czwartek, 27 września 2012

Jak i do czego dobrać kolor lakieru do paznokci – standardy i moje smęcenie



No właśnie. Pytanie, na które odpowiedź wydawałaby się prosta ale chyba jednak nie zawsze wiemy czym się kierować malując paznokcie. Nie jestem jakąś wyjątkowo wyczuloną estetką ale czasami zastanawia mnie czym kierowała się dana kobieta przy wyborze lakieru. Sama również mam często dylemat jaki kolor wybrać i pod co. Czy pod typ urody, czy pod kolor stroju, dodatków, makijażu, okoliczności?

www.plurielles.fr

Wiadomo, że transparentne czy pastelowe i tzw. nude odcienie lakierów kojarzą nam się zazwyczaj z subtelnością, świeżością, zdrowym wyglądem. Pasują zazwyczaj każdemu i do każdego stylu czy typu urody. Takie kolory paznokci dobrze komponują się zarówno z klasyczną elegancją, jak i sportowym lookiem. Cieliste lakiery pasują do równie minimalistycznego, świeżego makijażu ale nie kłócą się też z bardziej odważnym.
Są dodatkowo dość bezpieczne, nie musimy mieć szczególnie dopracowanych paznokci bo i tak te kolory zleją się z ewentualnymi niedoskonałościami na płytce.  Nawet jeśli taki lakier odpryśnie, czy zetrą się końcówki nie ma wielkiego zmartwienia, bo po prostu nie widać ubytku. Poza tym gdy już przydarzy się nam taka katastrofa, neutralnym, cielistym, beżowym kolorem łatwo można wykonać szybkie poprawki. Można nosić takie kolorki nawet na krótkich paznokciach.

Klasyka gatunku czyli czerwony lakier do paznokci to z jednej strony czysty seksapil i kobiecość ale z drugiej ryzyko przerysowanego czy wręcz wyzywającego wyglądu . Czy pasuje do każdej kobiety, do każdego wieku i stroju? Moim zdaniem nie. Czerwień zwłaszcza strażacka, intensywna czy też głęboka kłóci się w moim prywatnym poczuciu estetyki z młodym wiekiem, ze sportowym strojem. Z wiekiem pokochałam ten kolor i uważam, że sam w sobie stanowi „ubranie” dlatego malując paznokcie na czerwono staram się nie przesadzać z innymi elementami zarówno w stroju jak i w makijażu. Czerwień na pazurkach świetnie współgra z czerwoną szminką, małą czarną lub po prostu eleganckim strojem. 

Czarny lakier natomiast dobrze wygląda u młodych osób, na krótkich paznokciach ale również powinnyśmy dopasować go do stroju. Dobrze współgra z czernią i rockowym stylem.

Kolory śliwkowy, bordowy, purpurowy pasują do mocno podkreślonych brwi i do smoky eye. Dobrze komponują się z ubraniami w odcieniach szarości i brązu. Paznokcie przy takich kolorach muszą byc zadbane, bo wszelkie niedoskonałości są bardzo widoczne.

Lakiery z brokatem, neonowe ładnie komponują się z opaloną, brzoskwiniową skórą i gołymi stopami. Zdecydowanie odświeżają wizerunek, dodając nam młodego wyglądu. Używać ich należy jednak tylko okazjonalnie. W biurze, w szkole z połyskującymi paznokciami można wyglądać niestosownie lub co gorsza tandetnie.

Wykończenie lakieru również ma duże znaczenie.

Matowe lakiery do paznokci są idealne na co dzień i do pracy. Maty są subtelne, nie rzucają się w oczy a nasza dłoń nabiera szlachetności i elegancji.

Błyszczące lakiery do paznokci najlepsze są chyba na wieczorne wyjścia. W punktowym świetle halogenowych żarówek potrafią pięknie się mienić.



Na zakończenie nie byłabym sobą gdybym powstrzymała się od moralizatorskiego smrodku. Z racji swojego zawodu przebywam wśród młodych ludzi i moje spostrzeżenia odnośnie ich wyglądu dotyczą również paznokci. Wierzcie mi, że strażackie, neonowe, czarne, żółte paznokcie czy kilometrowe tipsy, przezabawne naklejki nie sprawiają dobrego wrażenia na wykładowcy zarówno na zajęciach a tym bardziej na egzaminie. Pamiętajcie, że oczywiście najważniejsze jest to co macie w głowie ale to jak wyglądacie, zwłaszcza dla osoby sporo starszej od Was, która nie zna Waszej osobowości jest również istotne. Z własnego doświadczenia wiem, że zbyt oryginalny wygląd studenta rozprasza mnie a nawet drażni. Na uczelnię polecam jednak minimalizm w każdej zewnętrznej postaci oprócz zawartości szarych komórek ;)

Co sądzicie? Zastanawiacie się czasem nad doborem koloru lakieru? 


143 komentarze:

  1. Pamietam kiedyś rozmowę o kredytach z panią w banku ;) Niewiele zapamietałam z tej naszej konweracji ,bo co rusz nie moglam się oprzeć ,aby nie zerkać na niemłosiernie zuzyty (strate na maxa końcówki i odpryski) lakier na pani paznokciach .
    I tak sobie pomyślalam ,ze wszytsko wszytskim ,ale w takim miejscu , na takim stanowisu , gdzie siedzi się twarża w twarz z petentem przy jedym biurku i ten no normalnie musi patrzeć na nasze łapy to jest chyba podstawa większa nawet niż fryzura i makijaż .

    Co do dobierania do stroju itp .... ja to jakoś raczej bardziej porą roku się chyba kieruję ;) Latem jest odważniej , kolorowo ,a jesienią i zimą kolory są mroczniejsze , bardziej klasyczne . Czyli na około -ma to jednak związek i z ubraniem się :D
    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomalowane czy nie paznokcie muszą byc zadbane bez dwóch zdań. Ja też kieruję się porą roku ale staram się zawsze jednak dopasowac do stylu ubioru i okoliczności a ponieważ jesienią ubieram się jak smutas więc i kolory lakierów takie są.

      Usuń
    2. Hehehehe, to pewnie było w PKO BP, bo tam jeszcze do niedawna panował istna rewia mody i kolorów włączając w to kapcie.
      Nie jestem jakąś heterą (chyba) ale pracowałam dużo lat w banku i jak mi pracownica przyszła do pracy z kolorowymi paznokciami (nie mówiąc już o oskubanych) to szybciutko biegła po zmywacz ;)

      Usuń
    3. Domi, daj mi namiary do tego palanta, który Cię zwolnił - już ja mu wyjaśnię jakich pracowników powinien cenic :)

      Usuń
    4. Pani prezes banku ogłosiła restrukturyzację :/ cóż było robić jak stwierdzili, że likwidują moje stanowisko pracy. Z perspektywy czasu myślę, że dobrze się stało bo niewykluczone, że po kolejnym roku pracy w bankowości byłabym teraz w wariatkowie :/ dlatego nigdy nie wrócę do bankowości :)

      Usuń
    5. miałam niedawno identyczną sytuację w wbk. Nie mogłam się skupić. Uwielbiam wszystko na paznokciach, ale na boga nie do połowy płytki!

      Usuń
    6. Ja o dziwo nie miałam takich przygód, może za rzadko odwiedzam banki? Zdarzało mi się to jednak często u kasjerek, ale tam wiadomo, ciężko utrzymać lakier.

      Usuń
  2. Myślę, że kolor lakieru należy dobrać do nastroju. Zdecydowanie!

