W letniej kolekcji Diora Transat, z której opisywałam już lakier, znajdziemy także m.in. dwa produkty o nazwie Diorskin Nude Shimmer. Jeden w kolorach różo-złotego brązu Rose lub jeśli ktoś woli Pink i drugi w odcieniu ciepłego brązo-złota - Amber.
Nabyłam drogą kupna ten pierwszy.
Produkt ma iście królewską oprawę, ponieważ posiada dość pokaźnych rozmiarów tekturowe pudełko, w którym znajdziemy masywną, metalową, srebrną kasetkę z lusterkiem i mięciutkim małym pędzlem kabuki. W osobnym miejscu w pudełku znajdziemy też tradycyjne welurowe granatowe etui.
Produkt jest połączeniem różu i rozświetlacza. Składa się z 4 części - jasnego różu i różo-brązu z shimmerem. Wytłoczone na powierzchni litery są w odcieniach kremowo-białym i intensywnie różowym. Kremowe mają matowe wykończenie a różowe mają lekki blask.
Z punktu widzenia estetyki jest to niewątpliwie wyższa szkoła jazdy. Czy jest też tak jeśli chodzi o zastosowanie i efekt?
Nie da się zastosować zamieszczonym w kasetce odcieni osobno. Każdy jest jednak na tyle dobrze napigmentowany, że zmieszane razem dają na twarzy delikatny efekt buzi „muśniętej słońcem”. Diorskin Nude Shimmer Pink nie jest jednak ani typowym różem ani typowym rozświetlaczem. Zauważyłam, że aktualnie marki tworzą takie 2 lub 3w1 a jak głosi polskie powiedzenie ludowe „ jak coś jest do wszystkiego, to….” wiadomo ;)
Diorskin Nude Shimmer Pink jest nieco takim produktem. Nie do końca róż, nie do końca rozświetlacz, nie bardzo wiadomo więc gdzie go nałożyć. Nałożony na policzki daje ładny świeży efekt wypoczętej skóry ale już zastosowany jako rozświetlacz daje zbyt ewidentny blask, jak masa perłowa z różową poświatą. Osobiście nie przepadam za takim rodzajem rozświetlenia.
Produkt piękny od strony designu ale chyba mówiąc kolokwialnie „przekombinowany”. Tym niemniej na plus zapisuję metalowe opakowanie, które jest masywne i dobrze leży w dłoni oraz to, że nie widać na nim śladów palców i pozostałości produktu po aplikacji, bo wiadomo że osypywania nie da się całkowicie uniknąć.
Pisząc tę krótką recenzję zadałam sobie pytanie, po co marki wypuszczają co sezon kolekcje limitowane? Odpowiedź z punktu widzenia marketingu jest prosta ale mam wrażenie, że od jakiegoś czasu starają się prześcignąć jedna drugą w pomysłach na produkty, które w efekcie ocierają się o absurd.
Ciekawa jestem co Wy sadzicie.
Moim zdaniem głównym zamysłem marek selektywnych w wypuszczaniu edycji limitowanych, jest chęć większego zarobku. Wiadomym jest, że kobiety są jak sroki- im bardziej błyszczy, tym bardziej cieszy oko, a tym samym jesteśmy w stanie wydać na takie cacko więcej ;) Jak sama napisałaś produkt jest przekombinowany i w zasadzie nie wiadomo jak go użyć :)
OdpowiedzUsuńChęć zarobku to w ogóle osobny temat :)
UsuńW końcu przeszłaś na moją stronę:)
OdpowiedzUsuńNie jest tak,że mi się nie podobają takie cudeńka i pewnie gdyby portfel pozwalał,to bym kupowała limitki za każdym razem,ale właśnie wkurza mnie takie podejście do klientek,takie napędzanie i ogłupianie.
Na Twoją cyniczno-sarkastyczną stronę?
UsuńTo nie o to chodzi myślę. Każdy w miarę inteligentny, myślący człowiek zdaje sobie chyba sprawę co jest chwytem marketingowym, czy chodzi o ogórki małosolne, czy o kosmetyk selektywny ale zaczyna to przybierać rozmiary absurdu :/
No właśnie o tym mówię:)
Usuńczyli dla opakowania warto kupić? :P W sytuacji, w której produkt jest do de to lepiej, że jest limitką, bo zaraz o nim zapomnimy. Ale najgorzej, jak limitka jest AWSONE ;) Jak się skończy produkt to boliiii oj boli ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Mam jeden taki róż Maca.
