Wpisy o zapachach nie są łatwe. Jestem z natury dość gadatliwa ale akurat tu bark mi słów. Pewnie dlatego, że aby opisać zapach trzeba być trochę artystą, poetą, marzycielem.
Perfumy to tajemniczy świat, trudny do uchwycenia. A ekstrakty perfum, w których składniki mieszają się jeszcze subtelniej i bardziej zmysłowo, to świat nieco magiczny.
Na jednym z niedawnych spotkań z marką EISENBERG PARIS poznałam nowe oblicze zapachów z L'Art du Parfum - ekstrakty właśnie.
Jest to nowa kolekcja zapachów w najbardziej doskonałej i prestiżowej postaci, jaką jest ekstrakt. Dawniej noszony często wieczorem niczym klejnot dzisiaj może stanowić jego godne zastępstwo.
Ekstrakt perfum w pełni rozwija swoją kompozycję zapachową bezpośrednio na skórze. Zawiera dużo większe stężenie olejków niż wody perfumowane ale jego woń nie jest nachalna. Zapach dużo wolniej rozwija się na skórze i dłużej się na niej utrzymuje.
José Eisenberg w swojej kolekcji składającej się 9 ekstraktów zamkniętych w transparentnych kryształowych flakonach oddaje w kobiece ręce prawdziwe dzieła sztuki, które czynią ją wyrafinowanym obiektem pożądania.
Ekstrakt perfum w pełni rozwija swoją kompozycję zapachową bezpośrednio na skórze. Zawiera dużo większe stężenie olejków niż wody perfumowane ale jego woń nie jest nachalna. Zapach dużo wolniej rozwija się na skórze i dłużej się na niej utrzymuje.
José Eisenberg w swojej kolekcji składającej się 9 ekstraktów zamkniętych w transparentnych kryształowych flakonach oddaje w kobiece ręce prawdziwe dzieła sztuki, które czynią ją wyrafinowanym obiektem pożądania.
W moje ręce trafił ekstrakt I AM, w którym znajdziemy bergamotkę, pomarańczę i malinę w nucie głowy, magnolię, czarny pieprz i wetiwerię w nucie serca oraz sandałowiec, ambrę i piżmo w nucie głębi.
Przyznam, że dopiero odkąd posiadam ten ekstrakt zrozumiałam jak ludzie są w stanie wyodrębnić poszczególne nuty zapachowe lub w ogóle określić co w danych perfumach dominuje.
W ekstrakcie I AM jestem w stanie wyczuć przynajmniej kilka nut, które pojawiają się na skórze i wokół mnie wraz z upływającym od aplikacji czasem.
Zrozumiałam także zdanie głoszące, że perfumy mogą oddziaływać na ludzką psychikę. Trudno to wytłumaczyć ale nosząc I AM czuję się spokojna, rozluźniona, odprężona. Na mnie ekstrakt działa podobnie jak aromaterapia.
I AM to także narcystyczny zapach i fakt, że bardzo dobrze się na mnie układa nieco mnie niepokoi, chociaż w sumie, kobieta powinna chyba sobie pozwolić na narcyzm od czasu do czasu ;)
Flakon ma 15ml i kosztuje 200 €. Ekstrakty można nabyć przez stronę internetową marki.
Nawet jeśli nie zamierzacie kupić jako wyjątkowy prezent pod choinkę, bo za drogo, zajrzyjcie na stronę by posłuchać pięknych kompozycji fortepianowych Edmonda Eisenberga, które wprowadzają w wyjątkowy nastrój przedświąteczny :)
niby takie o trudne to opisywanie perfum a bardzo ładnie Ci wyszło :)
OdpowiedzUsuńWytężyłam mózg :)
UsuńDzięki :*
Alez mnie zaciekawilas tymi ekstraktami, ach! Moze trafia kiedys do Douglasa, co by moj nos mogl je poniuchac ;) A Edmond Eisenberg nie dosc ze przystojny, nie dosc ze bogaty, nie dosc ze z tego co czytalam inteligentny z niego facet, to jeszcze do tego gra na fortepianie i to tak pieknie - umarlam :D
OdpowiedzUsuńEisenberg jest w Sephorze na wyłączność ale mam nadzieję, że kiedyś tam trafią. Ekskluzywne wersje perfum Guerlain czy Givenchy są dostępne w jednej z Sephor w Warszawie.
UsuńA w której Krzyklo?
UsuńW Arkadii :)
UsuńOooo wchodzę, patrzę a tu takie newsy :D Jak będę w Warszawie po Nowym Roku lecę do Arkadii :D
UsuńMogę sobie pomarzyć o takich perfumach, choć nie wątpię że marzenia potrafią się spełniać. Przydałby mi się taki narcystyczny zapach. :D Na stronę chętnie zajrzę bo oprócz pięknych zapachów kocham też muzykę. :)
OdpowiedzUsuńZajrzyj, oprócz pięknej muzyki jest też piękna szata graficzna.
UsuńAleż narobiłaś ochoty, niestety za mały fundusz na takie zachcianki :(
OdpowiedzUsuńProdukt na możliwości polskiego portfela jest drogi i zapewne dlatego nie jest u nas dostępny. Z kolei jego luksusowy aspekt i wydajność rekompensują cenę.
UsuńWidziałam podobny wpis u Ines :) Ciekawia mnie te ekstrakty :)
OdpowiedzUsuńJa chciałam trochę ponosić przed recenzją. Lubię "zaprzyjaźnić się" z zapachem. Paradoksalnie to często zapach a nie np. krem muszę poużywać dłużej by napisać recenzję ;)
UsuńCiekawa rzecz taki ekstrakt :) Zapachy uwielbiam i uważam, że mają nieocenioną moc!
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam. Ma ich sporo ale ponieważ nie bardzo umiem o nich pisać, więc rzadko pojawiają się na blogu :)
Usuńoj nabrałam ochoty na niego, takie zapachy zawsze są mile widziane ;)
OdpowiedzUsuńJest do powąchania w wersji EDT. Nie do końca taki sam ale zawsze coś :)
UsuńButeleczka jest tak elegancka, że nawet gdyby już była pusta to bym ją sobie zachowała. A te maliny, mnie bardzo zachęciły;)
OdpowiedzUsuńZachowam :) Sporo pustych flakonów się u mnie w szufladach przechowało :)
UsuńZapach musi byc piekny.
OdpowiedzUsuńJest, jak i flakonik i cała oprawa :)
UsuńFlakonik - mistrzostwo! Cenowo nieosiągalny, ale kto wie... :)
OdpowiedzUsuńTo chociaż posłuchaj jak Edmond Eisenberg gra :)
UsuńZ opisu zapach brzmi ciekawie, ale nie znam tych perfum i ekstraktów :)
OdpowiedzUsuń