    Krzyklo, zdradź, co wykładasz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczę francuskiego :) I powiem szczerze, że wolałabym, żeby studenci czasem nie eksponowali swojego nastroju w wyglądzie :)

      Usuń
    2. ahhh francuski był moja miłoscia. uczylam sie prywatnie od podstawowki, w gimnazjum miałam nawet nauczycielke ktora do mnie przychodzila mnie uczyc... apotem poszłam do niby renomowanego liceum, gdzie nauczycielka prawie zasypiala w czasie lekcji i nie chciala mi uwierzyc ze umiem juz nieco wiecej... chyba w 2 gimnazjum zdałam delf A2 i chcialam przygotowywac sie w liceum do dalszych egzaminow. niestety pani cały pierwszy rok upewniala sie czy na pewno jestem do przodu, potem mialam semestr indywidualnego toku nauki z tym samym babskiem. kobieta zadawala mi cwiczenia do zrobienia i sprawdzala je ze mna na tych zajeciach mimo ze sama mialam tez klucz. ciagle sie tylko cofałam...
      i teraz po kilku latach z francuskiego nie pamietam juz i tak sie zrazilam ze na studiach chyba nie bede tez kontynulowac... musze to przemyslec :(

      Usuń
  3. Oj Justyna! Student to student, daj się wyszaleć :D Czarne paznokcie mnie jakoś nie rażą. Jestem już przyzwyczajona do gimnazjalistów i licealistów z dziwnym wyglądem, makijażem, ubiorem i paznokciami. I powiem że wole nawet tandetę na paznokciach niż poobgryzane :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Anuś, wykładowca też człowiek i ma swoje poczucie estetyki ;) Gdybym kierowała się moim przy ocenianiu to byłoby baaaardzo źle :(

      Usuń
    2. Siadaj, 2 za tipsy! ;) Trochę się dziwię, bo rzadko kiedy spotykam jakieś zjawiska na UW ale może po prostu nie mam do nich szczęścia i wszystko przede mną:)

      Usuń
    3. Nikt chyba przy zdrowych zmysłach nie ocenia za wygląd. Nie tego dotyczy post i komentarze pod nim.

      Usuń
  4. ja długo nie mogłam przekonać się do czerwieni. Teraz już chyba dojrzałam. Ale zazwyczaj używam czerwieni do eleganckich lub seksownych stylizacji. Na co dzień raczej nie. Na co dzień preferuję stonowane barwy, głównie, nude i szarości. A pozostałe kolory to w zalezności od okazji i nastroju. Czasami najdzie mnie np. zimą na jakiś szalony kolorek, ale zawsze staram się dopasować do sytuacji. Nie poszłabym raczej do biura, na uczelnię itp. z jaskrawą żółcią na pazurkach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja często kieruję się porą roku przy wyborze koloru lakieru ale jednak zawsze staram się dopasowac go do stroju i sytuacji.

      Usuń
  5. Sądzę, że odpowiednio dobrany kolor paznokci do stroju, sytuacji oraz wieku to bardzo istotna sprawa. Dużo większy jednak mam problem z paznokciami niezadbanymi, niechlujnie pomalowanymi lub z pozdzieranymi końcówkami niż z nieodpowiednim kolorem lub wykończeniem.
    W Polsce (tak jak w wielu krajach) niestety standardy są nadal na bardzo niskim poziomie. Jak widzę osobę sprzedającą żywność z niewypielęgnowanymi paznokciami to odechciewa mi się robić zakupów. Rozumiem, że w niektórych zawodach jest ciężko utrzymać paznokcie w nienagannym stanie, ale w końcu higiena powinna być priorytetem. Ludzie zwracają dużą uwagę na dłonie oraz paznokcie, więc powinny być naszą wizytówką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, wykonywany zawód także powinien stanowic bodziec do dbania o paznokcie.

      Usuń
  6. Co do czerwieni to się nie zgodzę :) Można przecież ubrać się skromnie, w kolory jasne i stonowane, a czerwień jako dodatek będzie się świetnie komponować i doda elegancji. Co do ubioru studentów to jest fakt, którego większość osób nie rozumie ;) nie chodzi o to by rezygnowali z tego co im się podoba, co lubią, czy ze swojego stylu, ale wszędzie jest miejsce i czas na odpowiedni strój, więc myślę czy to do kościoła, pracy czy uczelnie, lepiej nieco stonować swój wygląd ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do samych lakierów ja się staram mieć takie kolory, które będą pasować do większości stylizacji, bo wiadomo, że nie będę codziennie siedzieć i tracić czas na manicure :P

      Usuń
    2. Z czerwienią jest tak, że sama w sobie jest bardzo elegancka w moim pojęciu więc jeśli zakładamy elegancką sukienkę to raczej nie może byc ona zbyt strojna czyli tak, jak napisałaś - prostota przede wszystkim. Wtedy stanowi świetny dodatek.

      Usuń
  7. Wiele zależy od sytuacji, w których się znajdujemy. Ja uważam, że te krzykliwe, rzucające się w oczy kolorki trzeba zostawić na wieczór, na imprezy, na wyjścia.
    A na co dzień na spokojnie.
    Grunt, żeby paznokcie były zadbane. Bo myślę, że każdy zwraca na to uwagę. Przecież dłonie to nasza wizytówka.
    Ja osobiście, gdy troszkę mi lakier odpryśnie zmywam go. Gdy nie zdążę pomalować na nowo to wolę mieć niepomalowane, ale podpiłowane, a odżywkę zawsze mam czas nałożyć. Nie wychodzę z "odpryskami" - byłoby mi zwyczajnie wstyd pokazać się z takimi paznokciami.
    Kolorki dobieram do stroju, torebki, kolorowej biżuterii. Ale nic na siłę, wszystko umiarkowanie. Ostatnio gustuję w delikatnym różu z Wibo:) W weekendy lubię poeksperymentować:)
    Pozdrawiam - świetna notka!

    OdpowiedzUsuń
  8. Najczęściej dobieram ubranie pod kolor paznokci a nie odwrotnie :P
    Ale ponieważ 90% czasu w pracy spędzam w gumowych rękawiczkach, szaleję z paznokciami, chociaż zdarza mi się też nie malować ich wcale (co widziałaś ostatnio). Nie lubię tylko wypukłych ozdób, tzw. brylancików i gigantycznych tipsów. A tak to: "hulaj dusza, piekła nie ma". Ale gdy już wychodzę z laboratorium i wiem, że mam spotkanie z kimś z zewnątrz, wyciągam z szafy biurowy mundurek i maluję paznokcie na grzeczniejszy, ale ciemniejszy kolor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak czasami jesteś grzeczna :)

      Usuń
    2. W poniedziałek miałam spotkanie z dostawcą surowców, byłam więc tak grzeczna, że nie pomalowałam paznokci. Nawet odżywką czy lakierem bezbarwnym :)

      Usuń
    3. Na szczęście takie "służbowe" spotkania mam góra 2-3 razy w miesiącu.

