organizatorka całej imprezy przemiła Magda od razu na wstępnie spotkania podkreśliła, że Benefit docenia i podziwia to co robimy. Blogujmy więc :)


Benefit to amerykańska marka z San Francisco założona w latach 70-tych przez siostry Jane i Jeane Ford. Ich pomysł na kosmetyki to dobre rzeczy pasujące do każdego czyli BENE FIT, urokliwe, designerskie lub wręcz artystyczne opakowania i przede wszystkim dobra zabawa. 


Siostry Ford niczego nie robiły i nie robią w sposób standardowy. Wiecie jak przyciągały klientki do swojego pierwszego butiku Face Place? Rankiem przed otwarciem sklepu jedna z nich kładła się na chodniku niedaleko wejścia w pozycji „na trupa” a druga obrysowywał kredą jej postać. Kiedy zaczynał się poranny ruch na ulicach i zaskoczone kobiety zatrzymywały się przy „miejscu zbrodni” z niemym pytanie na twarzach siostry zapraszały je do swojego butiku w celu zaspokojenia ich ciekawości opowiadając „co też tu się wydarzyło”. Przyznacie, że specyficzny i kompletnie „odjechany” sposób na przyciągnięcie klienta. Co najważniejsze te zabiegi działały i w ciągu kilku lat Benefit stał się marką rozpoznawalną na całym świecie. Jej najbardziej rozpoznawalny produkt róż w płynie Benetint o wszechstronnym zastosowaniu został wykonany na zamówienie … tancerki erotycznej.
W Polsce kosmetyki dostępne są w perfumeriach Sephora.

Warszawskie spotkanie z marką Benefit trwało prawie cały dzień od 11.30 do 17.00. Rozpoczęło się  w siedzibie firmy w Centrum Warszawy w starej kamiennicy na jednej z piękniejszych ulic stolicy. Piętro niżej ma swoją kancelarię mec. de Virion. Event miał charakter wielkiej dobrej zabawy, bo dewizą marki jest uśmiech, który jest najlepszym kosmetykiem.  Zasiadłyśmy w ławkach jak przykładne uczennice, na każdej ławce stał arsenał kosmetyków. 




Od razu poczułam się jak ryba w wodzie, moja belferska natura lubi takie klimaty zwłaszcza w formie zabawy. 
Magda w roli pani nauczycielki ;)


Po multimedialnej prezentacji sztandarowych produktów czyli najlepiej sprzedającego się, o niezmienionej od 1976 roku formule Benetintu, maskary They’re Real i bazy POREfessional (wszystkiego mogłyśmy dotknąć) nastąpił czas sprawdzianów. Zostałyśmy podzielone na grupy i otrzymałyśmy różne zadania do wykonania. Zabawiłyśmy się m.in. w kreatorki zapachów i wymyślałyśmy najbardziej zwariowane zastosowania kosmetyków Benefit. 
Marti i Agata, w tle ja ;)
Agata z BeautyIcon czyli mój dobry duszek :)

Nasza złota blondynka czyli Pati SubiektywnaJa i Marta z Makeupholics

Kasia Obsession, w tle Lena z Bless the Mess

Dominika w Wyznań Kosmetykoholiczki
Kasia, Agata Co Ma Nosa i Gosia Candy Killer




Kasia ze Sweet and Punchy






Kolejnym punktem programu była prezentacja pielęgnacji Benefit, produktów, które dostępne są tyko w tych Sephorach, gdzie marka posiada Brow Bary. Brow Bar to kolejny element wyróżniający markę. Są to małe salony urody, w których możemy poddać się m.in. regulacji brwi. 


Nie obyło się również bez prezentacji makijażu w wykonaniu Magdy - profesjonalnie w każdym calu.


Na koniec pobytu  w ”szkole Benefitu” Magda uchyliła rąbka tajemnicy przedstawiając nam niektóre nowości mające mieć premierę już niebawem. Zdradzę na razie tylko tyle, że marka idzie w różnorodność i palety.


Na zakończenie szkolenia otrzymałyśmy dyplomy i torebkę z piękną zawartością :)
 
Po lunchu miałyśmy się przemieścić do CH Arkadia, w którym czekały na nas zabiegi regulacji brwi w Brow Barze. Do Arkadii dojechałyśmy różowym przedłużanym Hummerem z otwieranym dachem, przez który wystawały Marti na zmianę z Agatą co ma Nosa machając różowymi okularami do zdumionych przechodniów. Jednym słowem szaleeeeństwo jakby powiedział król Julian. 

Alina z AlinaRose

Blanka z Mojego Zakupoholizmu i Lena




Ok. 17-tej gdy przyszło się rozstać z Benefitem byłam już porządnie wypompowana nadmiarem emocji ale dałam radę i pojechałyśmy jeszcze z dziewczynami i Magdą do Złotych Tarasów, gdzie przy pogaduchach nie tylko o kosmetykach Benefit minęły nam kolejne 2 godzinki. Na koniec tak miłego dnia matka Polka czyli ja musiała wrócić do rzeczywistości i ruszyć w trasę po sklepach w celu dorwania kurtki-przejściówki dla 7-letniej pannicy - mojej córy. 

Spędziłam naprawdę cudowny dzień w towarzystwie szalonych blogerek, które jak zwykle nie zawiodły mnie poczuciem humoru i swoim towarzystwem. Śmiało mogę także powiedzieć, że jeśli jeszcze kiedyś jakaś firma kosmetyczna zaprosi moją skromną osobę na event to trudno jej będzie przebić to co zorganizował Benefit.



Czytaj dalej ...
Blog template designed by SandDBlast