UsuńLimitki kuszą bardzo, mają za zadanie przyciągnąć klienta i wyciągnąć pieniadze więc według mnie powinny być bardziej dopracowane i przemyślane.
Ładnie się to prezentuje, ale zgadzam się z tezą, że jak coś jest do wszystkiego...
OdpowiedzUsuńStosowałabym chyba ten produkt jako róż :)
Ja chyba też i mam ochotę go sprawdzić na żywo w perfumerii, jestem ciekawa jak po mieszaniu tego wszystkiego razem wygląda na twarzy.
UsuńZawsze warto samemu obadać, choć wadą limitek jest też to, że nie mamy możliwości lepszego poznania produktu przed zakupem bo trzeba łapać tu i teraz. Dopiero potem okazuje się co i jak.
UsuńJa go właśnie tak stosuję. Tylko jako róż na policzki, nie rozświetlacz na całą twarz. Daje przepiękny efekt glow. Czytałam gdzieś, że ma wejść na stałe do oferty Diora. Mam nadzieję, że tak będzie bo do tej pory nie spotkałam się z tak pięknym efektem rozświetlenia twarzy.
UsuńMoim zdaniem wypuszczanie kolekcji limitowanych jest po to by zwiększyć zainteresowanie marką wśród stałych klientek. Przykładowo Meteoryty - załóżmy że kupujesz wersję podstawową i cieszysz nią oczy i twarz - tak długo nie masz potrzeby zakupu kolejnej wersji dopóki aktualne opakowanie się nie skończy, a wiadomo, że nie skończy się przez lata. I nagle firma wypuszcza kolekcję limitowaną, niepowtarzalne kolory, które musisz mieć, bo już taka okazja się nie powtórzy, a przecież kochasz meteoryty. - Tak to działa w przypadku stałych fanek marki, czyli grupie potencjalnych klientów, z największą szansą na ponowny zakup produktu :)
OdpowiedzUsuńSłowo klucz to właśnie "limitowane" :)
Tak dokładnie to działa :)
UsuńPod względem designu produkt jest niezwykle dopracowany i zdecydowanie cieszy oko. Szkoda, że wrażenia z używania nie są równie pozytywne. To przykre, gdy tak drogie cacko pozostawia niesmak.
OdpowiedzUsuńTo nie jest niesmak nawet. Produkt jest przyzwoitej jakości a cena jest wypadkową wielu elementów w przypadku marki selektywnej.
UsuńCoraz częściej po prostu limitki mnie rozczarowują. Chyba robię się odporna ;)
Ja nie lubię takich świecidełek :c
OdpowiedzUsuńTo masz z głowy :)
UsuńWizualnie to naprawdę niezwykłe cacko:) Ale faktycznie nie bardzo wiadomo, co z nim robić:) Chyba tylko podziwiać:) Choć nie ukrywam, że ja sroka jestem, więc mogłabym mieć takie i dla samego podziwiania, a co:)
OdpowiedzUsuńNo niby można, chociaż za dużo teraz produktów z przekombinowanym designem
UsuńWięcej kolorów w niego się nie dało dołożyć? :D Mogli jeszcze cienie wepchnąć i eyeliner, to w ogóle byłby to produkt do wszystkiego:D Ale dizajn piękny, nie powiem:)
OdpowiedzUsuńKolory są w sumie dwa podstawowe i to jest ok. Gorzej z tym zastosowaniem.
Usuńhmmm opakowanie piękne ale efekt zupełnie mnie nie porwał. Przyznam, że nie ogarniam już tych wszystkich limitowanek :)
OdpowiedzUsuńTeż zaczynam czuć się przytloczona.
UsuńWpadl mi w oko, ale nie chcialo mi sie fatygowac po niego :) Masz racje, troche przekombinowany
OdpowiedzUsuńDziewczyny piszą, że wchodzi do stałej oferty więc nic straconego jeszcze :)
UsuńCiekawy kosmetyk, nie spotkałam się z nim nigdy i teraz wiem dlaczego - edycja limitowana :). Raczej bym się nie zdecydowała na zakup mimo, że prezentuje się świetnie. Wolę 'prostsze' kosmetyki :).