      Usuń
    4. Dla kogoś kto jest takim maniakiem pazurkowym jak Ty to faktycznie "szczęście" :)

      Usuń
    5. Za to zaraz po południu odbiłaś sobie z holoskiem Flormaru :)

      Usuń
    6. A jak! Moje pazurki bez lakieru czują się nagie :P

      Usuń
  9. Jak dla mnie czerwienie i beże sprawdzają się zawsze i takie głównie noszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A tak naprawdę do czego powinno sie dobierać kolor paznokci? Do pomadki (taki był trend w latach 80-tych), harmonijnie do makijazu oczu, do ogólnej kolorystyki dodatków i ubrania, czy jeszcze do czegoś innego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do kolorystyki ubrania i dodatków - nie tylko moim zdaniem chyba :)

      Usuń
    2. No to czeka mnie zakup kilku holograficznych ubranek i dodatków. I jazda na disco ;)

      Usuń
  11. Ja bardzo często zaczynam swoje ubieranie od lakieru. Nie zawsze, ale często. Najpierw maluję tak, jak mam ochotę, a potem szukam ciucha, który w jakiś sposób mi pasuje. Bardzo często dobieram też makijaż oczu do koloru paznokci. Ale na zasadzie - jeśli na paznokciach dużo się dzieje, na oczach niech będzie trochę mniej. Tak mi się przynajmniej wydaje. ;)

    Gdy studiowałam, ubierałam się i malowałam, tak jak chciałam. Jedynie na egzaminy ustne przeprowadzane przez ludzi starej daty albo sztywniaków starałam się przychodzić w spokojniejszej odsłonie. Żeby nie drażnić lwa. Cóż,zachowawcze podejście.

    Gdy stanęłam po drugiej stronie "katedry", kompletnie nie obchodził mnie wygląd studentów. To znaczy owszem, zwracałam uwagę na to i owo, ale w moim małym rozumku mimo wszystko znalazło się miejsce na grubą krechę, która oddziela ocenianie czyjegoś wyglądu od oceniania umiejętności i wiedzy. Szalone paznokcie czy niezbyt udany makijaż nie są w stanie odwrócić mojej uwagi od mądrych słów. Od tych głupich tym bardziej :P

    Jestem trochę rozdarta. Z jednej strony wiem, że w życiu potrzebna jest pewna struktura, zasady, żebyśmy się za bardzo nie rozprzęgli, ale z drugiej - denerwuje mnie sztywny dress code w niektórych miejscach pracy. Zachowawczość znów zwycięża. Chyba szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jednak zależy od wieku Słomko :) Gdy byłam młodszym nauczycielem w większości nie przeszkadzało mi to jak wyglądają studenci teraz wręcz przeciwnie - tetryczeję widocznie ;)

      Usuń
    2. I tak dobrze, że pamiętasz te czasy, gdy Ci nie przeszkadzało ;) Niektórzy jakby pozapominali.

      Usuń
    3. Jak człowiek jest młody to mu wiele spraw nie przeszkadza, nie zależy mu na opinii otoczenia, jest buntowniczo nastawiony do świata. Zgodnie z powiedzeniem "zapomniał wół jak cielęciem był" to jest absolutnie normalny objaw i tylko nielicznym wydaje się, że będąc w wieku swoich rodziców będą ZUPEŁNIE inni - pusty śmiech mnie dzisiaj ogarnia :)

      Usuń
    4. No właśnie, to jest ciekawe, że na starość coraz więcej rzeczy zaczyna nam przeszkadzać. Skąd to się bierze?

      Usuń
    5. Brak cierpliwości, nie musisz się dostosowywac, akceptowac, masz za sobą lans i potrzebę wyróżnienia się?

      Usuń
    6. Ale przecież to też jest "dostosowywanie się". Nadal chcesz pasować i nadal chodzi o opinię otoczenia.

      Usuń
  12. Za wiedzę, za wiedzę, co napisałam w poście :) Gdybym oceniała za stosowny wygląd to byłoby marnie często ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. bo my jestesmy tym pokoleniem, ktory sie tym przejmuje, moim zdaniem. ja tez zastanawiam sie 100 razy i maluje pod wydarzenie i stroj. Jak nie wiem co wybrac wybieram czerwien lub nude, bo pasuje do wszystkiego. I zaskocze Cie, bo ja czerwienie wybieram jako zachcowawcze - jest to dla mnie klasyczny kolor pasujący do mnie i kazdego mojego stroju :) ale mlode dziewczyny malujac pazur na turkus, oczojebny zolty etc. nie przejmuja sie tym, ja do pewnych kolorow nie jestem w stanie sie przekonac, never! i tez uwazam, ze w zaleznosci do okazji (rowniez mysle o egzaminach, czy zajeciach) wypada zadbac o odpowiednio skromny stroj i makijaz, w tym tez o pazur, ale wez to teraz wytlumacz mlodziezy :D ja sie poddaje :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. to ja się wypowiem jako starsza i wykładowca: generalnie wisi mi jak wyglądają moi studenci ich sprawa, różowe i zielone włosy mnie nie rozpraszają. Mega mini na egzaminie raczej mnie śmieszy i dziwi niż drażni.Pewnie, ze lepiej by było gdyby byli odpowiednio ubrani, ale cóż te czasy chyba już minęły.Ważne żeby byli grzeczni i mili. Sama lubię walące po oczach kolory na paznokciach np. bardzo pomarańczowy pomarańcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem nienormalna bo mundurki elitarnych szkół brytyjskich i amerykańskich są moim marzeniem ;)

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że stosowny, w miarę grzeczny i schludny ubiór czy makijaż na egzaminie jest oznaką szacunku. Jestem za wyrażaniem swojej osobowości, ale czasami trzeba uderzyć w bardziej neutralne tony.

      Usuń
  15. Ja dobieram kolor lakieru do nastroju i ochoty, a ubiór już nie zawsze w 100% pasuje, choć staram się nie łączyć ze sobą totalnie nie pasujących wykończeń czy kolorów.
    Wychodzę też z założenia, że jak szaleć, to na studiach ;) Oczywiście z umiarem. Uważam, że np. jest wiele strojów, w których nie wypada przyjść na uczelnię, ale akurat w kwestii paznokci bym nie robiła problemów, nie sądziłam, że mogą komukolwiek przeszkadzać. Oczywiście na egzaminy wybieram kolory nude, ale na codzień ubieram się przeważnie tak, jak dyktuje mi nastrój i to samo robię pod względem makijażu czy paznokci ;)
    Jak sama napisałaś, bywa różnie, niektórym wykładowcom lakiery przeszkadzają, innym nie... ważne żebym ja sama się dobrze ze sobą czuła, choć oczywiście szanując też granice innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szacunek dla drugiego człowiek jest dla mnie dewizą życiową :)Oczywiście nie podciągałabym pod takie tematy koloru paznokci ;)

      Usuń
    2. No tak, może odrobinę źle dobrałam słowa, ale miałam na myśli to, że jeśli jakiemuś wykładowcy naprawdę przeszkadzałby jakiś kolor paznokci, to bym na ten kolor na jego wykład paznokci nie malowała ;)

      Usuń
    3. Odpowiednio :), to ja sobie żartuję. Jest jednak oczywiście związek między szacunek do drugiego człowieka, uszanowaniem miejsca, okoliczności i dopasowaniem do nich swojego wyglądu. Ja nie jestem zwolennikiem podejścia "najważniejsze, żebym ja się dobrze czył/a ze sobą, inni mnie nie interesują". Dotyczy to zarówno ubioru jaki zachowania według mnie. Czy jestem niewolnikiem konwenansów? Możliwe ;)

      Usuń
  16. no mundurki są superowe, też mi się podobają, ale trudno mi sobie wyobrazić, że nagle na naszych uczelniach pojawia się mundurki, brak tradycji i raczej studenci się nie zgodzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No raczej. Teraz ze studentami się umowy na kształcenie podpisuje - relacja klient usługodawca ;)

      Usuń
  17. Ja się niczym nie kieruję przy wyborze koloru lakieru i uwielbiam wszelkie "szaleństwa" na paznokciach.
    Ja się uczyłam w szkolach o 'artystycznym' profilu i nadal w takiej bede sie uczyć i mam wrażenie, że w tego typu szkołach oryginalny wygląd (w tym oczywiście ciekawe paznokcie) robią właśnie dobre wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja nie mówię o artystach - w tym środowisku wszystko jest dozwolone :)

      Usuń
  18. MOja mama zawsze mówiła że szkoła to nie rewia mody ubiór ma być schludny a paznokcie zadbane. A jesli już chce mieć te pazury pomalowane mam wybierać delikatne nie oczadoajne kolory :) Tą zasadą kieruję się do dzisiaj i pewnie bedzie ze mna do samego końca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panuje aktualnie deficyt na takie mądre matki jak Twoja :/

      Usuń
  19. zgodzę się z ostatnim akapitem bez dwóch zdań, dla mnie uczelnia zawsze jest i będzie miejscem, które powinno jednak pozostać wolne od wszelkich odjechanych pomysłów i eksperymentów z samym sobą - no może poza ASP. pamiętam jak jakiś czas temu, na jakimś blogu trafiłam na propozycje strojów na immatrykulację, na którą 'za moich czasów' wcale nie tak odległych, bo 11 lat temu chodziło się w białej bluzce, ciemnej spódnicy, ewentualnie spodniach i marynarce, czy eleganckiej prostej sukience - tak samo zresztą jak na egzaminy i inne istotne uczelniane 'uroczystości' - to bez problemu respektowały nawet największe uczelniane indywidua. Ta dziewczyna natomiast wrzuciła propozycje nadające się na sobotni wieczór w klubie, nawet nie na zajęcia w zwykły dzień. napisałam, że zestawu są raczej mało stosowne, ona natomiast odpisała mi tak, że poczułam się jak własna babcia, bo nawet nie mama ;) zresztą, to, co dzieje się teraz już choćby w gimnazjach, mnie osobiście napawa przerażeniem. nie wiem, kto wypuszcza te dzieciaki w ten sposób z domu ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Same się wypuszczają bo tak, jak panuje deficyt na rozsądne matki, tak panuje deficyt na czas poświęcany dziecku.

      Usuń
    2. O, np. takie jak ja, tylko przy kompie siedzą cały dzień ;) a dzieci głodne, niedopilnowane, praca domowa leży odłogiem - porażka na całej linii :(

      Usuń
    3. taaa, praca domowa ponad wszystko, dopiero jak dzieci oporządzone, pranie zrobione, rozwieszone, poprasowane, okna umyte, 3 dania na obiad gotowe, kolacja również, a na podłodze można przeprowadzać zabiegi na otwartym sercu można spokojnie zasiąść przed komputerem. tylko trzeba się spieszyć, żeby chociaż godzina została na spanie ;P

      Usuń
  20. Ja praktycznie całe życie zawodowe pracowałam w banku gdzie obowiązywał sztywny dress code i minimalizm we wszystkim. Dlatego też moja malutka kolekcja lakierów składała się głównie z nudziaków, delikatnych róży, brązów i szarości. Teraz sobie odbijam za całe 10lat zniewolenia moich paznokci- oczywiście w granicach rozsądku bo zdobień na paznokciach nie znoszę :) ale kolory....jak najbardziej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdobienia lubię u innych i muszą byc dobrze zrobione.

      Usuń
  21. Bardzo mądrze i zgrabnie napisany post. Właściwie w każdej poruszonej przez Ciebie dzisiaj kwestii mogę się z Tobą zgodzić.

    Ja osobiście nie wyobrażam sobie, jak można na uczelnię chodzić z kilometrowymi tipsami. O ile na poziomie gimnazjum jestem w stanie jakoś to sobie wyjaśnić- młodzieńczy bunt, chwilowy brak gustu, z którego się wyrasta, brak rady ze strony kogoś starszego... to jednak na studiach ludzie powinni coś tym swoim wyglądem reprezentować. Żyjemy w czasach, w których "jak Cię widzą, tak Cię piszą" - no nie ma zmiłuj. Dlatego ludzie powinni starać się kreować swój wygląd odpowiednio do danej sytuacji.
    Pamiętam jak ja stroiłam się na obronę licencjatu- już parę dni wcześniej zaplanowałam, czym się pomaluje- były to moje ulubione kosmetyki, w delikatnych barwach- chciałam w nich czuć się dobrze, ale jednocześnie wyglądać skromnie i sprawiać wrażenie wzorowej kujonki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nawet nie chodzi o to, że nudziaki kojarzą się z kujonami - po prostu to prostota i ponadczasowa elegancja :)

      Usuń
  22. Ja uwielbiam nude, mam ich ze 4 odcienie ... Myślę, ze kolor powinien korespondować z wykonywanym zawodem, osobowością, czasem nastrojem ... nic mnie tak nie drażni, jak kasjerka z długimi ponad miarę tipsami, toną brokatu i wystawą pierścieni na każdym palcu...a wystarczyłby stonowany kolorek bez ozdobników, umiarkowana długość i zminimalizowany złom na palcach ... za zakupy wówczas płaciłoby się bez odruchu wymiotnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez nie lubię gdy na dłoniach zbyt dużo się dzieje :)

      Usuń
  23. Hmm, mam mieszane uczucia dotyczące Twojego podejścia, zwłaszcza, jeśli chodzi o ostatni akapit. Niby racja, że przede wszystkim dopasowanie się do sytuacji (dla mnie ZAWSZE najważniejsze było wyglądać czysto i schludnie, a nie modnie czy wręcz goło jak koleżanki), ale paznokcie? Na własną obronę ubrałam się standardowo - czarna spódnica, biała bluzka, do tego makijaż no make up, ale jednak paznokcie zostały kolorowe (bo mnie to rozweselało w tym stresie :)). Natomiast koleżanka ubrała czerwoną sukienkę mini bez ramiączek (WTF?). W takim otoczeniu moje paznokcie się zgubiły :)

    Nie bardzo rozumiem czepianie się właśnie kolorów paznokci - dopóki są zadbane, spiłowane (nie kilometrowe tipsy) to wszystko gra i wydaje mi się, że oprócz brokatów, każdy kolor wygląda zawadiacko i wcale nie musi być potępiany, w końcu nie rzucają się w oczy tak, jak fikuśne ubranie czy ekstrawagancki makijaż ;]. Miałam to szczęście (czyżby z powodu kierunku?), że kolorowe paznokcie czy kolorowa biżuteria raczej wzbudzały sympatię i uśmiechy niż zniesmaczenie. Ja tego zmieniać nie będę, bo mi takie kolorowe paznokcie potrafią porządnie poprawić humor :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że paznokcie mają się nijak do niestosownego stroju ale ja bardzo zwracam uwagę na dłonie. Bardziej jestem w stanie przełknac szorty na egzaminie niż żółte paznokcie ze zdobieniami :)

      Usuń
    2. I jest to dla mnie w sumie dziwne :> sorry, ale no serio dziwne :D

      Usuń
    3. dzolls wykladowcy maja cala mase dziwactw, studia chyba Cie tego nauczyly :D.
      nie bierz tego osobiscie Krzyklo ;-)

      Usuń
    4. No jasne, dlatego jest to dla mnie TYLKO dziwne :D

      Usuń
  24. U mnie wybór lakieru to zazwyczaj loteria :) Zależy od nastroju i ''ochoty'' na dany kolor. Jednakże rzadko szaleję z kolorami. Noszę zazwyczaj odcienie nude, beże, szarości, brązy. Lubię też róż, czerwień, bordo. I to w sumie koniec :) Nie umiem się odnaleźć w niebieskich, czy zielonych paznokciach. Mam słynny miętowy kolor i w wakacje dwa razy nosiłam takie paznokcie, ale jakoś mnie tak raziły...