OdpowiedzUsuńJa chyba też ;)
UsuńJeśli chodzi o limitowanki, to ja jestem "zimna" na takie poczynania producenta. Bo jak to mam rozumieć, wprowadza dobry produkt i daje go w limitowance? Oczywiste jest to, że chodzi tylko o napędzenie klienta na czas, aby podjął decyzję pod wpływem impulsu i zakupił produkt. Nie lubię i chyba nigdy nie będą mnie kręcić takie zjawiska.
OdpowiedzUsuńNiemniej puder znam z kolekcji w tamtym roku. I jaka była moja rozpacz, że to limitka, a jak pięknie leży na mej twarzy, dokładnie na szczycie kości policzkowych. Za każdym razem jak byłam u koleżanki, to maziałam się nim, bo ja uwielbiam ten efekt błysku. I teraz, kiedy widzę tę kolekcję zrozumiałam, że nigdy nie bede kupować produktu na już, bo to limitka, nawet one wracają tylko w odświeżonej wersji. Tutaj na szczęście nic się nie zmieniło. I gdyby nie limit w portfelu chętnie bym go kupiła, bo znalazłabym mu zastosowanie u siebie od razu :))
No proszę. Nawet nie wiedziałam, że to limitka repromote ;)
UsuńTak mi mówiono w Sephorze, kiedy to pędem poleciałam jak u koleżanki wymaziałam się tym pudrem ;)
UsuńJa do aktualnej kolekcji Diora podchodzé na zimno...nie zbajerowala mnie...
OdpowiedzUsuńJak widzé u blogerek, które produkty dostaly i je zachwalajá , a inne blogerko co same kupily i zalujá zakupu to juz nie wiem o co chodzi? nie mam na mysli konkretnej osoby ale sá to obserwacje moich niemieckich koloezanek...
hmmm....wyglád ma ladny ale sam produkt za taká kasé to mnie osobiscie rozczarowal...
limitki lubié-jestem ich ofiará, ale od dluzszego czasu kupujé rozádniej...
u nas blogerki pisaly ze te 2 nude shimmer majá zostac w stalym sortymencie...nie wiem czy to prawda ;D
milego wieczorku
Może zostaną. Można byłoby wówczas na spokojnie się zastanowić przed zakupem.
Usuńwiększośc polskich blogerek tak robi, bo chyba się boją, że jak napiszą źle o produkcie to już więcej nie dostaną gratisów;) strasznie mnie coś takiego odrzuca
UsuńJest w tym nieco prawdy :/
UsuńDobrze powiedziane. Mnie przytłacza tendencja marek, które stawiają na cudowność i niepowtarzalność szaty graficznej tłoczeń zapominając jednocześnie w zatrważający sposób o łatwości i przyjemności późniejszego użytkowania. No bo przecież szczególnie w przypadku kosmetyków kupujemy je po to by przełamać pokusę i granicę zniszczenia tłoczenia by w końcu nałożyć produkt na twarz :)
OdpowiedzUsuńOsobiście nie lubię produktów, które są kilka czegoś w 1. Uważam, że nie spełniają swojej roli i często przechylają szalę w stronę kiczu.( Tu przykład pudru jaki MAC wydał podczas współpracy z Beth Ditto)
Buziak!
Niektóre marki tak już zapedzily się w przeswiadczeniu o swojej wyjątkowości, że uważają że produkt istnieje sam dla siebie.
UsuńNa początku byłam na niego bardzo nakręcona, teraz mi trochę przeszło - chociaż wciąz szukam jakiegoś fajnego rozświetlacza to jednak tym razem chyba Diorowi odpuszczę i poszukam czegoś innego :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad tym: http://www.sephora.com/shimmering-skin-perfector-pressed-P381176
UsuńMi sie podoba ;) Dla siebie chyba wybrałabym ta druga wersje, ale czasem limitowane edycje po prostu chce i już (wiem, tak to ma działać;) ). No ale po co ze sobą walczyć?;)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię ;)
UsuńPrzepiękny! Mam zeszłoroczną edycję tego pudru w bardziej intensywnych kolorach:)
OdpowiedzUsuńMoże tamten był ciekawszy :)
UsuńCieszy oko. Ale faktycznie nie wiedziałabym do czego użyć.
OdpowiedzUsuńTeoretycznie ma przynajmniej dwa zastosowania, z których jedno mnie nie przekonuje.