    Jestem strasznie zachowawcza, ale dobrze mi z tym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, ja z kolei kiepsko się czuję z nudnymi albo niepomalowanymi paznokciami i o dziwo wtedy wzbudzam większą sensację wśród znajomych niż z fikuśnymi paznokciami :):)

      Krzyklo, zapomniałam dopisać, że dobrze było poznać drugi punkt widzenia :-)

      Usuń
    2. Kwestia przyzwyczajenia i upodobań :-)

      Usuń
  25. u mnie zazwyczaj wygląda to tak: maluję paznokcie kolorem, na jaki mam ochotę, a potem dobieram ciuchy do manicure :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nigdy nie zapomnę jak poszłam do pracy jako kelnerka, z frenchem, równym i starannym a inna kelnerka (która sprawowała nade mną pieczę) kazała mi lecieć po zmywacz.
    Byłabym w stanie to zrozumieć gdyby nie jej różowe tipsy :O

    OdpowiedzUsuń
  27. ja się nie zastanawiam, nawet lubię, gdy kontrastuje ze strojem :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Hmm, no ja się niestety nie zgodzę. Taką już mam naturę, że walczę z tym co "utarte, przyjęte, należne" :P Kto to ustalił? Nie lubię słowa "niestosowne" w odniesieniu do wyglądu, bo... to TYLKO paznokcie/włosy/makijaż. Zewsząd słychać głosy, że kobieta powinna być elegancka i subtelna... Ale dlaczego? Ja jestem za tym, żeby kobieta (facet też, bo czemu nie?) wyglądała w zgodzie ze sobą, jeśli jest elegancka i subtelna to proszę bardzo, niech tak wygląda. Ale jeśli taka nie jest? Nie wiem, może to dlatego, że w LO miałam nauczycieli chodzących m.in. w glanach czy długich skórzanych płaszczach. Na studiach rektor miał dredy poniżej pasa... A ci, który wyglądali "stosownie" również nie przywiązywali uwagi do wyglądu uczniów/studentów. Na egzamin szło się ubranym jak na codzień, bo co to w sumie za święto egzamin? Z jakiej racji mam się ubierać inaczej niż zazwyczaj? Mam mieć w głowie, a nie "na sobie". I nie chodzi tu o młodzieżowość, bo niestety szkołę czy studia skończyłam już dawno temu... Jeśli czujesz się dobrze ze swoim wyglądem to nie wyglądasz śmiesznie czy jak przebrana. Nie jestem też za płynięciem bez żadnych granic, ale stanowczo mówię NIE ujednolicaniu, standaryzowaniu i "uszarzaniu" wszystkich w jednym rządku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę się w pełni podpisać pod tym co napisała Dee :)
      Ustalanie co jest "niestosowne" od razu kojarzy mi się ze skostniałym podejściem i szukaniem ram. Po co? i w jakim celu?
      Bądźmy sobą, pozwólmy innym być :)

      Usuń
    2. Zgadzam się z Dee, natomiast jak czytałam post to aż mi się słabo zrobiło. Szczególnie przy końcówce o studentach. Z autorki wyszła jakaś lawa żółci i zgorzknienia przeplatana tęsknota za młodością. Niby napomknęła, że liczą się szare komórki, ale mimo to niech będzie po mojemu. Przykre, na prawdę przykre jest takie powierzchowne myślenie. Wielką szkoda, że za cenę oryginalności trzeba wciąż pracować podwójnie, bo przecież jak miała czas pomalować paznokcie, to na myślenie czasu zabrakło... Sama bardzo cenię ludzi, którzy poza swoimi przyziemnych zajęciami, typu praca w szkole, pozostają sobą, nawet jeśli mają oto być krzykliwe paznokcie, czy włosy. A zaczynając swoją karierę zawodową jako nauczyciel, nawet przez chwilę nie pomyślałam czy może coś mi od teraz nie wypada. Nauczyciel też człowiek i myślę, że swoją nietuzinkowością może uczniów bardziej zainteresować, niż radzić. To samo odwrotnie. Uczniów, jak i studentów mamy nauczać, a nie oceniać za wygląd.

      Usuń
    3. *razić, dotykowa klawiatura mnie jeszcze robi na szaro ;).

      Usuń
    4. Popieram Greatdee I Hexx. Ja wychodzę z założenia, że lepiej iść na egzamin z kolorowymi pazurami niż w mini i cyckami na wierzchu ;) A sama się przekonałam, że często same wykładowczynie (w tym dużo starsze) lubią poszaleć z makijażem i pazurkami i chwała im za to :)

      Usuń
    5. @martamwmw - A tak się dobrze Twój komentarz zapowiadał. Piękna niby hiperbola z lawy żółci aż tu nagle NAPRAWDĘ taki niewypał. W skrytości ducha mam tylko nadzieję, ze nie jesteś nauczycielem, że to jedynie Twoja fantazja. Nawet jeśli nie uczysz języka polskiego nauczycielowi wypada znac podstawy ortografii.

      Usuń
    6. @Greadee, &Hexx - Cóż mogę napisac. Chyba tylko komentarz o różnicy w wychowaniu, z niej bowiem wynika Wasz i mój punkt widzenia i nie chodzi tu oczywiście o kolor paznokci. Zasady, stosownośc, ogólnie przyjęte normy sprawiają, że ani ja, ani moje dzieci, ani zapewne wnuki nie chodzimy/będziemy chodzili na egzaminy w żółtym manicurze, do pracy w dredach, na pogrzeby w jeansach a do teatru w podkoszulku. Pociesza mnie treśc większości komentarzy, z których wynika, że nie jesteśmy odmieńcami.

      Usuń
    7. @Greadee, Hexx, Marta - a ja się nie zgodzę. Uczelnia jest uczelnią /pomijam tu z oczywistych względów wyrastające jak grzyby po deszcze Wyższe Szkoły Wszystkiego, bo tam nie zdziwi mnie nic/. Od wieków była instytucją, której zadaniem było i jest nie tylko przekazywanie wiedzy, ale również pielęgnowanie tradycji, pewnych norm i zasad. Jeżeli z takim uporem i w takim tempie będziemy to negować i obalać to za moment nie zostanie nic, ani nam, ani tym bardziej naszym dzieciom. Stety, niestety strój i wygląd zewnętrzny świadczy o szacunku do drugiego człowieka i przekłada się na jego odbiór przez rozmówcę. Jest całe mnóstwo innych miejsc, w których można obnosić się ze swoją indywidualnością, niekoniecznie musi być to egzamin, który zresztą nie trwa aż tak długo, by nie można było się poświęcić. I zgadzam się - najważniejsze wtedy jest to, co ma się w głowie, nie widzę więc potrzeby epatowania swoją szeroko pojętą niezależnością, indywidualnością i całą resztą tego 'jaka/jaki to ja jestem inna/inny' i jak bardzo wyróżniam się z tłumu. W moim odczuciu są miejsca i okoliczności, które należy uszanować, a strój/makijaż/fryzura są istotnym elementem wyrażania tego szacunku. End of story.

      Usuń
    8. Za to ja cieszę się, że dostałam wolną rękę podczas dokonywania wyborów. Rodzice nigdy nie wpływali na mnie ani na to JAK mam się zachowywać. Żle na tym nie wyszłam i nie wychodzę. Zachowawcze zachowanie może jest i dobre ale nie dla mnie ;) I jak słyszę, że coś powinnam bo tak wypada to ogarnia mnie śmiech.
      "Ogólnie przyjęte normy" to brzmi bardzo jakbyś ograniczała się we wszystkim, co robisz. Cóż, nigdy taka nie byłam i mam nadzieję, że nie trafi na mnie taka pora ;)
      Odmienność nie jest zła :P

      Usuń
    9. Nie ograniczam się w niczym co robię jeśli nie narusza to granic drugiego człowieka i współżycia społecznego. A nawet gdybym musiała się ograniczyc to z chęcią to zrobię. Człowiek nie jest samotną wyspą i według mnie powinien liczyc się z otoczeniem a nie epatowac swoją odmiennością. I nie chodzi o to, że odmiennośc jest zła. Jest wręcz wskazana dopóki pozostaje w szacunku do drugiego człowieka.

      Usuń
    10. Szacunek to jedno a respektowanie "norm społecznych" wymyślonych i narzuconych przez ludzi to drugie. Nie musimy podążać w owczym pędzie za tym tylko dlatego, że coś wypada.
      Inność nie polega na odrzuceniu i wcale nie kłóci się z szacunkiem. Bądź sobą i pozwól na to także innym.
      Liczenie się z otoczeniem....rany! mam wrażenie, że rozmawiam z osobą, dla której otoczenie jest ważniejsze niż ona sama. Nie zrozumiemy się a to głównie dlatego, że zostałam wychowana w inny sposób :) Na całe szczęście! i nie czuję się ograniczana przez coś/kogoś/zasady.... W tym wszystkim jest miejsce na szacunek wobec drugiej osoby, jak najbardziej jednak nie będę podążać za schematami.

      Usuń
    11. Niestety Hexx mówimy zupełnie różnym językiem dlatego nie dojdziemy do porozumienia - zostańmy przy kosmetykach po prostu.

      Usuń
    12. Ja sobie maluje jak chcę:) Ale taka mam pracę:) Dziewczyny uważam,że nie zawsze normy są po to by je przekraczać, nie wyobrażam sobie by moje dziecko przekraczało normy w pewnych kwestiach np moralnych!!!
      Kto ma dzieci wie o czym pisze.Natomiast niemiło tez patrzeć na obmierzłe obrzydliwe kreacje spaczonego mózgu na ulicy:( Napatrzyłam sie na te hoty i knoty w UK.
      Przepraszam ale w Londynie widać takie sprzeczności , choć bardzo mi imponuje,że oni tak umieją sie głupio lansować.Wierza w siebie:)Nawet za bardzo.
      Z drugiej strony ograniczanie wyobraźni budzi demony :)Zdrowy rozsadek i szczypta szaleństwa to jest to wg. mnie:)

      Usuń
    13. Paula, My się nie zrozumiemy :)
      Każda z Nas ma swój świat i obrany kierunek. Bawi mnie takie stetryczałe podejście, poza tym nikt nie mówi o normach moralnych :P To jest odrębna kwestia i w tym temacie także się rozminiemy.
      Nie lubię jak ktoś głosi "prawdy objawione". Mam swoje zdanie, potrafię je zaakcentować i tyle. Wysłucham innych jednak nie stanę się inna. Nie ma takiej opcji.

      Usuń
    14. O Hexx teraz pojechałas, nie czuje sie stetryczała ani troszkę i nawet na taka nie wyglądam:) Poczekam aż Twój światopogląd ewoluuje ( nie bierz tego źle ale tak już jest, sama zobaczysz)i dojrzeje dzięki dzieciom:*
      Wiesz życie modyfikuje pewne schematy, również wywrotowe:P Wierz bądź nie kochana:)
      Poza tym Twoje podejscie w kosmetykach tez jest specyficzne ale ja tego nie neguję, masz swój świat, swoje przejścia, ja nie wykluczam żadnego:)Świat by był nudnyyyy

      Usuń
    15. Stetryczałe podejście to jest ogół tego, co zostało tutaj napisane. Nie odnosiło się w żaden sposób personalnie.

      Światopogląd ewoluuje , jak najbardziej się z tym zgodzę. Jednak w moim przypadku to są już określone drogi i nie zmienię swojego zdania.

      Jestem specyficzna i stąd takie a nie inne podejście. Nie będę zgodnym chórem, który jest tłem :)

      Usuń
    16. nie rozumiesz mojej idei kochana:) Wiesz kto nie zmienia zdania?:)W pewnych kwestiach tyle się dzieje,że nie sposób nie zmienić, a świat kosmetyczny, się zmienia, trendy tez tylko czy pójdziesz torem sfiksowanych projektantów?.Co do światopoglądu myślisz,że zawsze będziesz kroczyć utartymi szlakami?:)Nie zboczysz? Nie wciągnie Cie inny świat być może lepszy?
      Ja się nauczyłam nigdy nie mów nigdy, bo zawsze coś może zaskoczyć, oby pozytywnie:*

      Usuń
    17. Nie muszę rozumieć :) a wiesz dlaczego? bo jestem w pełni świadoma i ukształtowana.
      Nie robią na mnie wrażenia trendy, nigdy nie szłam tą drogą. Dobieram to przede wszystkim pod własnym kątem :)

      Usuń
  29. ja nie wyobrażam sobie moich paznokci w kolorze nude. jeżeli mogę zapytać, ile masz lat, bo tak o tej starości piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  30. po pierwsze pazurki musza byc zadbane,a potem kolor juz nie gra roli jak mam ochote na zielona to maluje na zielono,jak mam ochote na pomarancz to bedzie pomarancz.Oczywiscie sa sytyacje gdzie mocny kolor na paznokciach nie jest mile widziany,sama przechodzilam ostatnio przez rozmowy kwalifikacyjne i na te okolicznosc wyieralam odcienie nude :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam. Są miejsca, sytuacje, gdzie normy społeczne regulują nasze zachowania czy ubiór.

      Usuń
  31. moim zdaniem zbyt dlugie paznokcie tez po prostu kiepsko wygldaja. niektor blogerki maja plytke jak z reklamy, ale czasami taka dlugosc, ze zastanawiam sie jak funkcjonuja. za dlugie paznokcie pomalowane na czerwono czy czarno juz w ogole perwersyjnie wygladaja.
    ja mam wrazenie ze z czasem ograniczam sie do bardziej stonowanych kolorow, pierwsze kolorowe szalenstwa juz mi przeszly. i dobrze. bo jak widze u kogos neonowe paznokcie to za bardzo rzucaja sie w oczy.

    fakt tez ze trzeba dopasowac kolory naszego zbioru do naszego codziennego zajecia. bo powazna pani w biurze z paznokciami w kwiatuszki i kropeczki nie wyglada profesjonalnie.
    ja na uczelnie lubie pomalowac jeden paznokciec brokatem. z wszystkimi tak ozdobionymi czulabym sie jak na imprezie ;-)

    a wyglad na egzaminach... czasami sie zastanawiam czy to serio boli ubrac sie stosowanie do okazji? nie chodzi tylko o poruszony w poscie manicure...
    szlam na egzamin z matematyki w damsim garniturze i bialej prostej bluzce pod marynarka. kolega na moj wodok spytal " jeeezu, po co sie tak stroilas? ". wytlumaczenie ze przyszlam na egzamin mu nie wystarczalo... coz odpadł ze studiow w zeszlym semestrze, chyba za wiele rzeczy bral na luzie ;-)

    pprzepraszam za elaborat
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój elaborat przywraca mi wiarę w młodzież :)

      Usuń
    2. bardzo sie ciesze... ;-). Mam chyba dosc staroswieckie podejscie do wielu rzeczy jak na moj wiek i czesto przyprawiam znajomych o szeroko otwarte oczy

      Usuń
    3. Chciałam sie jeszcze odniesc do poruszanych wyzej spraw dotyczacych okazywania szacunku strojem. Dobitnie sie z tym zgadzam, uwazam ze wulgarny ubior ubliza nie tylko wykladowcy ale nawet pani w ksero na mojej uczelni.
      Uczeszczam na wydzial ktory miesci sie w najstarszym z budynkow Politechniki Wrocławskiej i zawsze kiedy tam wchodze czuje takie uderzenie tych starych murow. Bardzo lubie tez jedna ze starych sal wykladowych, ma swietny klimat. Jakos ja mam takie odczucie, ze przychodze do instytucji panstwowej i nie chodzi o to zeby sie nie wyrozniac, ale szczegolne szalenstwa odlozyc na czas poza uczelnia.