UsuńW opakowaniu wygada super, moze jako dekoracja ok, ale nie uzywaabym tego typu produktu
OdpowiedzUsuńja miałam podobnie z nowym Chanelkiem Les Beiges , bardzo chciałam mieć ten z różem, czekałam , wyczekiwałam… w końcu się pojawił i mnie zasmucił … nie zrobił na mnie wielkiego WOW, nawet małe WOW było słabawe :/ zdecydowanie fajniejszy jest ten co Ty nabyłaś :) ten mi się podoba ale nie uległam pokusie :)
OdpowiedzUsuńDo limitek zaczynam podchodzić nieco rozsądniej. Nie brać wszystkiego jak leci ale to, co faktycznie jest ciekawe. Bywa, ze nic nie jest :/
UsuńJa kiedyś byłam bardzo łasa na wszelkiego typu limitki, ale zazwyczaj zapał się kończył, gdy widziałam zdjęcia na Internecie, jak dany produkt naprawdę wygląda. Z biegiem czasu kupię coś z limitowanej edycji, jeśli to jest naprawdę warte zachodu, a nie tylko ze względu na opakowanie, co jest moim zdaniem dziwne.
OdpowiedzUsuńP.S. Widziałam Cię w Londynie w lutym ;))
Serio? Gdzie? o.O
UsuńOxford Street koło John Lewis ;))
UsuńAaaa Krzyklo widzisz wszedzie fani :):):)
UsuńTrzeba było krzyczeć i łapać za rękaw :) Na kawę byśmy poszły :)
UsuńW opakowaniu prezentuje się uroczo, na skórze wygląda nieźle :).
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że edycje limitowane to dla firm dobry biznes - kosmetyki schodzą im na pniu, wszyscy ich pożądają, o marce się dużo mówi... Same plusy :D.
Mysle, droga Krzyklo, ze poznalas juz moja nieco pokretna nature... a wiec i zdaniem mam nieco odmienne od innych. Jako sroka kocham swiecidelka jednak limitki uwazam za czysto marketingowy zabieg, ktoremu sama tez ulegam od czasu do czasu (chyab niestety bo wielokrotnie bylam zawiedziona i plulam sobie w brode). Zauwazylam jednak, ze chec zakupu swecidelek jest u mnie coraz mniejsza... ogladalam tego Diorka live, w drogerii i jestem na nie - jak zwykle jest dla mnie za cieply w odcieniu jak 80% wysokopolkowych brazerow czy rozswietlaczy...
OdpowiedzUsuńLansowanie limitek jest li tylko marketingiem, czesto (choc nie zawsze) sa to te same, lekko podrasowane produkty, ktore sa na rynku od wielu lat.. jak sie chce cos sprzedac to sie sprzeda - kwestia dobrego marketingu. Pozdrawiam
No prezentuje się rewelacyjnie! Za niedługo wypłata to może sobie coś z Diora kupię :P
OdpowiedzUsuńP.S. Przy okazji zapraszam Cię do wzięcia udziału w rozdaniu na moim blogu :)
Limitowanki to zdecydowanie chwyt marketingowy aby zainteresować i sprzedać nowy-stary produkt. Ten różo-brązer jest urokliwy, ale wyjątkowy jest tylko złoty rozświetlacz z tej kolekcji.
OdpowiedzUsuńNo widzisz. Mnie kompletnie nie zachwycił :/
Usuńślicznie się to prezentuje
OdpowiedzUsuńi bardzo fajny blog będę tutaj zaglądała
pozdrawiam i zapraszam do mnie
Ja z limitowanych produktów zawsze staram się wybierać te naprawdę wyjątkowe, choć nie zawsze mi się udaje. Cała ta otoczka, tworzona przez firmy, potrafi niekiedy nieźle zawrócić w głowie.
OdpowiedzUsuńPatrząc na ten Diorkowy kosmetyk chciałoby się go mieć, juz za sam wygląd, ale efekt jaki daje, wcale z nóg nie powala :)
Wszystko kusi, ale ile tego można mieć, kiedy to się zużyje jak co roku wypuszczają limitki :) :) Co innego krem, serum. Fakt taki, że używałabym go jako róż :)
OdpowiedzUsuńEj, wracaj do publikowania. Przy okazji polecam swój serwis - prace z marketingu. Warto zajrzeć!
OdpowiedzUsuń