      Usuń
  32. Bardzo ciekawy post :) Z ciekawości przeczytałam również komentarze.

    Ja lakier dobieram stosownie do stroju. Chociaż chyba od miesiąca paznokcie maluję na jasny, mleczny kolor albo robię frencha. Myślę, że taki mani pasuje do wszystkiego. Jest klasyczny, elegancki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że są ubrania, kolory charakterystyczne i utożsamiane z konkretnym stylem. Nie ja to wymyśliłam :)

      Usuń
  33. Oj kochana moja stetryczała Babeczko, wsadziłaś kij w mrowisko... :D to lubię!

    Na wstępie zaznaczam, że nie wiedziałam, iż masz tak szalenie wrażliwy zmysł estetyki i obiecuję następnym razem jak się będziemy widziały ubrać czarną bluzkę miast takich krzykliwych zieleni ;)

    A całkiem już serio - ja na szczęście nie miałam na studiach problemu ani z fuksją/czerwienią/różem na ustach, ani z wściekle niebieskim/żółtym/różowym kolorem lakieru. Nie widziałam krzywych spojrzeń, ani razu nikt nie zwrócił mi uwagi. Mało tego, na egzaminy ustne (pisemne też) oczywiście ubierałam się elegancko (biała koszula, spodnie w kant lub czarna sukienka) ale pazury i usta zawsze musiały być czerwone. To był "mój" sposób na dodanie sobie samej odwagi i animuszu. Nic na to nie poradzę, to było moje osobiste +100 do zajebistości ;)
    I cieszę się, że moje makijaże i paznokcie nikomu nie przeszkadzały. Jak trauma do końca życia zostanie we mnie obrazek z drzwi otwartych, zanim złożyłam papiery... Na salę wyszła studentka, chyba 2go roku, i miała na sobie niezbyt kształtne coś z stylu spódnicy i na to niezbyt kształtny powyciągany sweter, którego zgniłej zieleni nigdy nie zapomnę. Pamiętam, że obiecałam sobie wtedy, że nigdy przenigdy nie będę taką szarą mychą.

    ale ja to w ogóle jestem inny przypadek. dziwny. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwny i inteligentny przypadek - mój klimat :)

      Usuń
    2. :*** :)

      oczywiście, są takie sytuacje na które nie przesadzam - typu pogrzeb. Wtedy przeważnie stonowany kolor na pazurach ląduje. Ja niestety mam taką przypadłość, że mi w każdym beżu na ustach i paznokciach źle po prostu, tworzy się efekt nieboszczyka i wyglądam jak bym była chora. A poza tym - przecież są "kolory" i "kolory" - co innego chinkowy neon, a co innego ciemna stonowana zieleń.

      Usuń
  34. Moim zdaniem jeżeli ktoś ma zadbane dłonie i paznokcie to może nosić każdy kolor lakieru, nie zależnie od okazji i wtedy każdy odcień wygląda przyzwoicie. Oczywiście wraz z wiekiem powinno się nieco stonować, np. nie wyobrażam sobie 80letniej babci z ostrym pomarańczem na paznokciach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że coraz więcej ludzi nie zdziwiłoby się widząc starszą kobietę w pomarańczu na paznokciach :/

      Usuń
  35. Kolor paznokci dobieram do humoru i stroju, ale zwracam też uwagę na to, gdzie idę. Jakoś źle bym się czuła oślepiając wykładowcę złotym brokatem lub neonowym kolorem paznokci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zoila, mogę Cię wirtualnie adoptowac jeśli chcesz ;)

      Usuń
  36. Spodobał mi się Twój post i w niektórych kwestiach się z Tobą zgodzę. Szczególnie jeżeli chodzi o formalne spotkania, a np. egzaminy na uczelni do takowych należą (tak mi się wydaje) oraz pewne miejsca pracy. Powiem szczerze, że jak widziałam moje koleżanki z dzikimi kolorami na pazurach w czasie sesji, to aż mnie trafiało. Moim zdaniem neonowa niebieska emalia itp. w takim dniu, w moim odczuciu była swego rodzaju brakiem szacunku nie tylko dla wykładowcy.
    Na dzień dzisiejszy pracuję w urzędzie i tutaj znów się pojawiają fantazyjne oraz finezyjne pazury. Nie rozumiem, jak w takich miejscach można pozwolić sobie na taką swobodę. Jeżeli ktoś mi powie, że kolor paznokci nie ma nic do wykonywanych obowiązków, to się tutaj nie zgodzę. Są pewne zasady i standardy a osoby pracujące np. w urzędach nie są tam dla siebie, ale pełnią pewnego rodzaju posługę wobec innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co ma kolor lakieru do szacunku? Dla mnie trochę przesadzasz, jakoś nigdy nie poczułam się urażona dziwnymi kolorami paznokci albo ostrym makijażem u moich studentów, a od lat mam tylko i wyłącznie egzaminy ustne.

      Usuń
    2. W trakcie moich studiów na egzaminach ustnych (i nie tylko) zwracano na to uwagę, nie wszyscy oczywiście, ale część tak. Może to zależy od specyfiki kierunku, albo od podejścia, albo od jednego i drugiego. Mnie uczyli, dosłownie uczyli, że pewne okoliczności wymagają takiego a nie innego wyglądu (a kolor lakieru jest elementem wizerunku i dużo osób zwraca uwagę na dłonie. Traktuję ten element jako integralną część całej postawy.). Może jestem zbyt zasadnicza, ale przecież nie będę za to przepraszała ani zmieniała zdania, poza tym nie byłoby o czym dyskutować gdyby nie skrajne opinie;) A co do szacunku. Różnie można go interpretować w zależności od kontekstu, ja mam takie zdanie, ale szanuję i Twoje odmienne.

      Usuń
    3. Czyli rozumiem, ze ja jako wykładowca mając żółty lakier na egzaminie jest objawem braku szacunku do moich studentów? Dla mnie trochę przesadzasz.

      Usuń
    4. Kolor paznokci jest tu oczywiście tylko przyczynkiem do szerszej dyskusji, w którą moim zdaniem szacunek do drugiego człowiek jak najbardziej się wpisuje. Nie my tworzyliśmy normy zachowań społecznych. Możesz ich nie akceptowac ale one istnieją i przyjęło się, że m.in. nasz strój jest wyrazem szacunku dla miejsca i ludzi (szkoła, teatr) czy dla okoliczności (pogrzeb).

      Usuń
    5. Teraz trochę przesadziłaś, wypraszam sobie oceniania mojej osoby, której kompletnie nie znasz opierając swój wywód na kolorze paznokci, po drugie daruj sobie osobiste podjazdy

      Usuń
    6. Poza tym to dla mnie jest zasadnicza różnica pomiędzy strojem a kolorem lakiery i wyobraź sobie, ze ja należę do osób, które są ubrane stosownie do okazji, ustępują miejsca starszym i ciężarnym, mówią proszę i dziękuje itp.

      Usuń
    7. Co to znaczy "daruj sobie osobiste podjazdy"? Wypowiadasz się we własnym imieniu czy nie? Moja odpowiedź nie zawiera żadnego "podjazdu" - stwierdzam fakt i fragment o szacunku do miejsca i ludzi dotyczy norm zachowań a nie Twojej osoby. Nie zagłębiam się w osobowośc moich komentatorów.

      Usuń
  37. U mnie na codzien trwa szalenstwo lakierowe - nosze wszystko i co popadnie.
    Tylko w razie naprawde koniecznosci: spotkania, zerbania i inne, po prostu zmieniam kolor na bardziej uniwersalny

    OdpowiedzUsuń
  38. Zgadzam się jedynie, że paznokcie powinny być zadbane, a lakier na nich niepozdzierany. No dobra, zgodzę się jeszcze, że student idąc na egzamin nie powinien kłóć w oczy krzykliwym mani (ani makijażem). Sama udając się na różne ważne rozmowy tonuję swoje mani. Ale nikt mnie nie zmusi, żebym do pracy latała w samych nudziakach i innych smętkach. Jak chcę to i brokatem w grudniu błysnę.
    A dobieraniu stroju do paznokci (lub odwrotnie) mówię stanowcze nie! W większości wypadków nie miałabym się w co ubrać XD Powiem więcej, nie na to jak porządny akcent kolorystyczny na paznokciach, o! (prowokacja ;P)
    Jak kiedyś dojdę do wniosku, że jakiś lakier mi nie przystoi, to ogłoszę wszem i wobec, że jestem stara i kupię sobie miejsce na cmentarzu ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Twoja praca nie wymaga stonowanych mani? :)

      Usuń
    2. Wg Ciebie pewnie wymaga, uczę w gimnazjum ;p

      Usuń
    3. Jestem tego samego zadania co Hatsu-hinoiri, paznokcie mają być po pierwsze zadbane, wtedy każdy kolor wygląda na nich estetycznie. W życiu się nie zgodzę, że czerwony kolor jest zbyt wyzywający na co dzień, to najbardziej klasyczny kolor, jaki można sobie wyobrazić. Na szczęście ja mogę w pracy nosić paznokcie jakie tylko mi się zamarzą :)

      Usuń
  39. Kochana, jako Twoja nadworna idealistka ;-P W zupełności popieram to co napisałaś... Przede wszystkim są to Twoje odczucia i krytykowanie ich byłoby nie na miejscu. Dla mnie pokazałaś wzór zachowań poprawnych / przyjętych norm, a ja dodałabym do tego odrobinę nonszalancji od siebie ;-). Nie zawsze maluję paznokcie stosownie do okazji, ale zauważyłam, że co raz częściej się nad tym zastanawiam... Jeśli idę na ważne lub ''eleganckie'' spotkanie nigdy nie pokusiłabym się o brokatowy czy neonowy lakier... Tylko, że ja generalnie nie mam takiego bardzo do przodu stylu, czasem tylko ''fantazjuję'' ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jesteś wzorem stonowania, wyważenia i elegancji :)

      Usuń
    2. popieram Justynkę w całej rozciągłości, Agatko - mam takie same odczucia co do Ciebie, ileż razy łapię się na tym, że chciałabym żeby elegancja przychodziła mi z taką lekkością i łatwością jak Tobie! niestety, ja z tych bardziej topornych kobit ;)

      Usuń
  40. Moim zdaniem starannie pomalowane zadbane paznokcie zawsze się obronią, niezależnie od koloru lakieru, no może pomijając neonowe i megabrokatowe kolory :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie dobieram koloru lakieru do stroju, bardziej do pory roku (ale to dobiera się jakos tak...samo) i do nastroju.Na szczęście nie obowiązuje u nas dress code, myślę nawet że nie na miejscu byłoby stanąć przed grupą ludzi z konkretnymi problemami ubrana jak pani z TV. Natomiast paznokcie szaleją. Jeśli do czarnej bluzki i ciemnych dżinsów mam nude, to czuję się niekompletna. Wiem, to może nie mieć sensu :P
    Na uczelni nie szalałam ale tylko dlatego, że nie było wtedy topów przyspieszających wysychanie lakieru :P Za to na egzamin ZAWSZE ubierałam seksowną bieliznę. Dodawało mi to pewności siebie, choc przeciez nikt, poza mną i może moją współlokatorką, nie wiedział co mam pod sukienką ;) Myślę, że studia to taki czas na bycie młodym i szalonym, szukanie swojej osobowości. Ja zaczynałam studia jako dziewczyna w glanach z czarnymi pazurami i pieszczochą na nadgarstku, a kończyłam na obcasach i w eleganckiej sukience ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Szczerze mówiąc, nie przywiązuję aż takiej wagi czy kolor pasuje idealnie do tego, co akurat mam na sobie. Zdarza się przecież, że pomaluję paznokcie na kolor niebieski, który pasuje mi do sukienki na wielkie wyjście ( i tu rzeczywiście raczej zazwyczaj stawiam na elegancję i dobieram kolory), nie zdążę go zmyć i następnego dnia idę na uczelnię z paznokciami z wczorajszego dnia. Ale akurat jeśli chodzi o strój na codzień, myślę, że bardzo ograniczać się nie trzeba. O ile faktycznie nie stosujemy lakierów, które mają tandetne odcienie, np. żółta żarówka... Jeśli pracujesz z młodymi ludźmi to rzeczywiście się napatrzysz, ja mam taką okazję w metrze... Zwłaszcza najbardziej odpycha mnie od kolorowych tipsów z milionem dżecików...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszające, ze jako młoda osoba tak sądzisz. :)

      Usuń
  43. Moim zdaniem paznokcie muszą być zadbane, a kolor dostosowany do sytuacji.
    Nie dobieram go do stroju, jakoś do mnie nie przemawia ta idea.
    Mam takie spostrzeżenie, że jaskrawe i rzucające się kolory dużo lepiej wyglądają na krótkich niż na długich paznokciach.
    Moim zdaniem np. neony na bardzo długich wyglądają wulgarnie, a na krótkich zabawnie.

    OdpowiedzUsuń
  44. dla mnie najbardziej uniwersalnym kolorem jest klasyczna czerwień.. oczywiście poza nudziakami, bo to oczywista oczywistość ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. A ja po przeczytaniu tego tekstu cieszę się, że moi wykładowcy na studiach mieli bardziej liberalne poglądy i wykazywali się większą otwartością. Żadnemu z nich nie przyszło do głowy by krytykować studenta za to jak wygląda (pod warunkiem że był czysty i zadbany). To jaki miał styl i jak go wyrażał było jego prywatną sprawą i było to szanowane. Szacunek i tolerancja to tutaj dwa słowa klucze.

    OdpowiedzUsuń
  46. Ehh, nie mogę dodać komentarza pod swoją wypowiedzią :/
    Jakież to było do przewidzenia, że zaraz zejdzie na to, że jak ktoś nie wygląda "stosownie" to na bank nie respektuje żadnych granic i nie ma szacunku do innych... W sumie... Z czym tu dyskutować? Każdy ma prawo do swoich poglądów na szczęście, póki ich nikomu nie narzucamy jest ok ;)

    OdpowiedzUsuń
  47. Ja uważam, że dbanie o paznokcie to jak dbanie o wszystko inne. O zęby też dbamy i wszyscy wiedzą, że bardzo ważny jest stomatolog. Oleśnica jest małym miastem, więc ludzie się znają. I widać od razu jak ktoś o siebie nie dba. Wszystko jest ważne i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  48. Swietny post! Trzeba wiedzieć co i kiedy - można poszaleć, ale miejsce znać trzeba :D

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za wszystkie komentarze, nawet te negatywne. Proszę jednak aby były one kulturalne. W przeciwnym razie zastrzegam sobie prawo do ich usunięcia.

Blog template designed by SandDBlast